Koszmar Galiców zaczął się roku temu, gdy właściciel domu przy ul. Ubocz, gdzie mieszkali, nagle wyrzucił im rzeczy na ulicę. Wtedy pani Elżbieta z dziećmi zamieszkała kątem u krewnych. I zaczęła wydeptywać drogę do magistratu, aby przyznano jej lokal socjalny. Gmina, choć liczy 28 tys. mieszkańców, nie ma żadnych wolnych mieszkań na wypadek nagłych tragedii, np. pożaru czy takich, jak przypadek pani Elżbiety.
Ostatecznie Galicowie zamieszkali w Powiatowym Centrum Interwencji Kryzysowej, ale mogą tam przebywać tylko trzy miesiące, które dobiegają końca. Pani Elżbieta znowu boi się, że wyląduje na bruku.
- Obiecuję, że udzielimy tej rodzinie pomocy - zapewnia wiceburmistrz Wojciech Solik. - Nie odbiorą jej dzieci. W razie konieczności umieścimy rodzinę w internacie w dawnym Technikum Tkactwa Artystycznego.
Radni z komisji rodziny przekonywali, że gmina powinna mieć przynajmniej dwa lokale na wypadek sytuacji awaryjnych. - Można by wybudować dla takich rodzin mieszkania wynajmowane na zasadach czynszowych - zaproponował radny Zbigniew Szczerba.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Kraków: pijany woźnica zabrał życie
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy