Chodzi o napad na zakład jubilerski, do jakiego doszło w sobotę przed godziną 13. - Napastnik to mieszkaniec Słowacji, z okolic przygranicznej Trsteny - mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
Mężczyzna wchodząc do sklepu najpierw udawał, że jest zainteresowany zakupem biżuterii. Gdy pracownice zakładu pokazywały mu kosztowności, wyciągnął gaz i atrapę pistoletu.
- Pracownice i właściciel nie dali się sterroryzować. Zaczęli się szarpać z napastnikiem. Ten wybiegł ze sklepu, ale został ujęty - mówi Wieczorek.
Okazało się, że mężczyzna przyjechał na napad... rowerem. W innej zaś części miasta zostawił swój samochód, do którego ostatecznie nie dotarł.
Co więcej, ów 25-latek wcześniej w podobny sposób próbował okraść jubilera w Nowym Targu. Do zdarzenia doszło kilka dni wcześniej - we wtorek 8 września. Wtedy obsługa również nie dała mu się sterroryzować. Mężczyzna jednak zdołał uciec.
Napastnik przyznał się do zarzucanych czynów. - Usłyszał dwa zarzuty rozboju w Zakopanem i Nowym Targu. Grozi mu za to kara więzienia od 2 do 12 lat - mówi Zbigniew Lis, prokurator rejonowy w Zakopanem.