Wyniki są zaskakujące. Okazuje się, że najaktywniejszy w pytaniu o miejskie sprawy jest dziś... Jerzy Jędrysiak, który jeszcze w poprzedniej kadencji (jeśli chodzi o interpelacje) był "średniakiem". Między bajki można włożyć natomiast zapewnienia radnych, którzy, by dostać się do rady po raz pierwszy, podczas kampanii twierdzili, że wniosą do niej entuzjazm i pracowitość. Przykład? Kacper Gąsienica Byrcyn, który nie interpelował ani razu.
Jędrysiak: mówię jak jest
Najaktywniejszym radnym w tej kadencji jest na razie profesor Jerzy Jędrysiak. Na 9 sesjach (10 była sesją uroczystą, na której interpelacji nie składano), w punkcie "interpelacja i wolne wnioski" zabierał głos sześć razy.
- Pytałem o różne rzeczy. Moim zdaniem, ważne dla miasta i mieszkańców - mówi profesor. - Z tego, co pamiętam, pytałem np. o sposób, w jaki łatane są dziury w miejskich drogach, czy też kilkakrotnie mówiłem o potrzebie budowy hospicjum. Miło mi, że dzięki temu jestem najaktywniejszym radnym. Uważam, że zabieranie głosu na sesjach to mój obowiązek. Po to zostałem radnym, by dbać o miasto, a tego nie da się zrobić siedząc cicho.
Małomówny Kalata...
Zaraz za Jędrysiakiem w naszym rankingu są Maciej Wojak i Jacek Kalata. Obaj złożyli po 4 interpelacje. O ile w przypadku Wojaka taki wynik oznacza pytania do burmistrza z podobną częstotliwością jak w poprzedniej kadencji, to już w przypadku Kalaty tylko 4 interpelacje są rozczarowaniem. W poprzedniej kadencji, gdy Kalata nie był jeszcze radnym, głos jako gość zajmował na każdej sesji. Ba, gdy mu tego raz zabroniono, zaczął nawet okupację sali obrad. Dziś, gdy dostęp do mównicy pan Jacek ma nieograniczony, zabieranie głosu najwidoczniej nie jest już jednak dla niego pasjonujące.
Młodzi nie są ambitni?
Kolejna - największa - grupa radnych to tzw. " średniacy", którzy nazbierali od 1 do 3 interpelacji. Do tej grupy zaliczyć trzeba: Bartłomieja Bryjaka, Józefa Figla, Stanisława Majerczyka i Zbigniewa Szczerbę (wszyscy zabierali głos po 3 razy) oraz Marka Donatowicza, Jacka Hermana, Krzysztofa Wiśniowskiego (po 2 interpelacje) czy też Łukasza Filipowicza, Jana Gluca, Andrzeja Hyca, Wojciecha Tatara (zabierali głos tylko raz).
Dla wielu wyborców największym zaskoczeniem jest obecność w tym gronie radnych Bryjaka i Filipowicza. Ci zaraz po wyborach określani byli jako "młode wilczki". Mieli ostro pracować na rzecz miasta, chociażby w takich sprawach jak park kulturowy, budowa nowych wyciągów czy organizowanie dodatkowych imprez kulturalnych.
Jest dieta..., siedzą cicho!
Najbardziej wstydzić powinni się jednak radni, którzy mimo iż są w samorządzie pół roku, interpelacji na sesjach nie złożyli ani razu. Takich osób jest aż siedem (Zbigniew Figlarz, Kacper Gąsienica Byrcyn, Andrzej Jasiński, Grzegorz Jóźkiewicz, Bożena Solańska, Paweł Strączek oraz Jan Topór Jasica).
- Czyżby ci radni poszli do miasta tylko dla diet i zaszczytów? - zastanawia się Marta Wilk, mieszkanka Zakopanego. - Przecież w naszym mieście jest wiele rzeczy do zrobienia i radni powinni to widzieć. A jak widzą, to niech mówią o tym burmistrzowi. W końcu po to są - dodaje.
Ze słowami kobiety nie zgadza się jednak radny Zbigniew Figlarz. - Ja nie interpeluję na sesjach (w poprzedniej kadencji nie zrobił tego ani razu - przyp. red.), bo jestem trochę nieśmiały - mówi radny. - Dodatkowo rzadko mi się zdarza, żeby mieszkańcy zgłaszali mi jakieś problemy, które trzeba naprawić w mieście - tłumaczy, po czym dodaje, że aktywniejszy jest na komisjach, gdzie głos zabiera bardzo często.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
