To kolejny napad na bank w Krakowie przeprowadzony w taki sam sposób. Zamaskowany napastnik wchodzi do banku, grozi bronią, zabiera pieniądze i wychodzi. Nikt go nie widzi, nikt nie pamięta. Wczoraj padło na oddział banku Millenium przy ulicy Bratysławskiej.
Młody, wyglądający na 18 - 20 lat mężczyzna z twarzą owiniętą czarnym szalikiem, w czarnej czapce głęboko zsuniętej na oczy sterroryzował bronią trzy kasjerki banku, zapakował kilkadziesiąt tys. zł do skórzanej torby i wybiegł na ulicę. To już trzeci napad na krakowski bank w tym miesiącu i według tego samego schematu. Policja nadal szuka sprawców dwóch pierwszych przestępstw.
Do napadu doszło wczoraj ok. godz. 13.40. Mimo sporego ruchu na ulicy, sprawcy nikt nie widział.
- Akurat obsługiwałem klientów - mówi Marcin Szczepaniec, który jest właścicielem położonego tuż obok banku studia mebli kuchennych i jednocześnie właścicielem pomieszczeń, w których mieści się oddział Millenium. - Zobaczyłem tylko, że podjeżdża ochrona. Po chwili była też policja - dodaje Szczepaniec.
1000 zł - tyle ukradł w zeszłym tygodniu napastnik w sklepie przy ul. Krakowskiej
Wszystko odbyło się na tyle szybko, że nikt nie zwrócił uwagi na sprawcę, który najprawdopodobniej uciekł pieszo. - Być może czekał na niego zaparkowany niedaleko samochód - tłumaczy Katarzyna Cisło z biura prasowego małopolskiej policji. Jednak póki co policjanci zakładają, że sprawca był jeden.
- Śledczy rozpatrują każdy wariant, dajmy im jeszcze trochę popracować - dodaje Katarzyna Cisło.
Pracownicy hotelu, który jest po drugiej stronie banku, też nic nie zauważyli. - Przechodzi tędy mnóstwo ludzi - tłumaczy recepcjonistka.
Wiadomo, że w banku przy ul. Bratysławskiej był zainstalowany monitoring. Jednak to nie zniechęciło złodzieja. Był jednak ostrożny. Recepcjonistka z hotelu pamięta, że w nocy z soboty na niedzielę w banku uruchomił się alarm. - Być może była to próba rozpoznania po jakim czasie od uruchomienia alarmu następuje reakcja ochrony. Nikt się wtedy nie zjawił - wspomina kobieta. - Być może dlatego sprawca zdecydował się na akurat ten bank - dodaje.
Policja podejrzewa, że istnieje związek między tym i poprzednimi przestępstwami.
- Podejrzewamy, że sprawca napadu przy Bratysławskiej to naśladowca wcześniejszych napadów
w Nowej Hucie i na Dębnikach - mówi Katarzyna Cisło. Oznaczałoby to, że w mieście działają dwie niebezpieczne szajki przestępców napadających na banki w biały dzień, z bronią w ręku.
Przestępcy zobaczyli, że napaść na mały oddział banku, w którym nie ma monitoringu (tak było
w pierwszych dwóch przypadkach) czy ochrony, jest bardzo łatwo.
10 000 - taka jest nagroda za pomoc w ujęciu zabójców właściciela lombardu
Internauci już podśmiewają się z tej sytuacji na forach internetowych: "Po co mam brać kredyt? Wystarczy przecież mieć przedmiot przypominający broń i iść do banku po pieniądze" - skomentował jeden z nich.
To nie koniec kłopotów krakowian - oprócz osób lub grup osób okradających w zuchwały sposób banki, działa co najmniej jeden bandyta napadający na lombardy i sklepy na Kazimierzu. Jednego
z napastników udało się już schwytać, ale drugi wciąż jest na wolności.
Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu na krakowskim Kazimierzu dzień po dniu dochodziło do napadów. W niedzielę 15 marca zamaskowany napastnik sterroryzował ekspedientkę sklepu przy ulicy Krakowskiej i ukradł ze sklepowej kasy ok. 1 tys. zł. W kolejne dni napadano na inne sklepy w tej dzielnicy, zawsze wedłu tego samego schematu. Policja ma podejrzenia że za ataki i kradzieże odpowiada ta sama osoba.
Nadal też trwają poszukiwania zabójców właściciela lombardu przy ul. Berka Joselewicza, który zginął zastrzelony przez dwóch mężczyzn pod koniec lutego. Za wskazanie i pomoc w ujęciu morderców policja wyznaczyła nagrodę 10 tys. zł.