Holender zresztą unikał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie na temat gry zawodników, którym dał szansę występu od pierwszej minuty. - Najpierw powiem o swoich wrażeniach samym piłkarzom - stwierdził tylko.
Dość krytyczny w ocenie występu był natomiast Paweł Brożek, autor jedynej bramki na stadionie w Ząbkach.
- Brakowało nam przede wszystkim ostatniego podania. Dochodziliśmy do pola karnego i na tym kończyły się nasze akcje. Nie potrafiliśmy oddać strzału na bramkę, i to na pewno był nasz główny problem. Pamiętam jednak z historii występów drużyn w Pucharze Polski, że czasami zespoły znacznie wyżej notowane odpadały. Dlatego cieszymy się z tego awansu, choć ze stylu, jaki zaprezentowaliśmy, już nie.
Wielkich powodów do zadowolenia nie mógł też mieć Patryk Małecki, który zagrał 90 minut, ale tak jak reszta zespołu, nie zaliczy tego spotkania do wybitnych.
- Takie mecze powinniśmy wygrywać różnicą co najmniej trzech bramek - w swoim stylu mówił "Mały". - Puchary rządzą się jednak swoimi prawami, a takie zespoły jak Dolcan wychodzą na boisko umotywowane na 150 procent. Wiedzieliśmy zatem, że łatwo wcale nie będzie, więc dobrze, że wygraliśmy 1:0 i awansowaliśmy do następnej rundy.
Małecki rzucił też nieco światła na temat swoich ostatnich rozmów z trenerem Maaskantem. Piłkarz nie krył, że jest trochę poirytowany swoją sytuacją w zespole. - Trener powiedział mi, że mam grać szeroko, i tyle - stwierdził zawodnik Wisły. - Nie było jednak między nami nigdy dłuższej rozmowy. Nawet gdy zostałem odstawiony od pierwszego składu po meczu z Polonią Bytom, w którym strzeliłem bramkę, trener nie wyjaśnił mi powodów swojej decyzji. Zdziwiłem się, ale jest, jak jest. Trochę się zdenerwowałem, lecz co mam zrobić? Muszę czekać na swoją szansę i starać się ją wykorzystać.