O jeleniu w ostatnim czasie pisaliśmy wielokrotnie, bo zwierzę straciło naturalną obawę przed człowiekiem. Pojawiał się głównie w rejonie Antałówki i stacji paliw w pobliżu ul. Chałubińskiego.
W czwartek policja i straż miejska odebrały zgłoszenie, że zwierzę stało się agresywne. Zaczęło szarżować na matkę z dzieckiem w rejonie ul. Broniewskiego. Gdy na miejsce dotarli strażnicy miejscy i pracownicy straży parku, okazało się, że para starszych mieszkańców Antałówki regularnie dokarmiała jelenia jabłkami i resztkami chleba.
Padł ze stresu
W piątek wieczorem nadeszło do komendy policji zgłoszenie, że zwierzę zaplątało się w liny wyciągu narciarskiego w rejonie Antałówki.
Na miejsce pojechał patrol policji i straży miejskiej. Był tam również nasz reporter. Zwierzę mocno się szarpało, by się oswobodzić z uwięzi.
- Wezwaliśmy na miejsce łowczego z Cyrhli, żeby uśpił zwierzę, bo wtedy można byłoby je uwolnić - mówi Edward Wlazło, komendant straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. Łowczy nie zdążył jednak uśpić jelenia. Gdy dotarł na miejsce, zwierzę już nie żyło.
- Najprawdopodobniej jego serce nie wytrzymało stresu - oceniają przyrodnicy.
Zakopane. Jeleń żyje w centrum miasta [ZDJĘCIA]
To wina ludzi
- To, że zwierzę padło, to wina ludzi, całego społeczeństwa. Bo było dokarmiane. Jeleń przez to nauczył się, że w mieście łatwo znajdzie pożywienie. Stracił tym samym instynkt.
Niestety nic nie dały apele Tatrzańskiego Parku Narodowego, żeby dzikich zwierząt nie karmić - mówi komendant Wlazło.
Nie dość, że nauczył się, iż w mieście łatwo znajdzie pożywienie, to na dodatek stał się agresywny, gdy jedzenia nie mógł znaleźć. Nie tylko pogonił matkę z dzieckiem, ale kilka dni temu ukradł plecak z dokumentami dziewczynom, które zrobiły sobie ognisko na Antałówce. Podszedł do siedzących tak blisko, że szukając jedzenia zahaczył rogiem plecak z dokumentami, po czym uciekł. - Ten jeleń pojawiał się blisko ludzi od kilku miesięcy. W ogóle się nie bał, nie płoszyły go nawet przejeżdżające samochody - mówi pan Marek, mieszkaniec Zakopanego.
- Miasto to dla dzikiej zwierzyny miejsce pełne pułapek, które mogą okazać się śmiertelne - mówił wielokrotnie Filip Zięba z TPN. Dokarmiając zwierzęta mamy złudne poczucie, że robimy dla nich coś dobrego. A jest wręcz przeciwnie.
Zakaz dokarmiania?
Skoro do ludzi nie przemawiają apele przyrodników, może miasto powinno wprowadzić zakaz dokarmiania dzikich zwierząt?
- Większym problemem jest to, że ludzie wyrzucają jedzenie na śmieci. Powinni mieć większy szacunek do jedzenia. Należałoby stosować system ostraszania zwierząt - mówi Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego.