https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fiakier uderzył dłonią konia w pysk, gdy ten upadł w drodze do Morskiego Oka. Prokuratura nie widzi podstaw do zarzutów

Marcin Szkodzinski
Koń przewrócił się na drodze do Morskiego Oka
Koń przewrócił się na drodze do Morskiego Oka Kadr z filmu VIVA
Prokuratura Rejonowa w Opatowie (woj. świętokrzyskie) zajmowała się wydarzeniem, do którego doszło na trasie do Morskiego Oka 3 maja 2024 roku. Po upadku konia woźnica klepnął konia w nozdrza, po czym zwierzę wstało. Organizacje broniące praw zwierząt zarzucały znęcanie się nad zwierzęciem, prokurator jednak nie dopatrzył się czynów zabronionych.

We wtorek 30 grudnia Prokuratura Rejonowa w Opatowie umorzyła dochodzenia w sprawie konia, którego po potknięciu się i upadku na drodze do Morskiego Oka w Tatrach fiakier cucił poprzez uderzenie otwartą dłonią w pysk. Obrońcy praw zwierząt informowali wówczas, że doszło do znęcania się nad zwierzęciem poprzez zadanie mu bólu. Zdanie biegłego lekarza weterynarii jest przeciwne.

Upadek konia na drodze do Morskiego Oka

Do zdarzenia na drodze prowadzącej z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy (droga do Morskiego Oka) doszło 3 maja 2024 roku. Koń o imieniu Lizus potknął się i upadł. Fiakier powożący zaprzęgiem widząc, że koń nie wstaje zdjął uprząż i klepnął konia w pysk, aby pobudzić go do reakcji. Zwierzę od razu wstało.

Całe zdarzenie nagrane zostało przez jednego z turystów przechodzącego obok leżącego konia. Nagranie opublikowała Fundacja VIVA.

Chwilę po zdarzeniu i burzy komentarzy w internecie pojawiło się nagranie prezesa fiakrów, który odniósł się do wydarzenia. - Koń się potknął i przewrócił. Natura konia jest taka, że jak się przewróci, to leży nieruchomo i nie wstaje. Został wprzęgnięty i lekkim bodźcem pobudzony wstał od razu - tłumaczył Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka. - Na miejscu były służby parku, był też lekarz weterynarii, który zbadał konia i jest on zdolny do pracy. Upadek nie miał nic wspólnego z przemęczeniem koni. Wypadki w każdym transporcie się zdarzają, więc u koni też będą się zdarzać - mówił góral.

Wyjaśnieniem sprawy zajął się prokurator, który po otrzymaniu opinii biegłego lekarza weterynarii nie przychylił się interpretacji obrońców praw zwierząt. Prokurator rejonowy Rafał Kobiec w rozmowie z PAP stwierdził, że nie doszło do znęcania się nad zwierzęciem, a upadek konia był przypadkowy. Ponadto sposób cucenia konia poprzez klepnięcie dłonią w pysk jest powszechnie stosowany.

Sprawą transportu zajęło się Ministerstwo Klimatu i Środowiska

Po upadku konia drodze do Morskiego Oka rozgrzał ponownie temat likwidacji transportu konnego w tym, miejscu. Fundacja VIVA postuluje w tej sprawie od wielu lat.

W siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego zorganizowane zostało spotkanie, w którym udział wzięli przedstawiciele wozaków, samorządów, parku, ministerstwa, Parlamentu oraz fundacji i stowarzyszeń broniących praw zwierząt.

Efektem kilkugodzinnych rozmów podczas których pod siedzibą TPN zgromadzili się wszyscy wozacy pracujący na drodze do Morskiego Oka, było porozumienie składające się z 12 postulatów. Wśród nich znalazły się m.in. zmniejszenie ilości osób przewożonych i wznowienie testów nad pojazdami elektrycznymi.

W grudniu 2024 roku TPN zakupił cztery elektryczne busy, które mają być alternatywą dla transportu konnego. Transport ma zacząć funkcjonować zaraz po ustąpieniu śniegu na drodze, jednak starosta tatrzański, który jest zarządcą drogi, nie wyraził jeszcze na to zgody.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska