Najważniejsze są trzy punkty
Bez względu na to, jak wyglądał sobotni mecz z Pogonią Siedlce, najważniejszy dla Wisły Kraków jest końcowy wynik. I oczywiście ktoś może powiedzieć, że ta wygrana jest skromna, ale też, jeśli obiektywnie popatrzeć na to spotkanie, to była ona najskromniejsza z możliwych. Bo Wisła miała zdecydowanie więcej okazji, by zamknąć ten mecz wcześniej niż obawiać się tego, że wygrana wymknie się z rąk.
Radzenie sobie z własnymi problemami
Wisła nie weszła w mecz z Pogonią Siedlce dobrze. Miała dużo problemów w drugiej linii, trochę strat. Plus natomiast polega na tym, że szybko „ogarnęła” temat i im dłużej trwał mecz, tym jej dominacja była większa, a koniec końców, wygrała jakość.
Druga linia, duża konkurencja
Największa konkurencja w Wiśle Kraków panuje obecnie w drugiej linii. Tutaj Mariusz Jop rzeczywiście ma w kim wybierać. I to jest dla „Białej Gwiazdy” duży plus, bo jeśli w kolejnym meczu z Bruk-Betem Termalicą pauzować za kartki będzie James Igbekeme, to śmiało zastąpić go może np. Kacper Duda. W sobotę dał bardzo dobrą zmianę. W piątek w Niecieczy może potwierdzić swoją dyspozycję od pierwszej minuty.
Stałe fragmenty gry zdecydowanie lepsze
Wisła zdecydowanie lepiej niż jesienią wykonuje stałe fragmenty gry. To nie tylko precyzja Marko Poletanovicia, który rzuca piłki „na nos” i który znów zaliczył asystę przy rzucie rożnym, ale też przy Serbie poprawił się w tym względzie np. Kacper Duda. A ile w tej lidze znaczą dobre stałe fragmenty gry, nikomu chyba tłumaczyć nie trzeba.
Frederico Duarte lepszy niż jesienią
Zimą słyszeliśmy z szeregów Wisły, że jeśli Frederico Duarte przepracuje normalnie okres przygotowawczy, to może być wartością dodano dla „Białej Gwiazdy”. I tak rzeczywiście wiosną jest, bo nie jest to przypadek, że gra w podstawowym składzie. Portugalczyk po prostu sobie na to zapracował. A gol w meczu z Pogonią Siedlce jest na to tylko kolejnym dowodem.
Przepychanie meczów to już norma, a nie przypadek
Pięć wygranych z rzędu, pięć razy jednobramkowo. Przepychanie meczów przez Wisłę stało się normą, a nie przypadkiem. Pod wodzą Mariusza Jopa „Biała Gwiazda” stała się drużyną, która umie „zabijać mecze”. To w tej lidze jest wartość, nie wada. Bo kibice przy Reymonta dość mieli pięknych porażek i remisów. Oni chcieli serii. Wystarczyło posłuchać, jak wspierali w sobotę drużynę przy prowadzeniu 1:0 z Pogonią Siedlce.
Zrobili to, co było obowiązkiem, teraz czas na wyzwanie
Dobrze, Wisła na razie zrobiła to, co miała zrobić obowiązek. Wygrała pięć kolejnych meczów z drużynami, które bronią się przed spadkiem. Ta seria sprawiła, że nie tylko umocniła się w strefie barażowej, ale też wciąż ma szanse na awans bezpośredni. No, ale to jest jak z wyzwaniem w grze komputerowej. Pierwsze poziomy są trochę łatwiejsze, ale jeśli się je przejdzie, to trzeba się już natrudzić przy kolejnych. I teraz te wyzwania nadchodzą. Los trochę pomógł w sobotę. Remis w Warszawie w meczu Polonii z Wisłą Płock był najlepszym rozstrzygnięciem dla krakowian. Wszystko jest jeszcze możliwe. Teraz jednak przez „Białą Gwiazdą” prawdziwe wyzwania. Kolejno mecze z Bruk-Betem Termalicą, Wisła Płock i GKS-em Tychy. One określą wiele.
Kibice, dwunasty zawodnik, wartość dodana
Prawie 21 tysięcy widzów na meczu z Pogonią Siedlce jasno pokazują, że kibice Wisły Kraków przychodzą na mecze przede wszystkim dla „Białej Gwiazdy”, a nie dla atrakcyjności danego widowiska czy rywala, z całym szacunkiem dla siedlczan. I jest to za każdym razem wartość dodana dla Wisły, bo takiego wsparcia w tej lidze w meczach u siebie nie ma nikt. I tym bardziej jest rzeczą skandaliczną, że Wiśle odbiera się w większości meczów wyjazdowych wsparcie jej fanów. Na szczęście nie dotyczy to najbliższego meczu, za co brawa dla Bruk-Betu Termaliki.
