Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdzisław Potocki, żołnierz, nauczyciel, pasjonat historii, miłośnik zabytków

Tomasz Pruchnicki
Ulicą Karwacjanów powoli do góry idzie starszy pan w garniturze, trzymając w ręce teczkę. Nie spieszy się, bo wie, że do domu przy ulicy św. Mikołaja 5 ma jeszcze kilkadziesiąt kroków. Jest czerwiec 1983 roku i wraz z zakończeniem roku szkolnego w Zespole Szkół Budowlanych inżynier Zdzisław Potocki przejdzie na zasłużoną emeryturę. Jak pokaże następne trzydzieści dwa lata, czas odpoczynku był tylko tym na papierze.

Chodząc ulicami naszego miasta, kłaniają się panu profesorowi osoby w różnym wieku. Jako wychowawcy i nauczycielowi wielu pokoleń techników budownictwa i fachowców w wielu zawodach. Do końca życia nie pozbył się nawyku „oglądania za siebie, czy ktoś idzie za nim” Wzięło się to z czasów okupacji hitlerowskiej i następnych lat po wyzwoleniu.
Zdzisław Potocki urodził się 7 czerwca 1921 roku w Dubiecku koło Przemyśla. Mając trzynaście lat, przybył wraz z rodzicami i dwoma braćmi do Gorlic, gdzie jego ojciec Ignacy wybudował dom i otworzył zakład stolarski. Senior Ignacy Potocki jeszcze w latach sześćdziesiątych siadał w fotelu bujanym w ogrodzie od strony ulicy Krakowskiej i paląc fajkę, opowiadał dzieciakom, które lubiły bawić się w pobliżu różne krótkie historyjki z przeszłości.
Do 1939 roku Zdzisław Potocki ukończył cztery klasy gimnazjum. Kiedy wybuchła wojna, jako ochotnik pełnił służbę patrolowo-wartowniczą i saperską. Gdy wojska hitlerowskie zbliżały się do Gorlic, 6 września Komenda Garnizonu poleciła mu wraz z innymi ewakuację na wschód. Poprzez Jasło, Krosno i Sanok dotarł wraz ze swoim bratem Bolesławem do Dubiecka na krótki postój. Potem do Birczy, gdzie zostali przemundurowani i otrzymali nową broń prosto z magazynów.
W tej miejscowości nocą 9 września zostali zrzuceni spadochroniarze niemieccy i wywiązała się potyczka. Niemcy uciekli do pobliskiego lasu, nie podejmując większych działań ofensywnych. Następnie wraz z oddziałem trafił na krótki postój do Przemyśla. Kolejny rozkaz i wymarsz do Lwowa. Tam przegrupowanie i wymarsz do Brzeżan. W tej miejscowości został na nowo umundurowany i wcielony do regularnego oddziału wojskowego piechoty. Jego oddział poprzez Tyśmienicę dotarł do Stanisławowa. W ramach służby obstawiali dworzec kolejowy, legitymując podróżnych.
Kiedy opuścili miasto, za rogatkami na drodze 17 września zostali rozbrojeni przez sowieckie wojsko i internowani. Wiedzieli, że w okolicy ukryło się pięć lub sześć kompanii Wojska Polskiego, ale nie ujawnili tej informacji podczas przesłuchania. Zamieszanie było bardzo duże i napływały sprzeczne informacje, co do aktualnej sytuacji. Jako młody chłopak umiał się „gdzieś zapodziać” i udała mu się ucieczka z niewoli, symulując wcześniej konieczność oddalenia się „za potrzebą” w okoliczne zarośla. Przemieszcza się nocami w cywilnym ubraniu. Mundur ma spakowany w plecaku. Śpi na skraju lasu i w przygodnych stodołach. W jednej z takich noclegowni „pożycza” stare ubranie „do młocki” i poprzez Kałusz, Drohobycz oraz Sambor dociera do Ustrzyk Dolnych. Wszędzie są patrole wojskowe, legitymowanie cywilów i zatrzymywanie do wyjaśnienia. Bardzo niebezpieczny czas od świtu do nocy przeczekuje w zagajnikach i zaroślach. W nocy przekracza rzekę San w rejonie Soliny i 15 października 1939 r. dociera do domu w Gorlicach, witany przez rodzinę.
Podczas okupacji przez zakład stolarski jego ojca przewijało się dużo ludzi, w tym wielu partyzantów. Pan Zdzisław co dzień dzielił czas pomiędzy naukę w liceum, tajne nauczanie, pracę w tartaku u pana Gellera, a działalność podziemną. Takie czasy - młodość, brawura i pierwsza miłość „na zabój”, która nie przetrwa próby czasu. W grupie przyjaciół uczęszczał na tajne nauczanie w różnych mieszkaniach na terenie miasta i miejsca te w 1996 roku za jego inicjatywą zostaną oznaczone na elewacjach budynków granitowymi, pamiątkowymi tablicami.
Po wyzwoleniu Gorlic w 1945 roku zdaje maturę. Czasy znowu zrobiły się niebezpieczne. Tym razem tajną organizacją, do której należał wraz z bratem podczas wojny, zaczyna interesować się Urząd Bezpieczeństwa. Ostrzeżeni przez „dobrych ludzi” wieczorem zostają wyposażeni przez ojca w pieniądze, jedzenie i ubranie i jeszcze tej samej nocy muszą uciekać z Gorlic. Docierają do Wrocławia, gdzie nikt ich na razie nie będzie szukał. Podejmuje naukę na nowo utworzonej Politechnice Wrocławskiej na Wydziale Architektury. Większość profesorów przybyła z utraconego Lwowa. Przed zbliżającą się zimą, 13 października od Pełnomocnika Rządu R.P. na m. Wrocław otrzymuje jedną izbę na jedną osobę w parterze budynku przy ulicy Adolfa Hitlera 11. Przydział pokoju jest w języku polskim i rosyjskim z odręczną adnotacją „tymczasowo”. Ciekawostką jest, że pod polskim tekstem jest podpis czerwoną kredką i inny podpis pod tekstem po rosyjsku. Świadczy to o tym, że wszystko musiało być „zatwierdzone” przez pełnomocników okupacyjnej strefy radzieckiej.
Z czegoś trzeba było jednak żyć. Poza nauką podejmuje pracę w jednym z nowo utworzonych przedsiębiorstw, z której wynagrodzenie jest jego podstawowym źródłem utrzymania. Po ukończeniu studiów w 1954 roku otrzymał tytułu inżyniera budownictwa i pozostał w tym samym przedsiębiorstwie. Zawiązał „podstawową komórkę społeczną”, czyli wziął ślub i zamieszkał z żoną. Tutaj urodził się syn i dwie córki.
Zdzisław właśnie z Wrocławiem wiązał swoją przyszłość, lecz w 1958 roku powrócił do Gorlic. Pracuje w jednym z miejskich przedsiębiorstw. Kiedy w 1965 roku w Liceum Pedagogicznym i Szkole Ćwiczeń przy ulicy Niepodległości zostaje utworzone Technikum Budowlane, dwa lata później podejmuje w nim pracę jako nauczyciel. Będzie tam pracował przez kolejne osiemnaście lat, aby w 1983 roku przejść na emeryturę. W szkole uczył instalacji oraz technologii. Do dzisiaj jego uczniowie wspominają go z sentymentem.
Nie wystarczała mu „praca na etacie” i po godzinach wykorzystując swoją wiedzę, dorabiał, pełniąc funkcję inspektora nadzoru w Jasielskim Przedsiębiorstwie Budowlanym i w Gorlickim Przedsiębiorstwie Przemysłu Drzewnego „Forest”.
Jego niespokojny duch oprócz zajęć zawodowych pcha go w pracę społecznikowską. Po powrocie do Gorlic w 1958 roku wstępuje w szeregi PTTK i jest jednym z aktywniejszych jego członków. Po przekonaniu przez niego wielu „decydentów i oportunistów” powołana zostaje w 1964 roku w Towarzystwie - Komisja Opieki nad Zabytkami Powiatu Gorlickiego i Upiększania Miasta Gorlic i okolic, której poświęca się całkowicie po przejściu na emeryturę. Komisja organizuje kwesty na cmentarzu parafialnym na ratowanie rozsypujących i uszkodzonych grobów. Jest także pomysłodawcą budowy bacówki w Bartnem, która powstaje w 1975 roku. Będąc nauczycielem, jest autorem i inicjatorem opracowania dokumentacji starych grobów na cmentarzu. Do tej pracy włącza uczniów technikum, „szczepiąc” w nich zamiłowanie do konserwacji zabytków i dbałości o materialne dowody naszej przeszłości i historii. Nadmienić należy, że na tych opracowaniach Wojewódzki Konserwator Zabytków w Nowym Sączu oparł założenia do wpisu cmentarza do rejestru zabytków.
W czerwcu 1990 roku „wydeptuje ścieżki” w różnych instytucjach a przede wszystkim we władzach kościelnych, aby na cmentarzu postawić pamiątkowe krzyże przypominające o ofiarach w Katyniu i Oświęcimiu. Za cztery lata w 1994 roku także w czerwcu w kościele parafialnym zostają poświęcone urny z ziemią z tych miejsc i złożone u stóp krzyży specjalnie wykonanych na tę okoliczność. Drewno na krzyże pochodziło z majątku własnego inżyniera Zdzisława Potockiego, A ziemię w Katyniu pobrał osobiście.
Znowu nie może „spokojnie usiedzieć” i w 1996 roku projektuje pamiątkową drewnianą tablicę z panoramą Gorlic oraz postacią św. Mikołaja z osiemnastego wieku. Tablica wraz z daszkiem zostaje przytwierdzona do ściany szczytowej budynku przy ulicy Karwacjanów 1 od strony ulicy Krakowskiej (po lewej stronie początku ulicy). W tym samym roku projektuje wzór pamiątkowych tablic przypominających miejsca tajnego nauczania. Kolejny raz „dopina swego” i tablice zostają wmurowane. Nie miał czasu „na emeryturę”, ciągle coś projektując na desce kreślarskiej, będącej stałym umeblowaniem mieszkania. Potem praca „w terenie z decydentami” i kolejny pomysł…Aż nadszedł 15 października 2015 roku, kiedy odchodzi do „zespołu niebiańskich projektantów i inspektorów nadzoru”. Odeszła kolejna, barwna postać z historii naszego miasta, której „pozostawione odciski palców” w wielu miejscach możemy zobaczyć, nie zdając sobie sprawy, że są one inżyniera Zdzisława Potockiego…

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska