Zakopiańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami nie zgadza się z opinią prokuratora i zapowiada odwołanie od decyzji.
- Na pewno sprawy nie zostawimy i będziemy się odwoływać! - podkreśla Beata Czerska, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Zakopanem. - Naszym zdaniem błędem jest to, że nie zostali powołani niezależni biegli, którzy oceniliby działania lekarza oraz fiakra. Zakopiańska prokuratura oparła się jedynie na zeznaniach weterynarza, który przecież był w pewnych relacjach z fiakrami. To dla nas nie jest żaden niezależny ekspert!
Zdaniem Beaty Czerskiej, śledztwo wykazało jedynie, że Jordek był dobrze odżywiany i mógł pracować.
Z umorzenia śledztwa zadowoleni są natomiast fiakrzy wożący turystów do Morskiego Oka. Nie chcą wypowiadać się dla mediów, lecz nieoficjalnie mówią, że teraz po takim orzeczeniu prokuratury mogą śmiało wszystkim spojrzeć w oczy.
- Powtarzaliśmy od lipca i nadal powtarzamy, że nie znęcamy się nad naszymi końmi, że traktujemy je jak członków rodziny. Może teraz nam ludzie wreszcie uwierzą! - tłumaczą górale.
Do tragedii - przypomnijmy - doszło 14 lipca na drodze do Morskiego Oka. Koń Jordek, należący do fiakra Tadeusza S., po przewiezieniu turystów z Palenicy Białczańskiej na Włosienicę padł.
Wydarzenie to, sfilmowane przez jednego ze świadków, wywołało prawdziwą burzę w całej Polsce oraz ogólnonarodową dyskusję, czy górale powinni tak wykorzystywać zwierzęta.
Pojawiły się nawet głosy, by zakazać im wożenia turystów w górach. Sprawą rzekomego znęcania się przez Tadeusza S. nad koniem Jordkiem poprzez niewłaściwe odżywianie i zmuszanie zwierzęcia do ciężkiej ponadnormatywnej pracy, w wyniku czego ono padło, zajęła się zakopiańska prokuratura. Po przesłuchaniu - jak podkreśla prokurator rejonowy Zbigniew Lis - bardzo wielu świadków śledztwo zostało umorzone.
- Ze zgromadzonego materiału dowodowego wynikało jasno, że nie było żadnych negatywnych zjawisk ze strony właściciela konia, które wskazywałyby na to, że znęcał się on nad zwierzęciem - podsumowuje prokurator Lis. - Zwierzę było dobrze odżywione, według weterynarza było też w dobrej kondycji, a świadkowie zeznali, że właściciel dbał o nie. Padło z przyczyn natury obiektywnej. Lekarz stwierdził kolkę.
Prokurator dodaje też, że nie ma żadnego dowodu, aby fiakier przewoził w czasie feralnego kursu więcej osób, niż to dopuszczają przepisy. - Nie zasięgaliśmy opinii niezależnego biegłego, ponieważ nie było takiej potrzeby - zaznacza prokurator. - Zgromadzony materiał dowodowy pokazał nam faktyczny stan rzeczy, a powoływanie biegłego tylko niepotrzebnie przeciągnęłoby całą procedurę.