

SZCZĘŚCIE, KTÓREGO ZABRAKŁO
Wisła Kraków prowadziła z Piastem Gliwice po pierwszej połowie 1:0, a powinna wyżej. Sam Waldemar Fornalik przyznał, że po pierwszych 45 minutach mogło być po sprawie. W piłce nożnej, w sporcie szczęście to jest jednak coś, co czasami po prostu trzeba mieć. Choćby po to, żeby piłka nie trafiała w poprzeczkę czy słupek, a parę centymetrów niżej czy w bok. Trener Jerzy Brzęczek wierzy, że to szczęście przy jego zespole będzie w najważniejszych momentach sezonu. Problem w tym, że te momenty już nadeszły, a zwycięstwa nie ma.

NAIWNE I PROSTE BŁĘDY
Byłoby nadużyciem zamykać sprawę wyniku meczu Wisły z Piastem tylko wokół szczęścia. Bo prawda jest taka, że o ile pierwszą połowę krakowianie zagrali bardzo dobrze, o tyle po przerwie było już gorzej. Za dużo było prostych, wręcz naiwnych błędów. To przez nie Piast nie tylko wyrównał, ale też wyszedł na prowadzenie. I to również przez nie w Krakowie pozostał zaledwie jedne punkt.

GRAĆ O PEŁNĄ PULĘ CZY BRONIĆ REMISU?
O odporności psychicznej i tym, z czym zmagają się obecnie piłkarze Wisły świadczą naszym zdaniem ostatnie fragmenty meczu z Piastem. Krakowianie nie postawili wszystkiego na jedną kartę, by walczyć o pełną pulę. Można było odnieść wrażenie, że sami jakby zastanawiali się, czy nie lepiej już brać ten jeden punkt niż szarżować i szukać zwycięskiej bramki. Mocno muszą być w pamięci wiślaków stracone gole w doliczonym czasie gry meczów z Legią czy Lechem...