Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z księdzem po kolędzie. O czym mówią gorliczanie

Lech Klimek
Dla wielu wizyta księdza to stres, dla innych okazja do rozmowy.

Małgorzata Podsadowska z Gorlic przyznała się nam, że podczas wizytacji duszpasterskiej wcisnęła księdzu do kieszeni kopertę, w której było 200 złotych. - Czułam się zakłopotana, gdy zapytał o moje dzieci. Przyznałam się, że żyją w niesakramentalnych związkach. Mam nadzieję, że z czasem dojrzeją do decyzji o ślubie kościelnym - tłumaczy. - Pieniądze dałam na cele parafii jak zawsze. Przecież Pan Bóg łapówek nie przyjmuje - zaznacza.

Koperty tylko na tacę
- Księża nie biorą kopert z pieniędzmi - mówi ksiądz prałat Stanisław Górski. - To reguła wprowadzona przez biskupa w momencie utworzenia diecezji. Ja oczywiście wiem, że starsi parafianie nadal wkładają księżom koperty do kieszeni - mówi.

Dodaje, że jeśli jednak ktoś ma życzenie złożyć ofiarę, to powinien położyć kopertę na tacę w czasie mszy, pisząc na niej: kolęda. To, co zwane jest powszechnie kolędą, poprawnie nazywa się wizytą duszpasterską. Ks. Marek Jaworski mówi, że chcąc być dobrymi pasterzami, księża powinni starać się poznawać wiernych. Odwiedziny parafian to okazja do rozmowy o sprawach codziennych. Wspólna modlitwa ma być zaś dla wiernych umocnieniem.

Jak przygotować się na kolędę - instruują księża podczas ogłoszeń. Na stole musi znaleźć się krzyż i świece, Pismo Święte, woda święcona i kropidło. - Te wizyty bywają różne - opowiada Monika Stasiak, mieszkanka Stróżówki, gdzie kolędują księża z bazyliki. - Ci starsi najczęściej dopytują o zmiany osobowe w rodzinie - dodaje.

W poszukiwaniu kapłana

O swojej tegorocznej przygodzie z kolędą tak opowiada Mateusz Kamiński. - Mam nowy dom w obrębie Starówki, jeszcze nie był poświęcony - relacjonuje. - Nie ma na nim nawet numeru, więc bałem się, że ksiądz do mnie nie trafi.

W dniu, w którym w jego rejonie odbywała się wizyta duszpasterska, Mateusz wyczekiwał księdza na ulicy. Jakoś nie udało mu się spotkać tego, który odwiedzał jego sąsiadów. - W akcie desperacji zacząłem szukać kapłana po okolicznych uliczkach - opowiada. - W końcu dość daleko od domu spotkałem ks. Stanisława Ziajora. Poprosiłem, żeby przyszedł do nas i poświęcił dom.

Mateusz z uśmiechem mówi, że na długo zapamięta radość kapłana, który oczywiście spełnił jego prośbę. Wychodząc zatrzymał się na chwilę w progu i powiedział: - Teraz tak rzadko spotyka się młodych ludzi, którzy szukaliby księdza. - Należy pamiętać, że nasze wizyty u parafian to nie kółko dyskusyjne - mówi ksiądz Marek Jaworski, wikary z bazyliki. - Podstawowym celem kolędy jest modlitwa księdza wraz z parafianami w ich domach, poświęcenie domu oraz błogosławieństwo dla rodziny na cały rok.

Ponadto jest to okazja do przedstawienia programu duszpasterskiego na najbliższy rok. - W czasie wizyt bywa różnie, czasem jest to tylko modlitwa - opowiada ksiądz Marek. - Czasami zdarza się, że ktoś chce wciągnąć kapłana w dyskusję, bywa, że dość trudną - polityczną. Staramy się tego unikać, to nie czas na takie rozmowy.

Ewangelizacji wymagają nie dzieci, a dorośli
Ksiądz Marek z satysfakcją podkreśla również, że wielu wiernych pyta o sprawy kościoła, o sposoby zachowania się w czasie nabożeństw czy też o możliwość uzyskania odpustów.

Agata Wojnarska, również parafianka bazyliki, w czasie tegorocznej wizyty duszpasterskiej zapytała wikarego, ks. Jacka Biela, dlaczego w świątyni nie ma specjalnej mszy dla dzieci. W odpowiedzi usłyszała, że problemem kościoła nie jest ewangelizacja dzieci, ale dorosłych. Najmłodsi parafianie w sposób naturalny, poprzez szkołę, trafiają na religię, przygotowują się do pierwszej komunii, potem bierzmowania, uczestniczą w rekolekcjach. Problemem jest wtórna ewangelizacja dorosłych, którzy z czasem stają się wręcz religijnymi analfabetami.

Ks. Marek, zapytany o odmawiających przyjęcia księdza, chwilę się zamyśla: - Takich odmów wprost to właściwie nie ma. Czasem zdarza się, że zastajemy zamknięte drzwi, zwłaszcza że w tygodniu odwiedzamy parafian od 15.30, wielu z nich jest jeszcze w pracy.

Nie zliczą schodów, które pokonują
Księża z gorlickich parafii odwiedzają wiernych po skończeniu zajęć szkolnych. Po powrocie z pracy mają jedynie czas, by zjeść szybki posiłek i udają się na kolędę. - To wbrew pozorom ciężkie fizyczne zajęcie - komentuje ks. Marek. - Zwłaszcza dla tych, którzy mają kolędę na osiedlach, ciężko zliczyć schody, które trzeba pokonać - dodaje.

Ten rok jest trochę wyjątkowy, więc księża odwiedzający wiernych zostawiają im obok zwyczajowych obrazków również materiały dotyczące Roku Miłosierdzia i zbliżających się Światowych Dni Młodzieży. - Nawiedzając wiernych, staramy się zachęcić choćby dzieci, ale oczywiście też dorosłych do uczestnictwa w grupach parafialnych - stwierdza proboszcz bazyliki Stanisław Ruszel. - Gdy spotkamy u kogoś jakiś problem natury religijnej, sakramentalnej, to oczywiście staramy się pomóc, wskazać drogę wyjścia z impasu.

Proboszcz wyjaśnia też, na co przeznaczane są datki wiernych oznaczone jako te z kolędy. - To wielowiekowa tradycja kościoła, że w czasie wizyt duszpasterskich składane są przez wiernych ofiary - mówi. 30 procent idzie na potrzeby diecezji, 20 proc. na utrzymanie parafii, remonty czy choćby koszty ogrzewania kościoła w zimie. Reszta m.in. na wyjazdy pielgrzymkowe czy letni wypoczynek młodzieży. - Jeśli coś zostaje, jakieś małe kwoty, to trafiają w formie można by powiedzieć kieszonkowego do księży - kończy proboszcz Ruszel.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska