
CZERWONE KARTKI, ILE MOŻNA?
Żeby nie było, że tylko się czepiamy sędziego Sebastiana Jarzębaka, to akurat z dwóch żółtych kartek dla Wiktora Biedrzyckiego ten arbiter się wybroni bez problemów, choć przy pierwszej swoją dużą rolę odegrały krzyki arkowców... I tutaj trzeba powiedzieć sobie jasno, że czas z tym coś w Wiśle zrobić. Np. porozmawiać o odpowiedzialności. Bo skoro w trzech z czterech meczów ligowych drużyna kończy zdekompletowana, to znaczy, że jest jakiś problem. Duży problem z odpowiedzialnością właśnie. Naprawdę można wymagać, żeby doświadczony obrońca, a przecież takim jest Biedrzycki, który ma już kartkę na koncie, wiedział, że w środku pola można sobie odpuścić mocniejsze wejścia. Te - nazywając rzecz po imieniu - głupie czerwone kartki wiślaków stają się już po prostu mocno irytujące. I wpływają na wyniki.

TO NIE JEST TAK, ŻE TO SIĘ KIEDYŚ TAM ODROBI
Cztery mecze, pięć punktów na koncie, czyli innymi słowy siedem straconych. Taki jest dorobek Wisły na starcie I ligi. I jest to dorobek bardzo, bardzo słaby. I już dzisiaj trzeba sobie powtarzać to bardzo głośno, że punkty w pierwszej, trzeciej czy piątej kolejce ważą tyle samo, co z 30 czy 34. W Wiśle przecież już się o tym przekonali dwa lata temu, rok temu. Bo to naprawdę nie jest tak, że spokojnie, kiedyś się odrobi. O punktowaniu trzeba myśleć od samego początku, a zaprzątnięci europejskimi wyjazdami wiślacy jakby trochę o tym zapominają. Żeby nie okazało się, że wakacyjna przygoda z europejskim biurem podróży Wisła Travel, skończy się takim rachunkiem, że na wiosnę trzeba będzie pozostać w tej samej klasie na kolejny rok. Tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że na tych pucharach to Wisła wiele, żeby nie powiedzieć nic, nie zarobi - patrz sprawa Adama Mandziary... A na braku awansu do ekstraklasy straci bardzo mocno.

DZIWNA SPRAWA Z MECZEM Z MIEDZIĄ LEGNICA
Kiedy Wisła Kraków zagra następny mecz ligowy? Dobre pytanie! Wisła zwróciła się do Departamentu Rozgrywek PZPN o przełożenie meczu z Miedzią Legnica zaplanowanego na 25 sierpnia już kilka dni temu. Biorąc pod uwagę fakt kompromitacji przy układaniu terminarza I ligi, gdy osoby odpowiedzialne za to - nazywając rzeczy po imieniu - totalnie zlekceważyły Wisłę i jej szansę na awans do fazy play-off europejskich rozgrywek i wyznaczyły kolejkę na środek tygodnia, gdy „Biała Gwiazda” miała zagrać w Łęcznej z Górnikiem w tym samym dniu, gdy - co za psikus - będzie rywalizować z Cercle Brugge w Lidze Konferencji, teraz w Krakowie czekają i czekają na odpowiedź, co w sprawie meczu z Miedzią. W poniedziałek tej odpowiedzi wciąż nie było. Może doczekamy się we wtorek. Powiedzieć jednak, że ze strony piłkarskich władz, którym ponoć tak bardzo zależy na dobrym starcie naszych drużyn w Europie, to niepoważne, to nie powiedzieć nic… Dodajmy tylko, że Cercle Brugge swój weekendowy mecz ma przełożony już dawno temu.

W CZWARTEK ZNÓW PIŁKARSKIE ŚWIĘTO PRZY REYMONTA
Możemy narzekać na to, co Wisła Kraków prezentuje w I lidze i będziemy to robić dalej, jeśli ta drużyna nie zacznie wreszcie punktować regularnie, ale jednak nie zapominamy, że rywalizacja „Białej Gwiazdy” w Europie to jest po prostu piłkarskie święto. I to trzeba po prostu szanować, bo w wielu klubach, również tych, które grają dzisiaj w ekstraklasie, mogą tylko pomarzyć o takich wieczorach, jakie wiślacy fundują swoim kibicom tego lata… I szczerze mówiąc, to niech przy ul. Reymonta mają ten problem dalej jak dzielić np. rywalizację w grupie Ligi Konferencji z I ligą. Tak, brzmi to nieco abstrakcyjnie, ale co tam… Niech się stanie. Pierwsze starcie z Cercle Brugge w czwartek. I niech to znów będzie po prostu wielkie wiślackie święto w Europie. A trochę dobrych wspomnień z pucharowej rywalizacji z zespołami z Brugii już w Krakowie mamy… Kto wie, może czas dopisać kolejny rozdział.