Czytaj też:
Polecenie urzędników wykonali tylko dwaj handlarze. - Czuję się oszukana - mówi naczelnik skarbówki, Małgorzata Kabata-Żbik. Zapowiada częste kontrole na Krupówkach.
O tym, że wszystkie osoby, które wygrały ogłoszony przez miasto przetarg, muszą mieć kasę fiskalną - skarbówka poinformowała handlarzy już pod koniec stycznia 2011 roku. Sprzedawcy, którzy dotychczas nie mieli kupionej kasy fiskalnej, mieli to zrobić w ciągu miesiąca. Pierwszego lutego okazało się jednak, że z 13 właścicieli popularnych fasiągów (legalne stoiska z oscypkami przypominają kształtem wóz konny - przyp. red.) kasę fiskalną zakupiła tylko jedna osoba. Skarbówka dała więc handlarzom dodatkowy tydzień na zakupienie kas.
- Ostateczny termin minął w poniedziałek - mówi Małgorzata Kabata- Żbik, naczelnik zakopiańskiego Urzędu Skarbowego. - Wówczas okazało się jednak, że handlarze złamali dżentelmeńską umowę, jaką z nimi zawarłam.
Pani naczelnik wyjaśnia, że na początku roku powiedziała handlującym serkami, że w momencie gdy kupią oni kasy fiskalne i będą na nie nabijać wszystkie transakcje, ona nie zleci swoim pracownikom, by sprawdzili ich ewidencję podatkową z poprzednich lat.
- Wszyscy przystali wówczas na tę propozycję - twierdzi naczelnik. - Teraz okazało się jednak, że handlarze wycofali się z umowy. Przyszli do mnie i stwierdzili, że nie kupią kas, bo miesięcznie ich stoiska przynoszą dochód jedynie około 1,5 tysiąca złotych. Pytam więc, jak to możliwe, że mogą płacić miesięczny czynsz za stoiska w wysokości czasem większej jak pięć tysięcy złotych? Albo więc handlarze grubo dokładają do swoich interesów, albo kłamią w zeznaniach dochodowych - zastanawia się naczelnik. By wyjaśnić rozbieżności, zapowiada częste i szczegółowe kontrole handlarzy.
Widmo kontroli podzieliło samych handlujących.
- A niech przychodzą i sprawdzają mnie nawet przez cały dzień - mówi Barbara Sarna sprzedająca oscypki na górnych Krupówkach. - Nie mam nic do ukrycia. Handel oscypkami to w tej chwili już żaden biznes. Ja zarabiam praktycznie tylko na czynsz za stoisko, za które płacę 3 tysiące złotych. Ustoi się człowiek na mrozie i co zarobi... marne kilkadziesiąt złotych dziennie! Jak urzędnicy ze skarbówki nie wierzą, to mogę się z nimi zamienić. Oni staną na stoisku, a ja za ich pensję będę siedzieć w ciepłym biurze - denerwuje się kobieta. Kategorycznie zapowiada, że kasy fiskalnej nie kupi, bo nie ma za co.
Inaczej myśli jednak Marek Gawlak, również handlujący serkami na Krupówkach.
- Jeśli kontrole skarbówki będą naprawdę uciążliwe, to w końcu zdecyduję się i kupię tę kasę - mówi góral. - Lepiej mi będzie wydać te kilka tysięcy złotych na jej zakup niż stracić miejsce pracy - mówi rozgoryczony mężczyzna.
Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!