Trener Maciej Stolarczyk chciał dokonać aż czterech zmian w wyjściowym składzie w porównaniu do meczu z Legią Warszawa. Skończyło się na trzech, bo jak pech, to pech. Na rozgrzewce kontuzji doznał Vullnet Basha i zagrać nie mógł, a w jego miejsce wskoczył w trybie ekspresowym Kamil Wojtkowski, który pierwotnie miał usiąść na ławce rezerwowych.
Początek meczu nie był dobry w wykonaniu krakowian. Raków ostro ruszył. Mnożyły się stałe fragmenty gry. Wiślacy, gdy już mieli piłkę, starali się zwalniać tempo, jakby chcieli przede wszystkim wybić z rytmu gospodarzy. Rozgrywanie akcji przychodziło zresztą podopiecznym Macieja Stolarczyka z wielkim trudem, bo Raków tak zagęścił środek pola, że trudno było tam szpilkę wcisnąć, a co dopiero wymienić kilka podań. Jakby tego było mało, już w 18 min kontuzji doznał, brutalnie potraktowany przez Kamila Piątkowskiego Michał Mak. Skończyło się tak, że piłkarz Rakowa zobaczył żółtą kartkę, a wiślak musiał opuścić boisko.
Nawet jednak bez Maka, udało się Wiśle po 15-20 minutach nieco opanować sytuację. Przede wszystkim krakowianie zaczęli dłużej utrzymywać się przy piłce, udało się wreszcie wymienić kilka podań z rzędu. I co najważniejsze nie było już przed przerwą pod ich bramką większego zagrożenia. Inna sprawa, że sami również nie wykreowali sobie w pierwszych 45 minutach ani jednej poważnej okazji na gola.
W drugą połowę obie strony weszły dość spokojnie. Gra toczyła się głównie w środku pola. Wyglądało to tak, jakby zarówno gospodarze, jak i goście czekali na błąd drugiej strony, żeby wtedy wyprowadzić mocny cios. Zbędne ryzyko to była ostatnia rzecz, jaką chciał ktoś w tym fragmencie podejmować.
Wisła Kraków. Przecena w dobie koronawirusa. Sprawdź, którzy...
Po kwadransie mocniej zaczął atakować Raków. Gospodarze zakładali pressing, nie pozwalali już Wiśle rozgrywać piłki swobodnie na swojej połowie. Częstochowianie szukali też okazji na gola w stałych fragmentach gry, które są ich mocną bronią. Wiślacy jednak dobrze się bronili, grali twardo, nie odstawiali nóg. Przekonywali się o tym choćby Felicio Brown Forbes czy Sebastian Musiolik, kilka razy niemiłosiernie poniewierani przez krakowian.
Goście natomiast nie przejawiali specjalnej ochoty do ataków. Ich intencje były widoczne gołym okiem, a sprowadzały się do tego, żeby przede wszystkim grać odpowiedzialnie w defensywie. I wszystkie siły zostały poświęcone temu właśnie planowi.
Tyle, że plan udawało się realizować do 83 minuty, gdy po kolejnym rzucie wolnym piłka została posłana w pole karne Wisły, a tutaj najwyżej wyskoczył Tomasz Petrasek i strzałem głową pokonał Michała Buchalika. W tym momencie przypomniały się słowa Macieja Stolarczyka na przedmeczowej konferencji prasowej, gdy mówił, że właśnie ten zawodnik jest najgroźniejszy przy stałych fragmentach gry. Kolejny raz okazało się jednak, że wiedza to jedno, a realizacja na boisku drugie.
Wisła jeszcze próbowała odrabiać straty, ale nie miała praktycznie żadnych argumentów w ataku, żeby odmienić losy tego spotkania.
Raków Częstochowa- Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Petrasek 83.
Raków: Szumski - Azemović, Petrasek, Jach - Piątkowski (66 Skóraś), Sapała, Babenko, Malinowski - Schwarz, Musiolik (90 Szymonowicz) - Brown Forbes (82 Kolew).
Wisła: Buchalik - Niepsuj, Klemenz, Janicki, Sadlok - Wojtkowski - Boguski, Savicević, Pawłowski (85 Drzazga), Mak (22 Chuca) - Zdybowicz (64 Buksa).
Sędziowali: Piotr Lasyk (Bytom) oraz Krzysztof Myrmus (Skoczów) i Bartłomiej Lekki (Zabrze). Żółte kartki: Piątkowski, Sapała, Schwarz - Niepsuj, Wojtkowski, Sadlok. Widzów: 2574.
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Follow https://twitter.com/sportmalopolska
- Ekstraklasa 2021/22 na Facebooku. Ilu fanów mają Cracovia i Wisła? A ilu Bruk-Bet?
- Aleksander Buksa z Wisły na razie nigdzie się nie wybiera
- „Co za akcja!” z piłkarzem Wisły Kraków Pawłem Brożkiem [WIDEO]
- Tak bawili się kibice na meczu Cracovia - Pogoń [ZDJĘCIA]
- Sportowiec Małopolski 2019. Głosowanie zakończone!
- Deniss Rakels i jego tatuaże [ZDJĘCIA]
