Dziwne, że monopolistyczna pozycja rosyjskiego giganta gazowego dopiero teraz zainteresowała brukselskich strażników wolnej konkurencji. Z zasady energicznie przeciwdziałają, kiedy fuzja dwu amerykańskich firm grozi skupieniem pod jednym szyldem kilkunastu procent europejskiego rynku, nawet gdyby chodziło o produkcję ołówków.
Gazprom odpowiada za jedną czwartą dostaw do UE podstawowego surowca energetycznego, a niektóre części Unii są zmuszone całkowicie na nim polegać. Tymczasem do tej pory Komisja Europejska dość niechętnie i raczej anemicznie reagowała na poczynania gazowego monopolisty ze wschodu. Częściowo można powyższe tłumaczyć drażliwością Moskwy. Demokratyczny rząd w wolnorynkowym państwie w imię konkurencji sam by zadbał o rozbicie molocha.
Gospodarze Kremla zachowują się tak jakby Gazprom i Rosja tworzyły uświęconą jedność. W naszej części UE, od Bałtyku po Morze Czarne, niepodobna wątpić w nadużywanie monopolu przez Gazprom. Bo czymże innym tłumaczyć na przykład polską zgodę na powiązanie cen zawartości rury jamalskiej z szybującymi notowaniami ropy, gdy na wolnym rynku z rosyjskim gazem skutecznie konkurują ciekły i łupkowy.
Miejmy nadzieję, że nasze przeświadczenie oficjalnie, jasno i stanowczo potwierdzi dochodzenie Brukseli, co da UE podstawy i może bodziec do działania. Lepiej nie myśleć o skutkach innego werdyktu, pośrednio zatwierdzającego dyktat Gazpromu na wschód od Odry. Pierwsza reakcja Moskwy na wieść o wszczęciu postępowania KE była podejrzanie spokojna.
Autor: komentator spraw międzynarodowych, autor książek, wydawca angielskojęzycznego portalu Krakow Info.
Pogryzł kontrolera MPK, nie wiedział, że ma HIV
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!