Dziwną sytuację teraz mamy. Niby nie jesteśmy na wojnie ale jednak trochę jesteśmy. Pod względem prawnym na wojnie nie jesteśmy, militarnie też nie, ale już politycznie, mentalnie i emocjonalnie owszem. Nie wywołaliśmy tej wojny; ona nam do niczego nie była potrzebna. Ale jest, toczy się od miesiąca z górą. I nie łudźmy się: będzie nas sporo kosztowała. Czy tego chcemy czy nie, pacyfiści i militaryści, młodzi i starzy, wyborcy prawicy i lewicy - za wojnę zapłacimy wszyscy.
Nazywam to podatkiem wojennym. Tego podatku nikt nie ustanowi i żaden urząd skarbowy nie będzie go inkasował. Pojawi się w postaci uruchomionych inwazją na Ukrainę procesach ekonomicznych, którym w zasadzie nie da się przeciwdziałać. Jeśli narzekamy na inflację, to przygotujmy się, że dalej będzie rosła. Inflacja dotyka nawet Stany Zjednoczone: w lutym osiągnęła tam prawie 8%. Janet Yellen, sekretarz Federal Reserve ostrzegła Amerykanów, że wkrótce zobaczą „jeszcze większy wpływ wojny na inflację w USA”. A przecież Stany od Ukrainy dzieli ocean i tysiące kilometrów. My jesteśmy krajem frontowym. Część inwestorów od nas się wycofa, bo widmo ryzyka i strach zawisły nad całą Europą Wschodnią.
Będziemy drożej płacili niemal za wszystko. Nie tylko dlatego, że pieniądz traci na wartości lecz głównie dlatego, że drożeją paliwo, energia, metale, drewno i żywność. Rzadko kto wie, że Ukraina i Rosja zapewniały światowym rynkom aż 30% pszenicy. Kilka miesięcy temu minister rolnictwa Roman Leszczenko chwalił się, że Ukraina żywi około 400 milionów ludzi (nie licząc własnych obywateli) a do 2030 r. Ukraina zapewni bezpieczeństwo żywności dla 1 miliarda ludności świata” Te ambitne plany unieważniła wojna. Część ukraińskich pól pozostanie nie obsiane. Szykujmy się więc na deficyt słonecznika i oleju słonecznikowego. Nasi rolnicy rwą włosy z głów, ponieważ nawozy podrożały do tego stopnia, że nie wszystkich na nie stać.
I tak na każdym kroku. Nie ma jednak powodu do paniki. Warzywa i owoców będą pewnie odrobinę droższe, ale ziemia odpocznie od chemii. Zamiast z szlachetnej pszenicy durum będziemy jedli chleb i makaron z polskiej pszenicy i wielu z nas nawet nie zauważy różnicy. Zamiast oleju słonecznikowego będziemy używać rzepakowego i korona nikomu z głowy nie spadnie. Gorsze perspektywy przed tymi, którzy budują, bo metale i drewno już kolosalnie podrożały.
Jednak obniżenie wartości naszych portfeli to tylko wycinek problemu. Trzeba dodać do tego ogromny koszt nowych zakupów sprzętu wojskowego, utrzymania dodatkowych żołnierzy, tworzenia obrony cybernetycznej i wszystkich działań zwiększających nasz potencjał obronny. Swój koszt będzie miała też integracja uchodźców.
Jednym słowem, im dłużej trwa wojna, tym większy i bardziej uciążliwy "podatek wojenny" zapłacimy.
Problem w tym, że nie mamy wyjścia. I kiedy najdzie nas ochota narzekać, przypomnijmy sobie, że to wojna o naszą przyszłość. I nie zapominajmy kto nam te kłopoty zafundował i kogo ta wojna krzywdzi bez porównania dotkliwiej niż nas. Pamiętajmy o okaleczonych dzieciach, o ukraińskich chłopakach ginących setkami, o zrównanych z ziemią dzielnicach miast. Wobec tych tragedii nasze problemy z "podatkiem wojennym" są tylko niedogodnością.
- Te osoby nie powinny pić mleka. Jeżeli masz te przypadłości, ogranicz picie mleka
- To są objawy nadmiaru soli w organizmie. Zobacz niebezpieczne skutki uboczne
- Co zużywa najwięcej prądu w domu? Pralka, ładowarka a może lodówka? Sprawdź!
- W Krakowie powstaje handlowe monstrum. Już widać zarys! [ZDJĘCIA Z DRONA]
- Kąpielisko na Zakrzówku zmieniło się całkowicie. Czy na lepsze?
