Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok 25 lat więzienia dla zabójcy spod Gorlic

Artur Drożdżak
Jan P. w ostatnim słowie wyraził skruchę za zbrodnię
Jan P. w ostatnim słowie wyraził skruchę za zbrodnię Piotr Szymaszek
Policja dopiero po 3 latach wpadła na trop Jana P. Teraz sąd skazał go na ćwierć wieku więzienia.

38-letni Jan P. zabił kobietę i trzy lata umykał sprawiedliwości. W końcu wpadł i został skazany. Wczoraj Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał w mocy wyrok sądeckiego sądu na mężczyznę, który bez powodu pod Gorlicami zamordował farmaceutkę z Warszawy.

- Mojej żonie życia to oczywiście nie wróci, ale dobrze, że przynajmniej w taki sposób sprawa się skończyła i ten mężczyzna długo krzywdy nikomu nie zrobi - mówi 50-letni Mirosław O., mąż zamordowanej kobiety. Przyznaje, że niedługo przed śmiercią żony rozmawiali na temat kary śmierci dla zabójców.

- Byliśmy zgodni, że powinno się ją przywrócić w polskim prawie. Nie wiedzieliśmy, że nas osobiście kiedyś ten problem dotknie - opowiada.

Do dziś ma w pamięci datę 24 września 2004 r. Tego dnia jego żona, Grażyna O. zaginęła
w okolicach masywu Magury Małastowskiej koło Gorlic. Przebywała tam we wsi Nowica,
u znajomych. Rano wybrała się na zakupy do Gorlic.

- Chciała kupić sweter i zrobić zakupy spożywcze - zeznała potem jej koleżanka Marta S. Ostatni raz widziano kobietę, gdy wracała z Gorlic do położonej w górach Nowicy. Na miejsce nie dotarła.

- Były tu olbrzymie poszukiwania zaginionej. Wszyscy myśleli, że może zasłabła - opowiada dziś 26-letni Grzegorz Wacek, który prowadzi schronisko na Magurze.

Niestety, następnego dnia znaleziono zmasakrowane zwłoki 50-latki. Okazało się, że ktoś zmasakrował ją drewnianym kołkiem.

Początkowo śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Mimo sprawdzenia
i przepytania turystów z całego kraju, którzy w tym rejonie pokonywali górskie szlaki, nie trafiono na ślad zabójcy.

Sprawdzano nawet groźnych uciekinierów z zakładów psychiatrycznych. Przesłuchiwano też osoby podejrzewane o czyny na tle seksualnym, ale to był mylny trop.

Przełom w sprawie nastąpił dopiero w trzy lata po zdarzeniu, kiedy w wyniku czynności operacyjnych policjanci wytypowali sprawcę zabójstwa - mieszkańca miejscowości Florynka na Sądecczyźnie, 38-letniego Jana P., który w okresie zdarzenia pracował przy wyrębie drzewa jako pilarz.

Na co dzień był zatrudniony w innym nadleśnictwie, w okolice Magury trafił przypadkiem.

Okazało się, że Jan P. po zabójstwie szybko zwolnił się z pracy. Wyjechał na kilka miesięcy do pracy za granicę. Pozbył się też samochodu, który miał w momencie przestępstwa.

- W tamtym czasie, w 2004 roku, mój klient był trudnej sytuacji życiowej. Nadużywał alkoholu, miał żonę w szpitalu, jego firma nie prosperowała należycie i miał kłopoty finansowe - argumentował mec. Marcin Derejski.

Przekonywał, że Jan P. wcale nie jest zdemoralizowany, a ponadto przyznał się do winy. I dlatego adwokat wnosił o niższy wyrok dla swojego klienta.
Zakuty w kajdanki, wysoki, szczupły Jan P. ze spuszczoną głową wyraził skruchę i z kartki powoli, zacinając się,odczytał przed sądem, że żałuje za swój czyn.

- Skrzywdziłem rodzinę kobiety, ale jeszcze bardziej swoją własną. Jestem dobrym ojcem i mężem. Mój czyn był niechciany i nieplanowany, dziś już nie wiem, czy go dokonałem, bo zażywałem leki
- żalił się i prosił o łagodną karę.

Sąd jednak nie miał wątpliwości, że słuszny jest wyrok 25 lat więzienia, który w I instancji wydał Sąd Okręgowy w Nowym Sączu. - Oskarżony jest głęboko zdemoralizowany. Zażywanie leków
i alkoholu jeszcze bardziej go obciąża, bo wiedział, że wtedy staje się dużo bardziej agresywny
- argumentowała sędzia Anna Grabczyńska-Mikocka.

O demoralizacji Jana P. może świadczyć, że bez motywów zabił nieznaną mu, niewinną kobietę. Sędzia zauważyła, że skruchę i żal Jan P. zaczął okazywać, dopiero gdy trafił za kratki, a po samym czynie nikt z domowników nie zauważył, by się zmienił. Co prawda Jan P. przeprosił na procesie rodzinę zamordowanej, ale przeprosiny nie zostały przyjęte przez najbliższych Grażyny O.

- I w takiej sytuacji nie możemy tego uznać za okoliczność łagodzącą. Ponadto dziś przed sądem oskarżony zanegował nawet swoje przyznanie się do winy, więc teraz nie ma żadnych podstaw, by łagodzić mu wymiar kary - podkreśliła sędzia Grabczyńska-Mikocka. Wyrok jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska