– Były dwie kluczowe sytuacje w tym meczu – mówi Burliga. – Pierwsza gdy nadzialiśmy się na kontrę pod koniec pierwszej połowy, która przyniosła rywalom pierwszą bramkę. Myślę, że niepotrzebnie tak otworzyliśmy się, bo prowadząc 2:0, powinniśmy to „dowieźć” do przerwy. A później ta moja sytuacja z czerwoną kartką. Po tych dwóch momentach trudno już było o czymś myśleć.
O sytuacji, w której został ukarany czerwoną kartką, Burliga mówi: – Źle przyjąłem piłkę, ale wybiłem ją prostym podbiciem. Przypadkowo trafiłem Kuświka, który zostawił nogę. Trafiłem go, ale ciężko mi to na gorąco interpretować.
Piłkarz Wisły Kraków żałuje straconych punktów, bo jak mówi: – Ten mecz był do wygrania. Prowadziliśmy 2:0, a choć graliśmy bardziej defensywnie, to do momentu stracenia pierwszej bramki wszystko dobrze się układało.
„Bury” zagrał tym razem w środku obrony, a jego partnerem był Dawid Szot. Zaledwie 17-latek, który debiutował w ekstraklasie. – Dopóki byliśmy na boisku razem, to całkiem dobrze to wyglądało z tyłu. Myślę, że Dawid zaliczył przyzwoity debiut – ocenia Burliga.
Po meczu z Wisłą Płock sytuacja kadrowa w krakowskiej drużynie jest już bardzo zła. Szczególnie jeśli chodzi o obronę. A już w czwartek „Białą Gwiazdę” czeka wyjazd do Sosnowca na mecz z Zagłębiem. Burliga, zapytany, jak będzie wyglądała defensywa Wisły w tym spotkaniu mówi krótko: – To jest pytanie do trenera. Ja tylko żałuję, że teraz nie mogę pomóc drużynie.
Autor Bartosz Karcz
Oto piłkarze Wisły Kraków, którzy mogą odejść z Reymonta lad...
DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
