Niejednogłośnym zwycięstwem na punkty Krzysztofa Zimnocha zakończyła się walka wieczoru z Marcinem Rekowskim. Zasłużoną porażkę poniósł sądeczanin Andrzej Sołdra, a największym wygranym okazał się Mykola Vovk.
Główny pojedynek gali „Underground Boxing Show” im. Wiesława Pazgana w Kopalni Soli w Wieliczce nie był porywającym widowiskiem, ale zawodnicy zaboksowali na miarę swoich możliwości. 33-letni Krzysztof Zimnoch jest na etapie odbudowywania pozycji, bardzo zachwianej lutową porażką z Mikiem Mollo (Amerykanin wrócił na ring po 2,5 roku) a 38-letni Marcin Rekowski jest już u schyłku kariery.
Zimnoch nie miał wyboru. Musiał wygrać, aby pozostać w grze, przynajmniej w stajni swojego promotora Tomasza Babilońskiego, pomysłodawcy i organizatora gali w „Komorze Warszawa”. Białostoczanin zarzeka się, że stawka walki w żadnym stopniu nie determinowała jego postawy, ale faktem jest, że w takiej dyspozycji na razie nie miałby czego szukać w konfrontacji nawet z szeroką czołówką wagi ciężkiej.
Zimnoch miał dobre momenty, poprawił boksowanie lewym prostym i uszczelnił defensywę, ale na razie to były walory tylko na tle walecznego, lecz coraz bardziej naruszonego „Rexa”.
- Trener powiedział mi, że jest zadowolony, ale wiem, że wymagał ode mnie większej intensywności w ringu. Powinienem był cały czas pracować, częściej wywierać presję i zadawać więcej ciosów, a wtedy walka zakończyłaby się przed czasem. Nie ukrywam, że trochę mnie przytkało - powiedział Zimnoch.
Wcześniej udał się rewanż Norbertowi Dąbrowskiemu, który pokonał, też niejednogłośnie na punkty, słabo dysponowanego Marka Matyję (pierwsza porażka), ale największe brawa zebrał niedoceniany Mykola Vovk. Ukrainiec w barwach śląskiej grupy Silesia bardzo pewnie ograł pressingiem i siłą ciosu Krzysztofa Kopytka.
Znów słabo zaprezentował się sądeczanin Andrzej Sołdra, który dał się zaskoczyć już w pierwszej odsłonie, a dopiero w czwartej rundzie zaczął mieć swoje momenty. Zabrakło mu czasu, bo pojedynek został zakontraktowany na sześć rund, o co pieklił się Małopolanin.
- Na wiele rzeczy się nie godzę, ale co mam zrobić, jak stawia się mnie pod ścianą - skwitował Sołdra.