Pan Józef jest weteranem wojennym. Ma stopień podporucznika. - Oni ginęli na moich oczach. W Afryce, pod Monte Cassino, w Normandii - wspomina i zaczyna szlochać. Nie potrafi dokończyć opowieści.
Siedem lat spędził poza domem. W 1940 r. trafił do sowieckiego obozu w Donbasie. Stamtąd przedostał się do Armii Andersa, z którą przeszedł szlak bojowy. W 1947 r. wrócił do Polski. Pracował w kopalni w Sierszy, potem był elektrykiem. Radził sobie dobrze, nie chorował, w latach 90. był częstym gościem w szkołach, gdzie opowiadał o swoich wojennych przeżyciach. Niestety, od ponad roku nie wstaje z łóżka. - Miał wiele lat temu zawał. Serce ma słabe, do tego różne zwyrodnienia i kłopoty z krążeniem. Teraz grozi mu amputacja nogi - opowiada jego siostra Janina Cichy.
Pan Józef żyje z emerytury, dodatków kombatanckich i inwalidzkich, razem ma ok. 2 tys. zł miesięcznie. To jednak nie wystarcza. Na same leki wydaje około 500 zł na miesiąc. Dlatego postanowił się starać w ZUS w Chrzanowie o rentę inwalidy wojskowego, dzięki której mógłby dostawać leki za darmo. Sprawy była załatwiać jego 85-letnia siostra Janina i przyjaciel Zbigniew Sikora, też 85-latek. - A tam pani siedząca za biurkiem zasugerowała: "Ten pan powinien przywieźć dwóch świadków, że ma przeszłość wojskową" - mówi Sikora. Zdenerwował się. - Zacząłem ją dopytywać: "Czy pani zdaje sobie sprawę, że gdyby nie tacy ludzie jak on, to nie byłoby tu pani? Tego urzędu też by nie było". Nawet się nie zawstydziła - opowiada Sikora.
Drugą możliwością dla Cichego jest stawienie się przed lekarzem, który stwierdzi, że jego obecne choroby mają związek z przejściami wojennymi. - To w ZUS-ie nie wiedzą, jak niewielu przeżyło z tych, którzy walczyli w Armii Andersa, w tych wszystkich strasznych miejscach? Ile ja mam orderów! To mało? Skąd ja im świadków teraz wezmę? - pyta załamany pan Józef.
Sikora zasugerował, żeby ktoś z ZUS sam podjechał do Cichego do domu, wszystko wytłumaczył. - Przed urzędem stoją samochody z naklejką ZUS. Dlaczego nie wsiądzie urzędnik z lekarzem i nie pomogą człowiekowi? - dopytuje. Nie doprosił się.
Postanowiliśmy zainterweniować w chrzanowski ZUS-ie. Marcin Kymona, rzecznik prasowy, zapewnił nas, że żadni świadkowie nie są potrzebni. - Może państwo coś źle zrozumieli. Decyzje o przyznaniu renty inwalidy wojskowego podejmowane są na podstawie dokumentacji medycznej potwierdzającej, że występujące schorzenia mają związek ze służbą wojskową, oraz wypełnione przez lekarza zaświadczenie o stanie zdrowia - wylicza Kymona.
Po dostarczeniu dokumentacji pana Józefa zbada lekarz orzecznik ZUS, który musi potwierdzić uprawnienia do renty. - W tym przypadku, ponieważ pan jest w podeszłym wieku, lekarz orzecznik przyjedzie do domu klienta - obiecuje Kymona. Dodatkowo ZUS poinformował nas, że z racji wieku Cichy może się kontaktować z Zakładem za pomocą pełnomocnika. Wystarczy, że da komuś upoważnienie.
Po interwencji "Krakowskiej sprawą zainteresował się też Paweł Rejdych, radny powiatowy z Myślachowic. Odwiedził Józefa Cichego w domu i obiecał mu pomoc w załatwieniu dokumentów.
Sprawa jest w toku.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+