https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta pięknych sióstr i wstydliwa epidemia

Jerzy Reuter
Wszelkie zło zaczęło się przed głównym wejście do tarnowskiej Katedry, sąsiadującej tuż obok z Ośrodkiem Zdrowia. Dwa razy w tygodniu ustawiała się tam długa i kolorowa kolejka ufryzowanych pań, które spluwając głośno na trotuar przed świętym miejscem, klęły szpetnie i zaczepiały przechodniów, zwracając się do nich z niewybrednymi propozycjami. Jak można się domyśleć były to kobiety lekkich obyczajów, zgłaszające się na terminowe i obowiązkowe badania wenerologiczne.

Trzy młode i piękne siostry - 16, 17 i 19 letnie mieszkanki pewnej podtarnowskiej wsi - dowiedziały się, że są chore na ogólnie wstydliwą chorobę. Wieść ta nie pochodziła jednak od lekarza, lecz od poirytowanych i świeżo zarażonych adonisów. Panowie po wizycie u medyka i odbytym badaniu, podeszli do oczekujących w kolejce kobiet i poprosili je na stronę, a następnie pobili siostry bardzo dotkliwie, czyniąc to w zemście za kłopotliwy "prezent".

Młodzieńcy byli artystami grającymi po weselach i jak to bywa u artystów, nie przepuszczali żadnej ładnej i chętnej pannie. Mało tego, zanim dowiedzieli się o posiadaniu tej nader przykrej choroby, zdążyli obdarować nią całą rzeszę kobiet, najczęściej mieszkanek podmiejskich wsi.

Siostry po przepłakaniu afrontu i wygojeniu siniaków, postanowiły zemścić się boleśnie na całym męskim rodzie i w tym celu rozpuściły wieść, że nie pobierają opłat, a wszelkie uciechy cielesne oferują w darowiźnie. Zaowocowało to tłumnym najazdem młodzieży i nie tylko, na domostwo pięknych sióstr. Panowie brali z ochotą wszystko co im darowały kobiety i odchodzili do swoich żon, kochanek, narzeczonych, zarażając wstydliwą dolegliwością rodziny i nie tylko.

Wkrótce metodą łańcuszka św. Antoniego zaraza opanowała mniejsze miejscowości, a przed gabinetami wenerologów zaczęli zjawiać się chorzy z prośbą o pomoc. Choroba najbardziej dotknęła męską populację mieszkańców podtarnowskich wsi, szczególnie kawalerów i parobków, ale często zdarzały się zachorowania tragiczne 
w skutkach, rujnujące życie rodzinne, doprowadzające do rozstań i rozwodów.

Szerokim echem oburzenia odbiła się historia bogobojnego rolnika, niejakiego R. Kmiotek ten nie dość że zaraził swoją żonę i 5 letnią córkę, to na domiar całego zła zaprowadził do jednej z sióstr swego 70 letniego dziadunia. Oczywiście, dziadunio też musiał poddać się gruntownej, lekarskiej terapii.

Gdy wstydliwa choroba zaczęła przenikać w ulice miasta, zaniepokojeni mieszkańcy postanowili wypowiedzieć obrzydliwej zarazie bezwzględną wojnę. Pierwszym krokiem zdeterminowanych włodarzy Tarnowa był uchwalony zakaz zatrudniania kobiet jako dozorców kamienic - ponoć kobiety czyniły ze swych służbówek gniazda nieprawości i nierządu, zapraszając doń swoich klientów.

Po wielu miesiącach walki z epidemią, lekarze i policja zlokalizowali źródło zakażenia 
i przymusili piękne siostry do leczenia szpitalnego. Kilka dbających o reputację pań popełniło samobójstwo, wypijając jodynę, a pewien pan zmasakrował sztyletem swoją narzeczoną, gdy ta składała płatną propozycję seksualną obcemu mężczyźnie. Weseli artyści spakowali instrumenty i uciekli w nieznane.

Siostry nie zaniechały swojego fachu i intensywnie uprawiały nierząd aż do lat powojennych.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska