https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wysadził się, bo bał się eksmisji

Alicja Fałek
Jacek K., który zginął we wtorek na stawach nad Dunajcem, zdetonował tam ładunek wybuchowy. Wolał się zabić, niż patrzeć jak burzą jego rodzinny dom? Gmina kazała mu się przenieść do innej wsi

„Sytuacja jest dla nas trudna i wiąże się z dużym stresem, który wynika z braku pewności, co do tego, jak ułoży się przyszłość” - napisała w liście do mediów Bożena K. z Chełmca.

Jej rodzinę gmina chce usunąć z domu, w którym żyją od ponad 30 lat. Lokal jest własnością gminy, stoi w samym centrum Chełmca i wójt chce go zburzyć, a na jego miejscu zbudować ośrodek kultury i planetarium. Nakazał wiec rodzinie K. opuszczenie lokalu. Na początku kwietnia pisaliśmy o problemie rodziny i planach wójta.

Eksplozja na Jagodowej

We wtorek 54-letni mężczyzna zginął w wyniku eksplozji pocisku. Stało się to nad stawami przy ul. Jagodowej w Nowym Sączu, niedaleko Chełmca. To był Jacek K. Ojciec rodziny z Chełmca.

Wybuch widzieli wędkarze, którzy lubią łowić w tym odludnym miejscu za wałem nad Dunajcem. Ich relacja była wstrząsająca.

- Usłyszałem wybuch, a potem widziałem tylko strzępy ludzkiego ciała wpadające do wody - opisywał Stanisław Nieć, który wędkował w stawie.

Początkowo policjanci podejrzewali, że 54-latek mógł najechać rowerem na niewybuch. Później jednak ustalili, że mężczyzna interesował się militariami. Przeszukali jego dom, znaleźli w nim amunicję różnego kalibru.

- Były tam przedmioty i składniki, z których można było przygotować materiał wybuchowy - mówi sierż. sztab. Justyna Basiaga, rzeczniczka sądeckiej policji.

Dzień po tragedii policjanci i płetwonurkowie ze straży pożarnej przeszukiwali miejsce wybuchu w poszukiwaniu szczątków ofiary oraz fragmentów ładunku wybuchowego.

Pożegnał się z córką

We wtorek rano Jacek K. rowerem pojechał z Chełmca nad stawy przy ul. Jagodowej w Nowym Sączu, gdzie w dużej odległości od zabudowań, zdetonował ładunek. Rano miał zadzwonić do córki, żeby się pożegnać - podało radio RMF FM.

Podłożem tego desperackiego kroku mogło być widmo eksmisji i ogólnie trudna sytuacja życiowa rodziny. Małżeństwo było bez pracy. Jacek K. miał dorywcze zajęcia. Nie chciał opuszczać domu, w którym mieszkał od najmłodszych lat. Nie godził się na przeprowadzkę do odległego Paszyna. Chciał zostać w Chełmcu. Rodzina K. odmówiła więc opuszczenia domu, powołując się na prawo do lokalu socjalnego w tej samej miejscowości. Gmina skierowała sprawę do sądu. Pierwsza rozprawa miała się odbyć 26 kwietnia.

To mógł być wypadek?

- To ogromna tragedia dla tej rodziny. Nie łączyłbym jej jednak z naszą sprawą - mówi Bernard Stawiarski, wójt Chełmca. Dodaje, że skoro mężczyzna miał niebezpieczne hobby, mógł to być nieszczęśliwy wypadek.

Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu prowadzi śledztwo pod kątem przyczynienia się do samobójstwa i nielegalnego posiadania amunicji.

Psychiatra Anna Szczepanik-Dziadowicz zauważyła, że we wtorek, kiedy doszło do tragedii, wielu jej pacjentów narzekało na pogorszenie samopoczucia. - W tak ciężkich dniach osoby słabsze psychicznie mogą myśleć o samobójstwie - mówi doktor Dziadowicz. - Szczególnie jeśli znajdują się w sytuacji stresującej, która wydaje im się bez wyjścia. Wtedy wybierają skuteczny sposób na odebranie sobie życia.

Wybrane dla Ciebie

Dawid Kroczek, trener Cracovii: Dziękuję za bardzo dobry sezon w naszym wykonaniu

Dawid Kroczek, trener Cracovii: Dziękuję za bardzo dobry sezon w naszym wykonaniu

Kibice Cracovii byli z zespołem do końca. Nie zawiedli się

Kibice Cracovii byli z zespołem do końca. Nie zawiedli się

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska