W Trzebini zapanowała euforia. Wszak podczas pierwszej przygody z III ligą (sezon 2014/15) nie udało się drużynie utrzymać, a wtedy były to rozgrywki tylko małopolsko-świętokrzyskie. Od tego sezonu III liga obejmuje makroregion, dołączyły zespoły z województw lubelskiego i podkarpackiego.
– Na pewno w lidze jest kilku faworytów, z którymi przy odrobinie szczęścia można pokusić się nawet o zwycięstwo – tymi słowami Maciej Antkiewicz, trener trzebinian, nawiązał choćby do jesiennego zwycięstwa u siebie nad Motorem Lublin (3:1). – Z większością zespołów można walczyć jak równy z równym. W Jarosławiu pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Po rundzie jesiennej, kiedy od jej połowy zespół odliczał tylko porażki, niewielu wierzyło, że możemy sobie zapewnić utrzymanie, i to na dwie kolejki przed końcem sezonu. Nie musimy się oglądać na nikogo.
Szkoleniowiec nie ukrywa, że wiosną musiał być także psychologiem dla zawodników. Od strony sportowej był spokojny o swój zespół. Musiał jednak piłkarzy zarazić optymizmem i wiarą w to, że utrzymanie jest możliwe.
– Chłopcy wzięli sprawy w swoje ręce – cieszy się Antkiewicz. – Nie było łatwo, bo kilku zawodników musiało wypełniać też obowiązki reprezentantów Małopolski. Często po meczach w rozgrywkach UEFA Regions’ Cup wracali z urazami, co rzutowało potem na wyniki zespołu. Ostatecznie jednak okazało się, że jeśli solidnie wypełnia się swoje obowiązki także w kadrze Małopolski, los potrafi to wynagrodzić – analizuje trener.
Na pewno na poprawę notowań trzebińskich piłkarzy wpływ miała lepsza skuteczność niż w najtrudniejszym dla MKS okresie, czyli nie tylko na początku wiosny, ale także w drugiej połowie rundy jesiennej, kiedy strata jednej bramki oznaczała ich porażkę.
– Wiosną widać było poprawę gry w każdej formacji – podkreśla trener Antkiewicz. – Obecnie strzelamy w meczu więcej niż jedną bramkę, ale też w defensywie nie popełniamy prostych błędów, po których wcześniej traciliśmy bramki. Oczywiście, poprawa skuteczności jest o tyle ważna, że przecież defensywie nie zawsze może udać się wyjść na zero. Jeśli popełni błąd, koledzy z przednich formacji potrafią nadrobić to z nawiązką. Doczekaliśmy się właściwych proporcji obroną a atakiem.
Dla Macieja Antkiewicza walka o utrzymanie była sprawą honoru. Podczas swojej pierwszej pracy w Trzebini, po kilku kolejkach wiosny odszedł do drugoligowej wtedy Limanovii. Nie brakowało opinii, że uciekł z tonącego okrętu, zostawiając go Robertowi Moskalowi. Przyjmując drugi raz ofertę z MKS mówił, że chce dokończyć przerwane dzieło. Dziś wiadomo, że tego dokonał.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska