Mord w centrum pilnie strzeżonego Krakowa
- Mężczyznom postawiono już zarzuty w Polsce. Nie przyznają się do winy - potwierdza Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury. Obaj pozostaną w areszcie tymczasowym do października br.
Z ustaleń śledztwa wynika, że 25-letni Bartosz P., mieszkaniec Nowej Huty i 50-letni Marek S. ze Świątnik Górnych dopuścili się zabójstwa na krakowskim Kazimierzu przy ul. Berka Joselewicza. Do brutalnego napadu doszło 20 lutego 2009 r. podczas odbywającego się dwudniowego szczytu NATO w Krakowie. Wydawało się, że w mieście nie może być bezpieczniej, bo porządku na ulicach pilnowało pięć tysięcy żandarmów wojskowych, policjantów i strażników miejskich, a przestrzeni powietrznej nad miastem strzegły samoloty AWACS E-3 z jednostki Sił Wczesnego Ostrzegania NATO.
Około godziny 11 przed lombardem zaparkował ford mondeo. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, jeden ubrany był w białą bluzę z kapturem. Bandyci weszli do lombardu, który prowadził 35-letni Sławomir W. Spokojny, cichy, sumienny. Kilka dni wcześniej wziął ślub.
Między przedsiębiorcą a gangsterami doszło do wymiany zdań, szarpaniny, podczas której jeden z mężczyzn pociągnął za spust. W sumie oddano dwa strzały. Motywu zabójstwa do końca nie ustalono, choć zapewne chodziło o rabunek kosztowności. Leżącego na ladzie Sławomira W. znalazł przypadkowy klient.
Mimo blokad rozstawionych w mieście przez policję, bandytom udało się wymknąć obławie.Policja sporządziła i rozesłała portrety pamięciowe mężczyzn, wyznaczono też nagrodę za pomoc w ujęciu sprawców - 10 tysięcy złotych.
Ukryli się w Hiszpanii, tam wpadli w ręce policji, bo zaczęli popełniać kolejne przestępstwa za granicą.
Hiszpanie zatrzymali zabójców z Krakowa
Prokuratura przez cztery lata starała się sprowadzić mężczyzn do kraju, by postawić ich przed sądem, teraz się udało.
- Bartoszowi P., oprócz zabójstwa właściciela lombardu, postawiono kolejny zarzut. Naszym zdaniem w Nowej Hucie dopuścił się usiłowania zabójstwa Mariusza G., któremu zadał kilka ciosów nożem - mówi prokurator Hnatko. Do tego zdarzenia doszło tydzień przed zbrodnią w lombardzie.
Bartosz P. od dawna miał kłopoty z prawem. Jeszcze podczas nauki w zawodówce został z niej wydalony, bo skandalicznie zachowywał się w stosunku do nauczycieli. Był karany za włamania, w zakładzie karnym naruszył nietykalność cielesną innego osadzonego i za to był karany dyscyplinarnie, związał się z grypsującymi.
W kwietniu 2005 r. razem z czterema kolegami dokonał najścia z nożami na mieszkanie w bloku na os. Słonecznym. Jeden z domowników otrzymał cios nożem w brzuch i miał zranioną wątrobę. Śmierć od ciosu nożem w serce poniósł gość w mieszkaniu. Sam Bartosz P. też został ranny nożem w udo i trafił do szpitala.
Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Bartosza P. i trzech jego wspólników na kary po 7 lat więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Sąd Apelacyjny w Krakowie w styczniu 2009 r. uchylił ten wyrok i nakazał powtórzyć proces. Miesiąc później Bartosz P. uciekł z kraju. Wpadł Hiszpanii, teraz już jest w polskim areszcie.
Tak wyglądają najpilniej poszukiwani przestępcy Krakowa [ZDJĘCIA]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+