NIE BYŁO DO KOŃCA SZCZELNIE W OBRONIE
Wisła straciła dwie bramki w meczu z Rapidem po strzałach z kilkunastu metrów. Oba były precyzyjne, ale też były wynikiem tego, że wiedeńczykom udało się oszukać na tyle obronę krakowian, że mieli w ogóle miejsce do oddania tych strzałów. Doceniając klasę przeciwników, wynikało to po części również z tego, że Wisła w grze obronnej nie była w czwartek do końca szczelna, nie zawsze wiślacy zamykali w pełni światło bramki.

CZASAMI DECYDUJĄ DETALE, ALE TEŻ SZCZĘŚCIE
W futbolu o wyniku czasami decydują detale, również szczęście. Jeśli mówimy o tym pierwszym aspekcie, to w czwartek było nim choćby wyszkolenie techniczne zawodników. Było kilka takich momentów, gdy np. wiślak notował dobry odbiór, ale za moment za mocno wypuszczał sobie piłkę i szansa na zaskoczenie rywali przepadała. Pod tym względem lepiej wyglądał Rapid. Jeśli mówić o szczęściu, to trzeba wspomnieć o słupkach. Bo z jednej strony mieliśmy strzał głową Łukasza Zwolińskiego, gdy piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole. Z drugiej uderzenie Matthiasa Seidla, gdy piłka odbiła się nawet nie od jednego, a dwóch słupków i wpadła do siatki.

BEZCENNA NAUKA DLA MŁODZIEŻY
Takie mecze to ogromny kapitał dla wiślackiej młodzieży. To wręcz bezcenna nauka zagrać przy ponad 30 tysiącach widzów z tak wymagającym przeciwnikiem. I ta nauka na pewno zaprocentuje. Oby już niedługo widać to było w meczach ligowych Wisły.

ZGRYWANIE ZESPOŁU TRWA
Wisła jeszcze nie funkcjonuje w stu procentach tak, jak oczekują tego od niej kibice, również trener. Zresztą sam Kazimierz Moskal mówi o tym głośno, że jest jeszcze wiele do poprawy. Nie ma jednak cudów, przebudowana drużyna potrzebuje czasu, a zgrywanie tej ekipy jeszcze chwilę potrwa. Co jednak istotne, widać w tym zespole radość z gry, entuzjazm. I też całkiem sporo elementów, na których można się już oprzeć budując stopniowo siłę tej Wisły Kazimierza Moskala.