Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Paweł Brożek: Trzeba usiąść i powiedzieć sobie parę mocnych słów

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
- Nasuwa mi się tylko to, że gorzej już być nie może. Tak naprawdę cóż można powiedzieć więcej. Trzeba wziąć się do ciężkiej pracy i starać się zjednać sobie na nowo kibiców swoją dobrą grą i zwycięstwami - mówi napastnik Wisły Kraków Paweł Brożek.

- Gra pan w Wiśle od 20 lat, ale takiej kompromitacji, jak w niedzielę w Warszawie chyba pan jeszcze nie przeżył?
- No nie przeżyłem… Zasłużyliśmy jednak na to swoją postawą na boisku. Legia była od nas dwa, albo trzy razy lepszym zespołem. Wykorzystała każdy nasz błąd, a tych błędów było bardzo dużo.

- Co się z wami stało? Oczywiście wiemy, że jesteście w kryzysie od dłuższego czasu, ale że przegracie w takich rozmiarach, to nikt się nie spodziewał.
- Mówimy sobie parę rzeczy przed meczem, a później wychodzimy na boisko i dostajemy bramkę praktycznie w pierwszej minucie. Biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji jesteśmy, zespół poleciał jeszcze mentalnie w dół. Nie ma co kryć, że wynik odzwierciedla naszą grę w tym spotkaniu.

- Kibice nie są rozżaleni po tym meczu, oni są po prostu wściekli na to, co zrobiliście. Co chciałby pan im przekazać po takim spotkaniu?
- Nasuwa mi się tylko to, że gorzej już być nie może. Tak naprawdę cóż można powiedzieć więcej. Trzeba wziąć się do ciężkiej pracy i starać się zjednać sobie na nowo kibiców swoją dobrą grą i zwycięstwami.

- Pewnie teraz najważniejszą rzeczą będzie podnieść zespół mentalnie. Myśli pan, że do kolejnego meczu jest to w ogóle możliwe?
- Cały tydzień sobie powtarzamy, że trzeba się podnieść, a później wygląda to tak, jak wygląda. Naprawdę nie wiem, co można jeszcze zrobić. Być może trzeba usiąść w męskim gronie i powiedzieć sobie parę mocnych słów.

- A co się działo w waszej szatni po końcowym gwizdku meczu z Legią?
- Była cisza… Co może być po takim meczu? Może być tylko cisza.

- Czyli nie było krzyków, wzajemnych pretensji, a bidony nie latały po ścianach?
- Nie sądzę, żeby zaraz po meczu takie coś pomogło. Na poważne, męskie rozmowy musi przyjść jednak czas.

- Przegrał pan kiedykolwiek tak wysoko? Choćby jeszcze juniorskiej piłce?
- Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek przegrał 0:7.

- W sześciu ostatnich meczach zdobyliście raptem jeden punkt. Czy tylko brakami kadrowymi można to tłumaczyć?
- Złożyło się na to wiele czynników. Na pewno brakuje nam Kuby Błaszczykowskiego, który jest czołową postacią na boisku i trzyma mentalnie ten zespół. Tłumaczenie się jednak tylko brakiem Kuby, byłoby jedynie wymówką. Bez względu na skład, mamy obowiązek wyjść na boisko i walczyć, a w Warszawie tego elementu zabrakło. Szybko straciliśmy gola i to zabiło w nas determinację. A później padały bramki po tak prostych błędach, jakie zespołowi w ekstraklasie nie mają prawa się przytrafiać.

- Od czego powinniście zacząć, żeby wyjść z tego kryzysu?
- Musimy wygrać jakiś mecz. To jest w znacznym stopniu kwestia psychiki. Pamiętam okres za trenera Wdowczyka, gdy przegraliśmy siedem meczów z rzędu. A później padła bramka po strzale Patryka Małeckiego w ostatniej minucie meczu z Piastem. Wygraliśmy wtedy i do końca walczyliśmy o pierwszą ósemkę. Trzeba wierzyć, że teraz też przyjdzie taki jeden mecz na przełamanie i później będzie lepiej.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska