- Do Zakopanego przybyła pociągiem grupa 47 osób z Nowego Targu. Z informacji, jakie do nas dotarły, wynika, że mieli tam być także kibice z Gorlic, którzy sympatyzują z Nowym Targiem - mówi nadkomisarz Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem. - Czy jednak ci z Gorlic naprawdę dojechali, tego nie wiemy.
Kibice z Nowego Targu, pod eskortą policji, dotarli na stadion piłkarski przy ulicy Orkana. Tam okazało się, że spotkanie zaplanowane na godzinę 11.30 nie odbędzie się z powodu padającego deszczu, a momentami także deszczu ze śniegiem. W tym czasie na stadionie było spokojnie, być może dlatego, że nie było tam kibiców z Zakopanego.
Okazało się, że ci rozstawili się po mieście, by zaatakować kibiców z Nowego Targu. - Gdy nowotarżanie wracali ze stadionu na dworzec, doszło do przepychanek, ale szybko je opanowaliśmy - dodaje nadkomisarz Pietruch.
Do prób wszczęcia bójki miało dojść na Krupówkach. Grupa z Nowego Targu szła jednak w obstawie policji, która skutecznie odgrodziła ich od reszty świata. Były więc tylko wulgarne okrzyki i śpiewy.
- Zakopiańscy kibice, których mogło być około 20-30, próbowali rozdzielić tych z Nowego Targu, by potem w mniejszych grupach doszło do bójek w mieście. Podjęli dwie takie próby na dolnej Równi Krupowej, a potem na dworcu - zaznacza rzecznik policji. - Nie udało się im to.
Kibice pociągiem wrócili do Nowego Targu. Jak informuje nas Roman Wolski, rzecznik nowotarskiej policji, podróż przebiegła bez żadnego problemu. Na dworcu kolejowym w stolicy Podhala kibiców przyjęło sześciu policjantów. Sympatycy piłki rozeszli się spokojnie do domów. Na szczęście w wyniku "wizyty" nowotarskich kibiców pod Giewontem nikt nie ucierpiał. Dla zakopiańczyków niedzielne spotkanie pseudokibiców było jednak sporym wydarzeniem.
- Pierwszy raz coś takiego widziałam - mówi pani Wanda, góralka z Zakopanego - Z pięćdziesiąt osób szło i coś śpiewali, takie przyśpiewki kibicowskie. Przed nimi jechały dwa duże radiowozy. Za nimi też była policja. Ale ja nie widziałam, żeby się bili.
- Hej, no to nam się to nasze miasto rozwija - śmieje się pan Władysław Gawlak, góral z Zakopanego.
- Kiedyś to się chłopcy bili, ale na weselach. Mówiło się nawet, że jak było wesele bez bitki, to była słaba zabawa. Teraz widać się będą zakopiany tłukli z tymi, co noszą inne szaliki - dodaje.