Zwierzęta można spotkać przy parkingu busów i taksówek przy Bronka Czecha. - Przychodzą one z lasku wokół Centrum Edukacji Przyrodniczej Tatrzańskiego Parku Narodowego - mówi pani Henryk, miejscowy taksówkarz. - One tu żyją od lat i są już do ludzi przyzwyczajone.
Zwierzęta podchodzą pod ogrodzenie przy postoju, a ludzie je dokarmiają. Sprawa jest znana przyrodnikom z Tatrzańskiego Parku Narodowego. Do tego stopnia, że kilka miesięcy temu zamieścił w tym miejscu tabliczkę z piktogramem, który informuje, żeby nie dokarmiać zwierząt. - Nie wolno im dawać chleba, ten może im szkodzić. Ale owoce, np. jabłka, czy marchewki to tak - mówi pan Henio, który codziennie dokarmia sarny i jelenie, a także tamtejsze wiewiórki.
Dokarmiać zwierzęta zaczęli także turyści. Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego apeluje, by w ogóle nie dokarmiać zwierząt. - To są dzikie zwierzęta, które nie powinny przebywać w miejskiej przestrzeni. Dokarmianie zwierząt rozleniwia je, powoduje, że one uczą się, że w mieście łatwo znajdą pożywienie. A to może doprowadzić do ich śmierci. W mieście bowiem czeka na nie wiele niebezpiecznych przeszkód. Spłoszone przez nadjeżdżający samochód zwierzę w panice zacznie uciekać i np. zabije się na ogrodzeniu, czy jakieś linie - mówi przyrodnik.
Takie przypadek zdarzył się rok temu. Na Antałówce jeleń zaplątał się w liny wyciągu narciarskiego. Zwierzę cierpiało, trzeba było je odstrzelić.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program - odc. 22: Kraków zatracony w zieleni. Serio?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto