- O pożarze zostaliśmy powiadomieni o 1.40 w nocy. Gdy nasi strażacy jechali do pożaru, już z Zakopanego widzieli łunę ognia - mówi Andrzej Król-Łęgowski, rzecznik prasowy zakopiańskiej straży pożarnej.
Na miejscu okazało się, że pali się drewniany budynek mieszkalny połączony z zabudowaniami gospodarczymi. Akcję gaśniczą utrudniał wiatr halny. - Naszym zdaniem przyczynił się też do tego, że ogień tak szybko się rozprzestrzenił - mówi Król-Łęgowski.
W budynku mieszkało starsze małżeństwo. Gdy wybuchł pożar, zostali ostrzeżeni przez sąsiadów i wybiegli z domu. - 66-letnia kobieta zdecydowała się jednak wrócić do domu po jakieś rzeczy. Jednak nie wyszła już z budynku. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, wynieśli ją nieprzytomną. Była podtruta dymem, miała poparzenia ciała. Pomimo reanimacji nie udało się jej uratować -mówi Król-Łęgowski. Jej mąż również został zabrany karetką do szpitala. Nic mu się jednak nie stało.
W ogniu zginęły także zwierzęta gospodarskie - dwie krowy i byk. W akcji gaśniczej brały udział 23 zastępy strażackie.
Źródło:TVN24