O sprawie pisaliśmy już, za rumuńskimi mediami, w ubiegłym roku. Rzecz dotyczy okresu między 12 listopada a 7 grudnia 2022, kiedy Hanca i Vina był odsunięci od I drużyny. Trenowali w tym samym czasie co ona, przebierali się w szatni z resztą zawodników, ale zajęcia mieli osobno, na innym boisku, z którymś z asystentów trenera. Byli pomijani w wyborze kadry na mecze.
Obaj zawodnicy zareagowali na tę sytuację roszczeniami wobec Universitatei, argumentując, że uniemożliwia im wykonywanie pracy. Po wejściu w spór z klubem oraz po zmianie trenera zostali przywróceni do zespołu. Ale roszczeń nie wycofali.
Zawodnicy znów teoretycznie normalnie funkcjonują w zespole. Sergiu Hanca gra mało, ale zaliczył kilkunastominutowy występ w ostatnim meczu - 28 stycznia z FC Hermannstadt.
1 lutego Komisja ds. Rozstrzygania Sporów krajowej federacji pilkarskiej odrzuciła żądania obu piłkarzy. Jak piszą rumuńskie media, to orzeczenie nie zamyka sprawy, bo zawodnicy mogą od decyzji odwołać się, a jeśli w Rumunii nic nie wskórają - pozostanie im jeszcze Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu w Lozannie (CAS).
Serwis gsp.ro przytacza opinię prawnika (nie występującego jednak pod nazwiskiem), który przekonuje, że tam Hanca i Vina wygrają: - Jeśli chodzi o CAS, na sto procent odniosą sukces. Praktyka FIFA i CAS w podobnych przypadkach jest jednolita. Izolowanie zawodników od reszty drużyny i oddzielne treningi to forma dyskryminacji i słuszna przyczyna rozwiązania umowy.
Cóż, czekamy więc na to, co jeszcze w tej sprawie się wydarzy... Ionut Vina chce 5,3 mln euro - pięć milionów za zerwanie przez klub kontraktu i 300 tys. euro jako resztę wypłat w ramach umowy.
