KIerunek Cafe
To miejsce jest inne. Już po kilku minutach czuję, że nie chodzi tu wyłącznie o kawę, choć ta, jest rzeczywiście pyszna. To nie jest tylko kawiarnia – to przestrzeń pełna pasji, wzajemnego wsparcia i dowodu na to, że bariery istnieją głównie w naszych głowach. Jak to jest, że w świecie pełnym pośpiechu, tutaj czas płynie inaczej? Dlaczego ta zwykła z pozoru kawiarenka przyciąga tylu gości, którzy wychodzą stąd odmienieni? W tym reportażu opowiem Wam historię o akceptacji, szansach i sile, która tkwi w różnorodności. Zapraszam Was zatem do Kierunek Café,pierwszej kawiarenki społecznej na terenie powiatu limanowskiego, którą współtworzą osoby niepełnosprawne i wykluczone społecznie. Do miejsca spotkań, warsztatów, pachnącej kawy, do miejsca pełnego ciepła, zrozumienia, które porusza każdego, kto choć na chwilę się tutaj zatrzyma.
Po pierwsze człowiek
– To miejsce to mały cud dla każdego, kto tutaj pracuje, a nam otwiera oczy na drugiego człowieka jeszcze szerzej. Kawiarenkę definiuje hasło: „Z miłości do ludzi” – tutaj człowiek jest zawsze na pierwszym miejscu - podkreśla Karolina Maria Zapała, prezes Stowarzyszenia Kierunek Przyszłość. - Od samego początku naszym celem była praca z dziećmi, młodzieżą i promowanie wolontariatu – dodaje pani Karolina, która sama ma bogate doświadczenie w wolontariacie – pracowała m.in. w Domu Dziecka w Boliwii oraz w Salezjańskim Wolontariacie Misyjnym.
Z biegiem lat działalność Stowarzyszenia Kierunek Przyszłość się rozwinęła, obejmując swoim zasięgiem także seniorów i inne grupy społeczne. – Zawsze miałam z tyłu głowy, że chciałabym zrobić coś dla osób z niepełnosprawnościami. Sama mam siostrę niedosłyszącą – mówi pani Karolina. – Kiedy usłyszała o kawiarni społecznej w Krakowie, pojechała tam z wolontariuszkami. Miejsce i jego idea ją urzekło, postanowiła stworzyć taką kawiarenkę w powiecie limanowskim. Początki jednak nie były łatwe. – Nie znałam środowiska, nie wiedziałam, czy w naszym mieście będzie zapotrzebowanie na takie miejsce, ale bardzo chciałam spróbować – wspomina.
Okazało się, że istnieje projekt, dzięki któremu można pozyskać środki na wyposażenie lokalu oraz zatrudnienie pracowników. Urząd Miasta nieodpłatnie udostępnił lokal. W naborze osób z niepełnosprawnościami do pracy, z pomocą przyszło Stowarzyszenie Św. Brata Alberta w Niedźwiedziu oraz PSONI w Mszanie Dolnej.
- Rozmawiałyśmy również z rodzicami potencjalnych pracowników. Na początku wielu rodziców wyraziło zgodę na podjęcie pracy przez ich dzieci, jednak później część z nich się wycofała. Pojawiły się obawy i lęk, czy ich dzieci poradzą sobie w nowej roli. Tłumaczyłyśmy, że praca będzie polegała jedynie (lub aż) na serwowaniu kawy i herbaty, ale niepokój był duży. Rodzice martwili się, by ich dzieci nie stały się obiektem sensacji, nie były wytykane palcami przez innych. Pytań było mnóstwo. Za nami wiele długich i szczerych rozmów – wspomina pani Karolina.
Dziś kawiarenka zatrudnia 8 osób niepełnosprawnych (Anię 23 l., Wiktorię 22 l., Mariję 20 l., Marcina 47 l., Krzysztofa 36 l., Szymona 22 l., Agnieszkę 27 l., Piotra 30 l.), którym pomagają: Ola, Kasia, Marysia, Dominika, Martyna. Pojawia się też coraz więcej zapytań o pracę. W głowach założycielek kiełkują kolejne pomysły – może krawiectwo, szycie, drobne przeróbki, obrusy okolicznościowe czy świąteczne? Coś, co mogłyby wykonywać osoby z niepełnosprawnościami. Kawiarenka organizuje również baby shower oraz różnego rodzaju imprezy okolicznościowe, co przyciąga coraz więcej zainteresowanych. Oferuje warsztaty dla szkół, przedszkoli, DPS, SDS, rękodzielnicze wieczory dla kobiet.
Po drugie wdzięczność
Na ścianie kawiarni rozkwita namalowana jabłoń. Jej gałęzie, obsypane delikatnymi białymi i różowymi kwiatami pną się po ścianach i suficie. Płatki, muśnięte pędzlem z czułością artysty, zdają się subtelnie drżeć pod niewidzialnym podmuchem wiatru. Autorką tego wyjątkowego malowidła jest Józefa Potaczek z Łostówki, menadżerka kawiarenki, a prywatnie mama Patrycji, która od urodzenia porusza się na wózku inwalidzkim.
– To osoba na właściwym miejscu, ktoś, kto od ponad 30 lat ma doświadczenie z niepełnosprawnością. Od początku objęła nas wszystkich swoją matczyną troską. Jej pokłady cierpliwości i troski są niewyczerpane – podkreślają współpracownicy.
– Osoba z zewnątrz nie jest w stanie zrozumieć potrzeb matki dziecka z niepełnosprawnością, jej lęków o przyszłość, o samodzielność dziecka. Na własnym przykładzie wiem, jak ogromnym wysiłkiem jest opieka – fizycznym, emocjonalnym i psychicznym. To praca przez 24 godziny na dobę: leczenie, rehabilitacja, codzienna troska. Patrzenie na dziecko, któremu nie zawsze możemy pomóc, bardzo boli – tłumaczy pani Józefa.
Dziś, gdy widzi radość osób niepełnosprawnych i wdzięczność ich rodziców, czuje ogromną satysfakcję. - Kiedy patrzę na radość matek, których dzieci pracują w naszej kawiarence, widzę, jak wiele to dla nich znaczy. Te dzieci mogą coś osiągnąć, stać się potrzebne. To świadomość, że gdy rodziców kiedyś zabraknie, ich dzieci sobie poradzą. Wdzięczność tych rodziców jest ogromna. Przez kilka godzin mogą odpocząć, a jednocześnie cieszą się, wiedząc, że ich dzieci są użyteczne i doceniane – podkreśla pani Józefa.
– Po pierwszej wypłacie przyszła do mnie jedna z matek, mówiąc, że jej syn dostał za dużo pieniędzy, bo przecież ona wie, że „on jest słaby” i nie pracuje tak, jak osoba zdrowa. Tymczasem te osoby dają z siebie 200 procent. Robią, co mogą, traktując swoją pracę z ogromnym szacunkiem i wdzięcznością – dopowiada pani Karolina.
Po trzecie edukacja
Jak podkreśla prezes Stowarzyszenia potrzeba jeszcze wiele edukacji w zakresie niepełnosprawności, społeczeństwo wciąż zmaga się z niewiedzą i uprzedzeniami. – Przed otwarciem kawiarenki dostawałam pytania, które mnie szokowały. Na przykład: „Czy w kawiarni będą podawane napoje w plastikowych naczyniach, żeby pracownicy ich nie potłukli?”. To pokazuje, jak głęboko zakorzeniony jest strach i brak zrozumienia wobec odmienności innych osób – tłumaczy pani Karolina.
Na początku osoby z niepełnosprawnościami potrzebowały asysty osób zdrowych, które czuwały nad zamówieniami i pomagały w codziennych zadaniach. Dziś to się zmieniło. Zintegrowali się, wspierają się, troszczą o siebie. Zaskakują swoją empatią i życzliwością. Nie wszyscy potrafią czytać, ale to nie stanowi przeszkody – robią gofry, deserki, parzą różnorodne herbaty, a także zmywają, zamiatają, dbają o porządek.
Pewnego dnia do kawiarenki przyszła 20-letnia Marija z babcią, które schroniły się w Polsce przed wojną na Ukrainie. Kiedy Marija zobaczyła Krzysia i Szymona za ladą, podeszła do nich i zaczęła ich przytulać. – Ja też mam zespół Downa, tak jak wy! Kocham Downy! – powiedziała z uśmiechem. Dziś Marija pracuje w kawiarence i bardzo sprawnie posługuje się językiem polskim.
Tylko raz zdarzył się przykry incydent: Ania roznosiła zamówienia, kiedy trzy kawy na tacy po prostu się rozlały. Zamiast podać je klientom, wróciła za ladę i przygotowała napoje od nowa. Kiedy doniosła zamówienie, usłyszała od jednej z klientek bardzo niemiłe i obraźliwe słowa. Została potraktowana z góry, zarzucono jej „ślamazarność”, zbyt długie oczekiwanie na zamówienie i byle jaką obsługę.
- Każdy, kto przychodzi do kawiarenki, powinien liczyć się z tym, że kawa może być podana pięć minut później, a czasem na talerzyk może rozlać się trochę napoju. Kierunek Café tworzą osoby z niepełnosprawnością, wykluczone społecznie, i to właśnie one nadają temu miejscu wyjątkowy charakter. Są jego fundamentem – tłumaczy pani Karolina.
Jeden za wszystkich
Krzysiu, Ania i Agnieszka pracujący za ladą przysiadają się do naszego stolika. – Uwielbiam tutaj pracować, poznałam wspaniałych koleżanki i kolegów. Przychodzę tu z radością i czuję się tu naprawdę dobrze – opowiada Ania z Mszany. – Kochana Ania – wtrąca Krzysztof, przytulając dziewczynę. – Robię kawę, herbatę. Za pierwsze zarobione pieniądze kupiłam sobie ubranie, plecak dla brata, perfumy – cieszy się Agnieszka. – Aparatka nasza – śmieje się Krzysztof. Zespół wybucha śmiechem, który wypełnia całą kawiarnię ciepłem i radością.
Dlaczego warto tu przyjść? By napić się pysznej kawy i zjeść ciacho – to na pewno, ale też by na chwilę zatrzymać się w tej wyjątkowej przestrzeni, która sprawia, że zaczynamy dostrzegać świat w zupełnie nowy sposób, a nade wszystko – człowieka.
