Blisko 200 osób pokonało w lutym trasę charytatywnego biegu w Mucharzu, z którego dochód został przekazany rodzicom ciężko chorej czterolatki z pobliskiej Ponikwi. Dzięki akcji zebrano przeszło 52 tys. 634 zł.
- Z całego serca pragniemy podziękować wszystkim za pomoc finansową dla Natalki. Szczególne podziękowania kierujemy w stronę wspaniałych organizatorów całej akcji charytatywnej dla naszej córeczki. Wielkie brawa również dla sponsorów, artystów oraz dla wszystkich ludzi o wrażliwych sercach. Razem z Natalką dziękujemy - oświadczyła wzruszona mama dziewczynki Katarzyna Książek.
Akcję zainicjowali jej znajomi, ale szybko objęła ona także powiat suski i właśnie gminę Mucharz. To tutaj uczestnicy imprezy biegli na dystansie pięciu oraz trzech kilometrów, ci mniej wysportowani po prostu maszerowali z kijkami w dłoniach.
Rozgrzewkę przed startem poprowadziła dla nich radna Marta Czechowicz, wiceprzewodnicząca Rady Gminy, znana z udziału w ekstremalnych wyścigach z cyklu runmageddon.
Na uczestników w Gminnym Ośrodku Kultury i Czytelnictwa w Mucharzu czekał ciepły posiłek, słodkości oraz upominki od organizatorów. Zagrały też lokalne zespoły. W akcję zaangażowało się wiele stowarzyszeń, firm oraz osób prywatnych. Wszystkich poruszyła historia małej Natalki.
- Nasza córeczka Natalia w sierpniu ub. roku skończyła cztery latka. Pod koniec wakacji zrobiliśmy jej podstawowe badanie krwi, czyli morfologię. Zaniepokoił nas brak apetytu u Natalki, apatia, na całym ciele pojawiły się u niej siniaki oraz wybroczyny - relacjonuje Katarzyna Książek.
Podejrzewała, że jej córeczka może mieć anemię.
- Diagnoza w szpitalu brzmiała jak zły sen. Ostra białaczka limfoblastyczna o najwyższym stopniu ryzyka. Nasza śliczna wesoła córeczka jest śmiertelnie chora - wtedy nie chcieliśmy w to wierzyć. Nasz bezpieczny świat się zawalił - opowiada kobieta.
Pierwszy etap leczenia to podawanie sterydów, przetaczanie krwi, chemioterapia. Skutki uboczne leczenia są wyniszczające dla organizmu Natalii. Wypadły jej włosy, straciła apetyt, wewnętrzne organy zostały uszkodzone.
Każdego dnia towarzyszy jej ból. Wskutek braku odporności Natalka ciągle przebywa w izolatce, zamknięta w czterech ścianach szpitalnej sali. Miewa także okresy buntu wobec tej śmiertelnej choroby, objawiające się częstymi napadami płaczu, krzyku oraz złości.
Zbiórka pomoże, chociaż w części, ulżyć jej cierpieniom i ułatwi życie rodzicom dziecka. Chodzi o wydatki na lekarstwa i rehabilitację córki. Choroba wiąże się też z kosztami dojazdu do szpitala, pobytu w nim oraz zakupu środków pielęgnacyjnych.
- Przed nami jeszcze długa droga do pomyślnego zakończenia leczenia. Białaczka jest chorobą nieprzewidywalną, być może w grę będzie wchodził przeszczep lub radioterapia - dodaje mama Natalki.
ZOBACZ KONIECZNIE