Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków: 15 lat temu rozpoczęła się złota era

Bartosz Karcz
Tak wyglądała Wisła wiosną 1998 roku. W drugim rzędzie od dołu, piąty od lewej trener Wojciech Łazarek, którego w czasie rundy zmienił Jerzy Kowalik (w tym samym rzędzie pierwszy od prawej). W pierwszym rzędzie od dołu, piąty od prawej aktualny szkoleniowiec "Białej Gwiazdy", Tomasz Kulawik.
Tak wyglądała Wisła wiosną 1998 roku. W drugim rzędzie od dołu, piąty od lewej trener Wojciech Łazarek, którego w czasie rundy zmienił Jerzy Kowalik (w tym samym rzędzie pierwszy od prawej). W pierwszym rzędzie od dołu, piąty od prawej aktualny szkoleniowiec "Białej Gwiazdy", Tomasz Kulawik. Fot. jadwiga rubiś/archiwum
Wobec ostatnich problemów Wisły, trochę niezauważenie mija piętnasta rocznica przejęcia klubu przez Tele-Fonikę. A jest to rocznica wydarzenia wyjątkowego w historii "Białej Gwiazdy". Był to bowiem początek najlepszego okresu piłkarskiej Wisły, znaczonego m.in. seryjnymi tytułami mistrza Polski. Warto zatem przypomnieć sobie, czym żył piłkarski Kraków na przełomie 1997 i 1998 roku.

Wisła w 1997 roku miała za sobą bardzo trudny czas. Od 1985 roku, kiedy drużyna drugi raz w historii spadła do II ligi, przy ul. Reymonta trwała walka o przetrwanie, w której rodzynkiem było jedynie wywalczone w 1991 roku trzecie miejsce ekipy trenera Adama Musiała.

- W 1996 roku wróciliśmy do ekstraklasy po dwóch latach banicji w II lidze - wspomina prezes TS Wisła, Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Pierwszy sezon był bardzo ciężki. Udało się jednak utrzymać. Nie było łatwo, a trzeba pamiętać, że po przemianach na przełomie lat 80. i 90. odcięte zostały źródła finansowania, które funkcjonowały w poprzednim systemie. Najpierw od upadku uratowała nas sprzedaż Kazimierza Moskala do Lecha. Później koszty utrzymania drużyny przejął Piotr Voigt, a po tym nieszczęsnym meczu z Legią z 1993 roku utworzyliśmy spółkę z o.o.

Jej udziałowcami byli Piotr Skrobowski, Bank Współpracy Regionalnej i Realbud. Spółka doprowadziła do powrotu drużyny do ekstraklasy w 1996 roku. Nie była jednak w stanie finansować jej na dłuższą metę.

Jesienią 1997 roku kibice Wisły znów musieli uzbrajać się w ogromne pokłady cierpliwości. Drużyna po rundzie jesiennej miała nad strefą spadkową punkt przewagi. Tym razem jednak można było patrzeć w przyszłość z optymizmem, bo wszyscy z nadzieją i zaciekawieniem czekali, co zrobi nowy właściciel klubu. Zanim jednak Tele-Fonika przejęła Wisłę, poprzedzone to było długimi negocjacjami. Od początku uczestniczył w nich Ludwik Miętta-Mikołajewicz, który tak to dzisiaj wspomina:

- Na Myślenice naprowadził nas Stanisław Wachowski, który był przez pewien czas udziałowcem Tele-Foniki. Razem z Piotrem Skrobowskim udaliśmy się na spotkanie w Tele-Fonice z jej właścicielami, Bogusławem Cupiałem, Stanisławem Ziętkiem i Zbigniewem Urbanem. Spotkaliśmy się z dużą przychylnością. Szukaliśmy sponsora, ale podczas kolejnych spotkań udało się dojść do porozumienia, na mocy którego Tele-Fonika miała wykupić udziały w naszej spółce. Tak się też stało w październiku 1997.

Spółka z o.o. szybko została przekształcona w sportową spółkę akcyjną. Najbardziej entuzjastycznie do pomysłu podeszli Bogusław Cupiał i Stanisław Ziętek. Pewną rezerwę zachowywał natomiast Zbigniew Urban. Ale gdy już sfinalizowaliśmy sprawę, to właśnie Urban był głównym motorem napędowym tego, żeby doprowadzić stadion do odpowiednich standardów. Osobiście nadzorował remont szatni czy budowę nowej loży honorowej. Liczyłem, że Wisła zyska stabilność finansową, ale to, co się stało, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wejście Tele-Foniki do Wisły można określić tylko w jeden sposób - było to prawdziwe wejście smoka. Zaczęło to do mnie docierać, gdy zimą 1998 roku zaczęli hurtowo przychodzić, uznani wtedy piłkarze: Węgrzyn, Kałużny, Czerwiec, Bukalski. Wrócił Grzesiek Kaliciak.

Legenda głosi, że ostatecznym argumentem, jaki przesądził o tym, że Tele-Fonika weszła do Wisły, była obietnica złożona przez Wojciecha Łazarka, że już wiosną drużyna zdobędzie mistrzostwo Polski. Ludwik Miętta-Mikołajewicz dementuje to jednak, choć mówi: - Zasługa Wojtka Łazarka w tym, że Tele-Fonika w ogóle weszła do Wisły jest duża. Zyskał bowiem od początku sympatię Bogusława Cupiała. Nie obiecywał jednak, że wygra wiosną wszystkie mecze i zdobędzie mistrzostwo. Drużyna miała po prostu grać, wygrywać jak najwięcej spotkań i piąć się w tabeli.

Pierwszym prezesem "tele-fonikowej" Wisły został Piotr Skrobowski. To właśnie on uspokajał kibiców, którzy z nadzieją, ale i pewnymi obawami podchodzili do nowego właściciela klubu.

- Nowi właściciele to kibice Wisły od pokoleń i przeniesienie klubu do innego miasta nie wchodzi w rachubę. Na wszelki wypadek dokonaliśmy jednak zapisu w umowie, że nie może ulec zmianie nazwa i siedziba klubu. Miejsce Wisły jest na Reymonta - mówił Skrobowski, który jednak dość szybko poróżnił się z nowymi właścicielami i przestał być prezesem. Jego miejsce zajął Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

- Gdy doszło do sprzedaży udziałów, spotykałem się z zarzutami kibiców Wisły, że oddaliśmy srebra rodowe - wspomina ten ostatni.

- Tymczasem okazało się, że srebra zamieniły się w złoto, a gdybyśmy wtedy nie zdecydowali się na ten ruch, to nie mielibyśmy nawet sreber, a co najwyżej złom. Byliśmy pionierami, a naszą drogą poszły z czasem inne kluby. Nie każdy miał jednak aż takie szczęście, żeby trafić na złotą żyłę, jaką okazała się Tele-Fonika.

Zanim wystartowała piłkarska wiosna 1998 r. kibice przecierali oczy ze zdumienia. Oto bowiem ich klub, który jeszcze trzy lata wcześniej grał w II lidze, teraz sprowadzał najlepszych piłkarzy w kraju. To była ofensywa, jakiej nikt wcześniej ani później w polskim futbolu nie przeprowadził. W sumie zakontraktowano trzynastu nowych piłkarzy. O tym, w jaki sposób działała ówczesna Wisła, świadczy przykład transferu Radosława Kałużnego z Zagłębia Lubin. W tamtym czasie był on już prawie zawodnikiem Legii.

Szczegóły jego przenosin do Warszawy były ustalone. Brakowało jednak podpisów. Wystarczyło zatem, że Wisła wkroczyła do akcji, przebiła konkurentkę z Łazienkowskiej i "Tata" powędrował na Reymonta.

- Rzeczywiście, Kałużny był wtedy bardzo blisko Legii, ale udało się go przekonać, żeby wybrał Wisłę - wspomina Miętta-Mikołajewicz. - I był to jeden z najlepszych ruchów przez całe 15 lat. Sprawy transferów załatwiano szybko. Ja w negocjacjach nie uczestniczyłem. Zajmował się tym głównie Stanisław Ziętek, który w spółce odpowiadał za finanse.

Dodajmy, że Ziętka wprowadzał do świata futbolu Zdzisław Kapka, który miał w tym środowisku liczne kontakty.

Wisła wiosną wystartowała mocno, bo od zwycięstwa z GKS-em Katowice. Później przyszła co prawda porażka z Legią w Warszawie, ale i tak "Biała Gwiazda" pięła się w tabeli błyskawicznie. Symboliczny mecz rozegrała 18 kwietnia 1998 roku, gdy na ul. Reymonta przyjechał Widzew Łódź, a więc aktualny wtedy mistrz Polski. I ten mistrz kraju już po pierwszej połowie przegrywał z nową Wisłą 0:5. Ostatecznie skończyło się na 0:6, a wszyscy zaczęli sobie uświadamiać, że zmiana warty w polskim futbolu właśnie staje się faktem.

Drużynę prowadził Wojciech Łazarek, który jednak jako pierwszy z trenerów przekonał się na własnej skórze, że w Wiśle nikt nie będzie tolerował porażek. Gdy więc po przegranej z Ruchem "Biała Gwiazda" praktycznie straciła szanse na tytuł mistrza Polski,
a i europejskie puchary się oddaliły, "Baryła" stracił pracę. Kontynuował ją jego asystent, Jerzy Kowalik.

- Z Wojtkiem pozostawaliśmy w stałym kontakcie - zdradza dzisiaj Kowalik. - Zajęliśmy trzecie miejsce, a gdyby nie porażka w ostatnim meczu z Amicą we Wronkach, byłoby miejsce drugie. Na kilka kolejek przed końcem prezes Cupiał obiecał mi, że jeśli wywalczę miejsce w europejskich pucharach, to zabierze mnie na mistrzostwa świata do Francji. To miała być taka ekstrapremia.

Prezes słowa dotrzymał i rzeczywiście pojechałem później na mundial.

Wisła w pierwszym półroczu po wejściu Tele-Foniki zajęła miejsce na podium. Nie opuściła go do 2007 roku! Przez 15 lat rządów myślenickiej firmy Wisła stała się potęgą. Dzisiaj jednak historia zatoczyła koło. "Biała Gwiazda" jest na dwunastym miejscu w tabeli i znów ma długi. Przez 15 lat klub nie wybudował również bazy treningowej. Ciągle nie ma też szkolenia młodzieży na odpowiednim poziomie. To są minusy tej mimo wszystko złotej ery Wisły. Ludwika Mięttę-Mikołajewicza najbardziej boli jednak coś innego.

- Wisła jest dzisiaj w bardzo trudnym momencie - mówi prezes TS-u. - Rozbita została jedność. To, co cechowało ten klub przez lata, nawet w najtrudniejszych momentach. Takich podziałów nie było nawet wtedy, gdy graliśmy w II lidze. Chcę zaapelować do kibiców i wszystkich, którzy mają na to wpływ, żeby obok hasła, jakie można zobaczyć na flagach, czyli wierność, dołączone zostało również słowo jedność. Tylko wtedy siła tego klubu będzie większa niż ma to miejsce obecnie. Nie chcę odnosić się do problemów finansowych spółki, bo jestem od tych spraw zbyt daleko. Obserwuję jednak, co się dzieje z piłkarską Wisłą i ubolewam, że drużyna jest tak nisko w tabeli. Mam nadzieję, że przerwa zimowa spowoduje znaczną poprawę zarówno formy zespołu, jak również stosunków międzyludzkich między wszystkimi osobami, którym Wisła leży na sercu.

Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska