Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

68-latek umarł na zawał po ataku blokersów

Monika Pawłowska
Mateusz Walus z Brzeszcz nie może zrozumieć, dlaczego bandyci, którzy pod blokiem napadli na jego ojca, są na wolności
Mateusz Walus z Brzeszcz nie może zrozumieć, dlaczego bandyci, którzy pod blokiem napadli na jego ojca, są na wolności Monika Pawłowska
Józef Walus, 68-letni mieszkaniec Brzeszcz po Oświęcimiem, wyszedł na spacer z psem i już nie wrócił do domu. Po tym jak szarpało go dwóch osiedlowych bandytów dostał zawału serca i zmarł. Mimo że całe zajście potwierdzają świadkowie, prokuratura nie doszukała się znamion przestępstwa i odmówiła wszczęcia postępowania. Rodzina zmarłego złożyła odwołanie od tego postanowienia.

Zobacz także: Brzezinka: złożą pozew do sądu o odszkodowanie

Do tragicznego zdarzenia doszło 14 kwietnia wieczorem. Mateusz Walus złożony grypą leżał w łóżku. Na wieczorny spacer z psem wyszedł jego tata, Józef. W drzwiach wejściowych swego bloku natknął się na dwóch pijanych młodych mężczyzn. Chcieli wejść do mieszkania na piętrze, gdzie byli częstymi gośćmi pijackich imprez. Pan Józef nie wpuścił ich do klatki. To nie spodobało się intruzom.

- Tata zadzwonił na domofon, żebyśmy powiadomili straż miejską, bo awanturują się i wygrażają - wspomina Mateusz Walus, syn zmarłego. - Wściekli się. Jeden z nich przewrócił ojca na ziemię, szarpał się z nim. Wyskoczyłem w obronie taty i gdy wydawało się, że zostawią go w spokoju, znowu zaatakowali. Ten bandzior podszedł od tyłu i po raz drugi go przewrócił - dodaje.

Kiedy na miejscu zdarzenia pojawiła się straż miejska, a zaraz potem policja, pan Józef nagle osunął się na ziemię. Nie dawał oznak życia. Na ratunek pospieszył sąsiad.

- Akurat wracałem ze sklepu - mówi Piotr Gawlik. - Bez chwili zastanowienia przystąpiłem do reanimacji. Nie wiem jak długo to trwało, może kilka minut, w każdym razie do przyjazdu pogotowia - dodaje.

Na chwilę akcja serca powróciła. Pan Józef został przewieziony do Szpitala Powiatowego w Oświęcimiu. Napastnicy zostali zatrzymani przez policję i trafili do izby wytrzeźwień w Bielsku-Białej. Młodszy miał 2,1 promila, starszy 1,5 promila alkoholu.

Pan Józef nie odzyskał przytomności, po trzech dniach zmarł. Przyczyną śmierci był ostry zawał serca, powikłany zatrzymaniem krążenia i uszkodzeniem niedokrwiennym mózgu.

Brzeszcze: policjanci ocalili ludzkie życie

- Policja i prokuratura nie wiążą tych spraw. Dla nich to nieszczęśliwy splot zdarzeń - kręci głową syn zmarłego.

Jednak według kardiochirurga prof. Janusza Skalskiego nie trzeba być lekarzem, by w tym przypadku połączyć silny stres i zawał serca.

- Na pierwszy rzut oka sprawa jest oczywista. Oczywiście hipotetycznie mogło być tak, że w tej stresującej chwili ujawnił się zawał, który miał miejsce wcześniej. To powinni ocenić biegli - ocenia prof. Skalski.

- Prokuratura powinna wszcząć postępowanie. Nawet nie stawiając zarzutów tym konkretnym osobom, powinna wszcząć postępowanie w sprawie - komentuje prawnik prof. Jan Widacki.

Mariusz Słomka, zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu, w rozmowie z Gazetą Krakowską obiecał przyjrzeć się tej sprawie.

Jeden z bandytów jest już znany policji. Ma sprawę o znęcanie się nad matką.

Uwaga! Nowy konkurs! Wymyśl nazwę dla pociągu i wygraj nagrody!

Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska