Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła jest na skraju przepaści. W kasie brakuje milionów

Bartosz Karcz
Mecze z APOEL-em Nikozja miały być dla Wisły przepustką do piłkarskiego raju, tymczasem okazały się początkiem ogromnych problemów
Mecze z APOEL-em Nikozja miały być dla Wisły przepustką do piłkarskiego raju, tymczasem okazały się początkiem ogromnych problemów Andrzej Banaś
O tym, że Wisła ma problemy finansowe, krakowskie wróble ćwierkają do dłuższego czasu. Ich skala jest jednak większa, niż się na ogół sądzi. Brutalna prawda jest bowiem taka, że jeśli pomocnej dłoni do klubu nie wyciągnie właściciel Bogusław Cupiał i jego firma Tele-Fonika, to Wisła może mieć poważne kłopoty nawet z uzyskaniem licencji na grę w ekstraklasie w następnym sezonie.

Czytaj też:

Żeby zrozumieć, na czym polegają obecne kłopoty Wisły, trzeba się cofnąć w czasie o kilka miesięcy. Był maj 2011 roku, gdy "Biała Gwiazda" świętowała trzynasty w historii tytuł mistrza Polski. Kiedy opadły emocje po mistrzowskiej fecie, ówczesny trener Robert Maaskant powiedział słynne już zdanie: - Mamy zespół na mistrza Polski, ale nie na Ligę Mistrzów.

To oznaczało, że potrzebne będą znaczne wzmocnienia, żeby spełnić wreszcie marzenia kibiców i właściciela Wisły o awansie do elitarnych rozgrywek. Przy ul. Reymonta właściciel zapalił zielone światło i szybko zabrano się do poszukiwania zawodników. Takich transferów mistrzowie Polski przeprowadzili sześć. Część pozornie była bezgotówkowa. Pozornie, bo podpisując umowy z piłkarzami, klub wziął na swoje barki zobowiązania finansowe. Duże zobowiązania.

- Prezes Bogdan Basałaj razem z Holendrami zagrali va banque - mówi nam osoba dobrze znająca kulisy tego, co się w Wiśle działo w ostatnim czasie i co się dzieje obecnie. - Podeszli do sprawy na zasadzie Liga Mistrzów albo nic. Stworzyli zespół do konkretnego zadania. Piłkarze, których ściągnęli, mieli wprowadzić klub na salony, sprawić, że z UEFA popłynie strumień milionów euro. Kalkulowali w ten sposób, że jeśli będzie awans do Ligi Mistrzów, to będą środki na płacenie zobowiązań wobec piłkarzy i jeszcze sporo zostanie w klubowej kasie. Nie przygotowali jednak planu B, na wypadek gdyby tego awansu nie było, i to był początek wielkich problemów.

Misterny plan zawojowania Europy i pozyskania dużych pieniędzy zawalił się w gorącej Nikozji, gdy marzenia Wisły o Lidze Mistrzów brutalnie rozwiał APOEL. Marzenia pozostały zatem marzeniami, a życie wystawiło pokaźny rachunek, który trzeba płacić do dzisiaj. Największe zobowiązania, jakie ma Wisła, dotyczą płac piłkarzy. Bogdan Basałaj i Stan Valckx, ściągając zawodników do Krakowa, proponowali im bowiem wyśmienite jak na polskie realia warunki. Średnia płac podstawowych w Wiśle wynosi dzisiaj około 20 tysięcy euro miesięcznie netto. Przykładowo Dawid Biton ma zagwarantowane, że co miesiąc na jego konto będzie wpływało 19 tysięcy euro, a są w Wiśle zawodnicy, którzy wynegocjowali sobie jeszcze lepsze warunki!

To nie wszystko, bo prócz pensji podstawowej są jeszcze liczne bonusy. A to za mistrzostwo Polski (to oczywiście dotyczy tych zawodników, którzy je zdobyli), a to za punkty w lidze czy europejskich pucharach. Również za to, że dany zawodnik w ogóle gra, czyli tzw. wyjściówki. Dość powiedzieć, że koszty utrzymania pierwszej drużyny, w tym płace zawodników i sztabu szkoleniowego, wynoszą około 70 procent budżetu Wisły. Jeśli uświadomimy sobie, że ten sięga ponad 50 milionów złotych, widać, jak grube miliony trafiają do kieszeni piłkarzy, kompromitujących ostatnio regularnie siebie i klub.

Tak rozbudowane zarobki zaczęły być problemem dla klubu już pod koniec minionego roku. Wisła długo nie regulowała np. premii za mistrzostwo Polski (zrobiono to dopiero niedawno). Ciągle do zapłacenia są premie za start w europejskich pucharach. Problem zresztą narasta, bo w marcu piłkarze nie zobaczyli już nawet podstawowych pensji, a wiele wskazuje na to, że podobnie będzie w kwietniu.

O tym, że tak się dzieje, zadecydowało nie tylko fiasko w walce o Ligę Mistrzów. Przyczyn jest więcej. Choćby ta, że Bogdan Basałaj zakładał znacznie większą frekwencję na stadionie, a co za tym idzie, wpływy z tzw. dnia meczu miały być o wiele wyższe. Tymczasem odkąd Wisła dostała od miasta do dyspozycji cały stadion (33 tysiące miejsc), nie udało się go zapełnić w komplecie ani razu! Mało tego, na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w którym frekwencja przekroczyła 20 tysięcy. Basałaj zakładał tymczasem, że absolutne minimum na każdy mecz wyniesie 23 tysiące, a na topowych spotkaniach miały być komplety. Bolesna prawda, z którą zderzył się były już prezes, jest taka, że na razie Wisła ma 12-15 tysięcy żelaznego elektoratu. Kibiców, którzy przyjdą zawsze, bez względu na wyniki. Żeby myśleć o zapełnieniu pozostałych miejsc na trybunach, muszą być zwycięstwa, bo pozostała część fanów to klasyczni kibice sukcesu, jacy są na wszystkich stadionach. Jak jednak ich przyciągnąć, skoro drużyna przegrywa u siebie - nie obrażając nikogo - z Podbeskidziem Bielsko-Biała czy Koroną Kielce.

Kolejnym ciosem dla klubowej kasy była przegrana sprawa z agencją menedżerską Adama Mandziary, któremu Wisła powinna wypłacić około 700 tysięcy euro. To zobowiązania jeszcze sprzed kilku lat, ale to właśnie dlatego UEFA zablokowała Wiśle środki, które miała przelać na konto z tytułu gry w europejskich pucharach. Ta sprawa jest jeszcze do "odkręcenia". Wisła może się odwoływać od postanowienia szwajcarskiego sądu i być może w kolejnej instancji górą będą krakowianie. To jednak będzie wymagało czasu, a do tego momentu UEFA pieniędzy nie odblokuje.

Klub z ul. Reymonta znalazł się zatem na poważnym zakręcie. To z tego powodu doszło ostatnio do zmian we władzach. To dlatego nie ma już przy ul. Reymonta prezesa Bogdana Basałaja, a dni dyrektora sportowego Stana Valckxa są policzone. Stanowisko tego pierwszego objął Ryszard Pilch, czyli osoba z Tele-Foniki, dotychczasowy przewodniczący rady nadzorczej wiślackiej spółki. Nieprzypadkowo zresztą, gdyż właśnie Tele-Fonika musi teraz ratować klub. A dla tego ratunku potrzebne są niebagatelne pieniądze. Żeby uchronić spółkę przed upadłością, w najbliższym czasie myślenicka firma będzie musiała pożyczyć Wiśle ponad 10 milionów złotych! Jeśli w lecie wypalą plany transferowe, czyli mówiąc wprost, za godziwe pieniądze uda się sprzedać kilku zawodników, w tym przede wszystkim Maora Meliksona, to ta kwota nie wzrośnie znacząco.

Jeśli będzie inaczej, trzeba będzie dorzucić kolejne 6-7 milionów złotych! Na wpływy z Canal Plus, takie jak rok wcześniej, nie ma co liczyć, bo świetnie opłacane gwiazdki wybierały sobie mecze, w których warto się pokazać. Efekt jest taki, że drużyna budowana za ciężkie pieniądze, zamiast bić się o mistrzostwo Polski, pałęta się w środku tabeli, a wyprzedzają ją m.in. znacznie biedniejsze, ale grające z pełnym poświęceniem Ruch Chorzów czy Korona Kielce. Warto przypomnieć, że gdyby Wisła zdobyła mistrzostwo, mogła zarobić m.in. z praw telewizyjno-marketingowych nawet 11 milionów złotych. Miejsce w środku stawki oznacza stratę dla klubu, która może dojść nawet do 5 milionów złotych.

- Sytuacja jest bardzo trudna, najtrudniejsza od czasów wejścia Tele-Foniki do Wisły - mówi nam cytowana wcześniej osoba. - Mimo wszystko trzeba trochę uspokoić kibiców. Bogusław Cupiał nie po to zgodził się na powrót do Wisły np. Jacka Bednarza czy zatrudnienie Michała Probierza, żeby zostawić mający problemy klub samemu sobie.

Zadanie nie tylko tych dwóch, ale całego nowego zarządu jest jasne. Będą musieli wprowadzić duże oszczędności. Zresztą ten plan już jest realizowany, o czym świadczy np. odchudzanie klubowej administracji. Pierwsze osoby już dostały wypowiedzenia z pracy. Mocno przewietrzyć trzeba będzie jednak przede wszystkim szatnię, żeby - po pierwsze - zarobić nieco pieniędzy, a po drugie - zejść z kosztów utrzymania części piłkarzy. Z dziewięciu zawodników, którym kończą się kontrakty lub wypożyczenia, w Krakowie zostanie co najwyżej dwóch, Sergei Pareiko i Radosław Sobolewski. W miejsce pozostałych przyjdą inni zawodnicy, tańsi, ale patrząc na to, co prezentują obecni gracze, wcale nie gorsi. Lista potencjalnych nabytków już powstała. W kilku przypadkach mogą to być dla kibiców miłe niespodzianki. Na pewno w lecie Wisła pójdzie w kierunku pozyskiwania głównie polskich piłkarzy, by zrównoważyć proporcje w drużynie. Czy to wystarczy, żeby bić się o czołowe lokaty, trudno powiedzieć. Być może kibice będą musieli pogodzić się przez jakiś czas z sytuacją, gdy Wisła będzie tylko ligowym średniakiem. Żeby jednak w ogóle ten plan wszedł w życie, najpierw powinny zapaść strategiczne decyzje w Myślenicach...

I to bardzo szybko.

Trwa plebiscyt "Superpies, Superkot!". Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska