W ostatni weekend Bawarczycy przegrali kolejny mecz (na 9 ostatnich więcej mieli porażek i remisów niż wygranych!) i stracili pozycję lidera. W Monachium, gdzie ludzie pozdrawiają się (wiem coś o tym), choćby w transporcie publicznym słowami „Grüss Gott” („Szczęść Boże”), zaraz zaczną bić dzwony kościelne na trwogę. Trawestując Sienkiewicza: „Larum grają, panie Rummenigge”. O tytuł „majstra” w Niemczech rywalizują głównie dwa dawne kluby naszej reprezentacyjnej „9”: ten ostatni i ten poprzedni, czyli Borussia Dortmund.
Klub z Zagłębia Ruhry, w którym przez kilkadziesiąt lat grały dziesiątki Polaków, bo przecież ten najludniejszy land Niemiec był terenem tradycyjnej emigracji zarobkowej z Polski (nie mówiąc już o piłkarskiej) - ma punkt przewagi nad monachijczykami, a do końca już tylko pięć kolejek. Widmo detronizacji zagląda w oczy „cesarza” Franza Josefa (Beckenbauera oczywiście). W Lidze Mistrzów Bayern może też tylko wspominać triumf z udziałem oczywiście Polaka - teraz wydaje się to być jak: „Sen srebrny Salomei” (Słowacki się kłania).
Tylko wspomnę, że daleko od Bawarii, a bardzo blisko polskiej granicy - w Stralsundzie, w dawnej NRD, w ten weekend usłyszeliśmy polski hymn. „Mazurek Dąbrowskiego” na niemieckiej ziemi smakuje szczególnie, tak jak zwycięstwa nad Rosjanami w piłce, siatkówce (tu było ich najwięcej), koszykówce czy hokeju (było jedno: 6:4 w 1976 roku…).
Nasz hymn narodowy odegrać musiano w Stralsundzie, bo polscy żużlowcy zdobyli drużynowe mistrzostwo Europy. Cieszę się, że Polacy wygrali już drugi raz z rzędu (DME rozgrywane są dopiero od 2022 roku), a tym większy dla mnie zaszczyt, że byłem Patronem Honorowym tychże mistrzostw Europy, podobnie jak w zeszłym roku.
Z ziemi niemieckiej do polskiej. A tu chwała Lechowi Poznań choć za to, czego dokonał na ziemi włoskiej. Zagrał z Fiorentiną nie tylko o honor, ale o punkty dla Polski w rankingu UEFA. Na jego podstawie oblicza się liczbę klubów z danego kraju w rozgrywkach europejskich pucharów oraz ich rozstawienie. Polska nie ma szans na 5 klubów ani w najbliższym, ani w kolejnym sezonie, ale dzięki świetnej grze „Kolejorza” jest duża szansa na rozstawienie polskich drużyn, a także na rozpoczęcie przez nie udziału w europucharach od późniejszych rund - a to ma wielkie znaczenie. Tyle że opromieniony chwałą w Europie Lech musi w kraju toczyć ciężki bój z Pogonią Szczecin o brązowy medal Ekstraklasy.
