Jak twierdzi Janusz Tarnowski, prezes "Polskich Tatr", do których należy m.in. Hotel Tatry na Polanie Zgorzelisko, dopóki nie powstała po sąsiedzku, w Małym Cichem, stacja narciarska, obiekt przynosił rocznie ok. 1 mln zł strat. - Teraz, mimo że hotel wymaga gruntownego remontu, to jednak wychodzi na zero. Sami takimi przychodami byliśmy zdziwieni - podkreśla prezes. Ile korzyści przynosi wyciąg po sąsiedzku wiedzą też doskonale ludzie z Kotelnicy. - Gdy była czynna trasa na Gubałówce i na Kotelnicy, to i narciarze byli - wspomina pan Władysław Palka z Kotelnicy. - Wszyscy tu z nich żyli. Też wynajmowałem pokoje, bo dodatkowy grosz się przydał. Teraz nie ma komu.
Kryzys zaczął się, kiedy zamknięto trasę na Gubałówce, a potem na Kotelnicy. - Pamiętam, jak na Kotelnicy było tłumnie, bo śnieg był naturalny i długo leżał. W dodatku jaki widok na Tatry! - mówi pani Danuta Nowicka, turystka z Krakowa. Kilka miesięcy temu i na Kotelnicę wróciła nadzieja na lepsze czasy. Pojawił się nowy właściciel, który uruchomił wyciąg i skrzyknął grupę ludzi gotowych zainwestować i oddać swoje grunty pod stoki. Wśród nich jest Władysław Palka, który ma ok. hektar w miejscu, gdzie przebiegałyby dwie trasy i gdzie byłby też usytuowany zbiornik z wodą do naśnieżania.
- Jeżeli dojdzie do tych inwestycji, to oddam swoją ziemię, bo myślę, że żyłoby się nam tu lepiej. Może by gości więcej było, może by drogę nam zrobili i sklep - marzy Palka, pokazując budujące się pensjonaty i działki, które sprzedano pod inwestycje. Informacje o planach budowy wyciągów zrobiły już swoje. Kotelnica przygotowuje się do wielkiej zmiany
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Krakowski gang sutenerów uniewinnniony!**