Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła podarowała bramkę Lechowi [ZDJĘCIA]

Bartosz Karcz
Po meczu z Widzewem Łódź, wygranym przez Wisłę 2:1, Cezary Wilk stwierdził, że prawdziwa weryfikacja pomysłu trenera Tomasza Kulawika na ten zespół przyjdzie w meczu w z Lechem Poznań. To spotkanie miało potwierdzić, że "Biała Gwiazda" jest na dobrej drodze, żeby powrócić w górne rejony tabeli. Niestety, nic z tego nie wyszło, bo Wisła zagrała słabe spotkanie i z Lechem przegrała.

Czytaj także:

Tomasz Kulawik wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i wypuścił na "Kolejorza" dokładnie taką samą jedenastkę jak w Łodzi. Znów za ofensywną grę krakowian odpowiadać miał kwartet Ivica Iliev, Łukasz Garguła, Maor Melikson i wysunięty Rafał Boguski. Już jednak pierwsze minuty spotkania pokazały, że z rozbrajaniem defensywy rywali nie będzie tak łatwo jak w Łodzi. Lech mądrze ustawił się w obronie i natychmiast gdy któryś z piłkarzy Wisły próbował szarżować, doskakiwało do niego dwóch trzech przeciwników. W takiej sytuacji receptą mogła być gra na jeden, dwa kontakty, ale z tym wiślacy mieli ogromne problemy. Ich gra w ofensywie wyglądała po prostu źle. Kłopoty pojawiły się również w obronie, bo nie upłynęło nawet dwadzieścia minut meczu, gdy boisko z powodu kontuzji kolana zszedł Arkadiusz Głowacki. Sytuacja wyglądała poważnie, a wstępne diagnozy wskazują, że piłkarz może już nie zagrać w tej rundzie. Po kolejnych dwóch minutach w miejsce Głowackiego na placu gry pojawił się Jan Frederiksen, a Gordan Bunoza został przesunięty do środka defensywy.

Trudno powiedzieć czy ta sytuacja tak wpłynęła na wiślaków, ale faktem jest, że zaczęli grać jeszcze bardziej nerwowo. Tracili piłkę w niegroźnych sytuacjach, a zdarzało się, że wręcz podawali ją do przeciwnika zamiast do partnerów z drużyny.
Z tego lekkiego chaosu, jaki pojawił się na boisku, wyłoniła się jednak świetna okazja, jaką wiślacy stworzyli sobie w 28 min. Po podaniu Cezarego Wilka w sytuacji sam na sam z Jasminem Buriciem znalazł się Maor Melikson. Bramkarz Lecha odważnym wybiegiem zatrzymał jednak Izraelczyka i ciągle było 0:0.

W 35 min mieliśmy rzut wolny dla Wisły. Maor Melikson trafił w mur, ale piłka wyszła na rzut rożny. Krakowianie tak go jednak rozegrali, że kontrę wyprowadził Lech. W pewnym momencie wydawało się, że atak poznaniaków zostanie przerwany, ale fatalne zagranie Jana Frederiksena pozwoliło gościom kontynuować natarcie. Skończyło się na tym, że w pole karne wpadł Szymon Drewniak i pokonał Sergeia Pareikę. Trudno w tym momencie było nie dojść do wniosku, że Wisła tego gola w znacznym stopniu sama sobie strzeliła przez banalne wręcz błędy.

Fakty były również takie, że Lech miał prowadzenie i mógł spokojnie przyjąć Wisłę na swojej połowie, a sam czekać na okazję do kontry. Poznaniacy mogli być z tego faktu tym bardziej zadowoleni, że sami - poza dobrą grą w obronie - nie pokazali w pierwszej połowie niczego wielkiego. Różnica polegała na tym, że jedyną stuprocentową okazję, jaką mieli, zakończyli golem.

Druga połowa rozpoczęła się od ataków Wisły. Nie minęło jednak nawet sześć minut gry gdy mieliśmy przymusową przerwę, bo z trybuny zza bramki Sergeia Pareiko poleciało tyle serpentyn, że trzeba było zarządzić przymusowe sprzątanie pola karnego.
Na boisku tymczasem trener Tomasz Kulawik zdecydował się na zmiany. Najpierw w miejsce Ivicy Ilieva posłał do boju Cwetana Genkowa, a następnie Radosława Sobolewskiego zastąpił Daniel Sikorski. Te zmiany miały zwiększyć siłe ognia gospodarzy, ale poza biciem głową w poznański mur nadal niewiele wynikało z ataków "Białej Gwiazdy". Krakowianie starali się rozgrywać piłkę na bokach boiska, ale gdy przychodziło do decydującego podania, to albo brakowało dokładności, albo piłkę zatrzymywali obrońcy Lecha.
Niewiele przynosiły również stałe fragmenty gry, po których było tylko trochę zamieszania w polu karnym "Kolejorza" i tyle.

Goście tymczasem im bliżej było końca meczu, coraz mocniej koncentrowali się na obronie nikłego prowadzenia. Tylko sporadycznie wyprowadzali kontry, ale niewiele z nich wynikało. Dopiero ostatnie dziesięć minut przyniosło wreszcie prawdziwe okazje wiślakom. Najpierw w idealnej sytuacji w poprzeczkę wypalił Cezary Wilk, a dosłownie chwilę później piłkę z okienka po strzale Rafała Boguskiego wybił Jasmin Burić. Oblężenie bramki Lecha w ostatnich minutach nic już jednak nie dało i punkty pojechały do Poznania.

Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:1)
Bramka: Drewniak 36.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 17 664.
Wisła: Pareiko - Jaliensl, Głowackil (22 Frederiksen), Czekajl, Bunoza - Sobolewski (66 Sikorski), Wilk - Iliev (55 Genkow), Garguła, Melikson - Boguski.
Lech: Burić - Cessay, Kamiński, Arboleda, Henriquez - Trałkal, Murawski - Możdżeń, Drewniakl (60 Linetty), Tonewl (69 Ubiparip) - Bereszyński (77 Djurdjević).

Żółta kartka - Wisła Kraków: Arkadiusz Głowacki, Michał Czekaj, Kew Jaliens.

Lech Poznań: Łukasz Trałka, Szymon Drewniak, Aleksander Tonew.

Kraków: słynne krypty w fatalnym stanie [ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska