Mieszkańcy Rudawy w gminie Zabierzów coraz częściej skarżą się, że uciążliwości związane z modernizacją linii kolejowej są nie do zniesienia.
Co rusz są zamykane przejazdy, z czym ludzie się liczyli, jednak nie spodziewali się wielu innych kłopotów. A mają znienacka zamknięte ulice bez przejść dla pieszych, a ponadto głośniki i gongi na dworcu kolejowym ustawione tak głośno, że w okolicznych domach całymi nocami jest jak na peronie. - Teraz tu nie da się żyć - mówią ludzie z Rudawy.
Ostatnio wykonawcy prac modernizacyjnych zamknęli ulice Kolejową.
- Dla samochodów zrobili objazd około 1,5 kilometra. Natomiast dla starszych mieszkańców, którzy chodzą pieszo to ogromna uciążliwość. Skarżą się i ubolewają, że nie wiedzieli wcześniej nic o rozkopaniu i zamknięciu ulicy - mówi Marcin Cieślak, sołtys Rudawy.
- Przy tak wielkiej inwestycji jak modernizacja linii kolejowej należało pomyśleć nie tylko o objazdach, ale także o alternatywnych przejściach dla pieszych. Można było zrobić tymczasową kładkę lub, co jeszcze wygodniejsze dla wykonawców, otworzyć wykonane już przejście podziemne pod torami. Jest gotowe, stoi nieużywane, a ludzie z drugiej strony torów, idąc pieszo, nadkładają po 1,5 kilometra za każdym razem, gdy wychodzą z domu - wskazuje sołtys.
Kolejarze i wykonawcy nie mają sobie nic do zarzucenia. - Harmonogram robót PKP uzgadniało z gminą. Tymczasowa organizacja uwzględniała zamknięcie tej drogi i organizowanie objazdu - mówi Paweł Sima, kierownik budowy.
Zaznacza, że zamknięcie ulicy zaplanowano na dwa tygodnie i lada dzień zostanie otwarta. Na pretensje mieszkańców, że nie byli powiadomieni o zamykaniu drogi odpowiada: -Takie działania wynikały z harmonogramu. A my nie chodzimy od domu do domu, żeby poinformować o zamykaniu ulicy.
Ludzie mówią, że poinformowanie sołtysa i wywieszenie kartek nie powinno przekraczać możliwości firmy, która wskazuje, że gmina była informowana. Mieszkańcy są tym bardziej oburzeni, że gdy zwracali wykonawcom uwagę, to narazili się na ich kpiny.
- Dotarły do mnie informacje o robotnikach wyśmiewających starszą osobę, która żaliła się, że ma trudności z dotarciem do centrum wioski. Przy tych wszystkich uciążliwościach ta arogancja jest wyjątkowo denerwująca - mówi Marcin Cieślak.
Sołtys żałuje teraz, że podczas rozpoczynania prac przy inwestycji kolejowej łagodził oburzenie mieszkańców. Trzeba było od początku postępować ostro i kategorycznie. Teraz walczy ze zbyt głośnymi gongami i głośnikami na dworcu.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto