Władysław Żaroffe postrzegany jest w Nowym Sączu jako żywa historia nie tylko tego miasta. To on, w swoim mieszkaniu przy ul. Lwowskiej, ukrywał przed hitlerowcami Jana Karskiego, który jako emisariusz usiłował przedostać się na Zachód z pierwszymi informacjami o zagładzie Żydów.
Kiedy nastał czas władzy ludowej, Władysław Żaroffe nie mógł czuć się bezpiecznie. Trafił do więzienia NKWD. Na szczęście radziecki naczelnik znalazł w nim partnera do swoich ulubionych rozgrywek szachowych. Choć Rosjanin stale przegrywał, docenił kunszt Polaka i zamiast na Sybir wysłał go do domu.
Jego wszystkie dokonania doceniła fundacja stworzona przez doktor Marię Molendę - Nomina Rosae - Ogród Kultury Dawnej.
Jej głównym celem jest ocalanie pamięci historycznej - głównie o społecznościach, które niegdyś współtworzyły wielokulturowy, barwny obraz Sądecczyzny, a zostały unicestwione przez tragiczne wydarzenia okresu II wojny światowej i lat powojennych.
Właśnie dlatego wręcza Sądeczanom zaangażowanym w dialog międzyreligijny oraz zasłużonym w dbaniu o dziedzictwo historyczne mniejszości narodowych Tytuły Honorowego Ambasadora Sadeckiego Sztetlu.
Laureaci otrzymują szklane statuetki przypominające płomień, w którego wnętrzu znajduje się kula.
- To symbol świata trwającego w płomieniu pamięci - wyjaśnia symbolikę statuetki Łukasz Połomski, historyk zaangażowany w działalność Sądeckiego Sztetlu.
Gala wręczenia statuetki Sądeckiego Sztetlu odbyła się w niedzielę wieczorem w Hotelu Beskid. Uroczystość poprzedza o dobę obchody Europejskiego Dnia Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.
Władysław Żaroffe niestety nie przybył na uroczystość, ze względu na fatalną pogodę. Dlatego też nagrodę odebrała córka laureata, Daniela Szymańska.
Autor: Damian Radziak