
Wnioski po mecz Świt - Legia
Legia Warszawa awansowała do 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski. W Szczecinie wygrała 1:0 ze Świtem Skolwin. Trudno jednak powiedzieć, że pokazała klasę w starciu z trzecioligowcem. Wprawdzie jej wygrana nie wisiała na włosku, ale widać, że po zmianie trenera stołeczny zespół potrzebuje czasy, by wyjść z kryzysu. Zobacz nasze wnioski po meczu Świt - Legia.

Rose zaczął od plusa
Lindsay Rose do meczu w Szczecinie miał w Legii siedem niepełnych występów. W PKO Ekstraklasie i europejskich pucharach zwykle był poza kadrą. Ostatnio był odsunięty od niej za rzekomą niesubordynację. U nowego trenera, jak każdy z legionistów, miał czystą kartę. Zaczął ją zapisywać od dużego plusa, bo strzelił gola. Jak się okazało, zwycięskiego.

Legia bez bodźca
Dla fanów Świtu mecz z Legią był jak święto, bez względu na to, w jakiej sytuacji jest stołeczny zespół. Nic dziwnego, że wokół boiska zebrało się mnóstwo osób. Czy było warto? Patrząc na ich zespół - tak, bo trzecioligowiec postawił twarde warunki i przede wszystkim nie pozwolił na wiele legionistom. Inna sprawa, że ci niezbyt się wysilili. Zespół wciąż gra mało kreatywnie. Jeśli zamiana Czesława Michniewicza na Marka Gołębiewskiego miała dać bodziec piłkarzom, to był on co najwyżej delikatny.

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego? Nie w Legii
Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo, gdy Rafael Lopes dostał od rywala łokciem. Portugalczyk nie dał sobie w kaszę dmuchać, przez to automatycznie został zaatakowany przez resztę zespołu gospodarzy. Nawet z ławki rezerwowych! A legioniści? Ustawili się na boisku i czekali na wznowienie gry...