Miejscowe źle rozpoczęły mecz. Długo nie mogły się odnaleźć, więc przy stanie 12:18 wydawało się, że to wadowiczanki zrobią pierwszy krok. - Stawka pojedynku na początku sparaliżowała moje dziewczęta – tłumaczy Renata Wacławik, trenerka Sokoła. - Jednak potem Łabuz zaczęła dobrze zagrywać, a – skoro rywalki miały kłopoty z przyjęciem – kończyliśmy akcję na siatce.
Wadowiczanki miały dwie piłki setowe, ale nie potrafiły postawić kropki nad „i”. - Popełniliśmy proste błędy, które nie powinny się zdarzyć na tym szczeblu rozgrywek – uważa Grzegorz Gacek, trener Skawy. - Drugą piłkę setową oddaliśmy przez błąd tzw. przejścia dołem, choć dobrze zakończyliśmy akcję.
W drugiej partii zatorzanki kontrolowały grę, bo rywalki długo nie mogły zrozumieć, jak mogły przegrać seta otwarcia.
W trzecim starciu miejscowe znowu musiały odrabiać straty. Było 4:9, czy 12:18. Jednak w końcówce zatorzanki znowu okazały się skuteczniejsze. - Zabrakło nam chłodnych głów _– uważa Grzegorz Gacek. - _Pierwszego i trzeciego seta to nie rywalki wygrały, tylko my przegraliśmy. Piłki szczęśliwie dla rywalek wpadały w nasze pole w wyniku nieporozumień dziewcząt na parkiecie.
- Przed barażami nie graliśmy sparingów. Chcieliśmy na głodzie gry przystąpić do decydującego starcia – zwraca uwagę Renata Wacławik.
Sokół Zator – Skawa Wadowice 3:0 (27:25, 25:15, 25:23)
Sokół: Cichoń, Żmudzińska, Wróblewska, Dudziak, Łabuz, Jurkiewicz, Skrobowska (libero) oraz Motyka i Szczygieł.
Skawa: Palmirska, Stopyra, Szajewska-Skuta, Widlarz, Ryczko, Kasperek, Kuligowska (libero), Panek (libero) oraz Żmuda, Sobaniec, Kolasa, Sordyl.