Tak, to nie pomyłka - tuż po północy! Utytułowani specjaliści w dziedzinie prawa konstytucyjnego, zamiast w wygodnych łóżkach otulać swe sędziowskie ciała ciepłymi kołderkami, bez szemrania brnęli przez grudniowe dżdże, by przysięgać w pałacu. Bez szemrania, bez wytchnienia, bez kolacji, a może nawet i bez obiadu pracowali na okrągły zegar dla Polski i dobra Narodu Polskiego.
Wczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w połączeniu z prezydencką szybkością w przyjmowaniu przysięgi doprowadził co prawda do zabawnej sytuacji: zdaje się, że w 15-osobowym trybunale mamy teraz 18 sędziów. Jest kłopot, ale to przecież poważni ludzie, więc może gorszącej bójki o krzesła nie będzie?
Ja, szary obywatel, ze zdumieniem obserwuję ten przypływ nocnej pracowitości. Rozumiem jednak, że rodacy mogą być po prostu zbudowani taką postawa reprezentantów władzy. Przykład idzie z góry, więc teraz zapewne i na dole można się spodziewać podobnego przyspieszenia.
Rodzi ono nadzieję, że coś się w Polsce zmienia. Może moje podanie o odrolnienie gruntu tkwiące od miesięcy w trzewiach urzędu gminy zostanie wreszcie rozpatrzone? - pomyśli zapewne ktoś z optymizmem. Może moja sprawa od lat ślimacząca się w sądzie rejonowym ruszy wreszcie z miejsca? - ucieszy się jakiś entuzjasta. Skoro bowiem w Warszawie prezydent RP się nie oszczędza, to i od innych wybrańców narodu można wymagać większej pracowitości i skuteczności.
Generalnie nadzieja jest. Jeżeli w oparciu o nią obywatele będą się domagać, aby państwo działało sprawniej i skuteczniej, to bardzo dobrze, bo „państwowa posada” nie powinna być synonimem bezsilności i lenistwa. Z drugiej jednak strony widoczne ostatnio na każdym kroku schlebianie nieomylnemu rzekomo narodowi jest bronią niebezpieczną i obosieczną.
Wczoraj minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mówił, że podlega naciskom, aby zakazane od września w sklepikach szkolnych drożdżówki przywrócić do łask. I choć jako lekarz Radziwiłł podkreślał, że żywienie dzieci batonami jest niewłaściwe, to jako funkcjonariusz rządowy obiecał, że w dziedzinie drożdżówek rząd złagodzi restrykcje. Dlaczego? Bo naród przyzwyczajony jest do dawania dzieciom słodyczy.
Pamiętajmy jednak, że naród ma różnych lokatorów. Widać to dobrze właśnie w szkołach, gdzie higienistkom nie wolno urządzać kontroli czystości, bo takie kontrole mogą ingerować w prawa rodziców. Efekt? - wszawica, która większości nauczycielek już ani trochę nie dziwi.
Poprzedni rząd z wszami - i nie tylko - sobie nie poradził. Jeśli ten nowy również nie da rady, pewnie po prostu usłyszymy, że to „wina Tuska”.