
ZA MAŁO AGRESJI
W meczu z Lechem wiślacy górowali nad rywalami m.in. dlatego, że zagrali „z zębem”, zdecydowanie, agresywnie. Tego wszystkiego za mało było w starciu z Pogonią.

ZA MAŁO JAKOŚCI
Można wiślakom wytykać błędy techniczne czy taktyczne, ale też jedna rzecz w tym meczu biła po oczach. Pogoń miała po prostu dużo więcej piłkarskiej jakości. To było jak na dłoni widoczne, który zespół gra o mistrzostwo, a który rozpaczliwie broni się przed spadkiem.

ZACHWIANE PROPORCJE
To temat na znacznie dłuższą i szerszą dyskusję, którą już zresztą w kilku tekstach sygnalizowaliśmy. Chodzi o proporcje obcokrajowców do Polaków, jakie w Wiśle zostały stanowczo zbyt mocni zachwiane. Widoczne to było szczególnie mocno w meczu z Pogonią. W tej ostatniej w wyjściowym składzie było - uwaga - OŚMIU Polaków. Czyli można zbudować drużynę w oparciu o rodzimych graczy i z nimi nawet bić się o mistrzostwo Polski! W Wiśle takich zawodników było zaledwie DWÓCH. Można różne rzeczy opowiadać, ale przy takiej polityce kadrowej, tożsamości zespołu nie zbuduje się na dłuższą metę. Jerzy Brzęczek to wie, chce to w Wiśle zmieniać. Pytanie czy będzie to robił w ekstraklasie czy na jej zapleczu?

BONUSOWE PUNKTY
Małym, choć marnym pocieszeniem dla wiślaków jest fakt, że strata kompletu punktów w Szczecinie była tak naprawdę planowa. Mało tego, szans Wiśle na jakąkolwiek zdobycz nie dawano również w meczach z Lechią Gdańsk czy Lechem Poznań. W tym kontekście dwa remisy w tym trójmeczu uznać trzeba za niewielki bonus. Kto wie, czy te dwa punkty na finiszu walki o utrzymanie w ekstraklasie nie okażą się kluczowe.