https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Abp. Kazimierz Nycz zostanie kardynałem

Dorota Kowalska
Abp Kazimierz Nycz chętnie wsłuchuje się w głosy innych
Abp Kazimierz Nycz chętnie wsłuchuje się w głosy innych Wojciech Barczyński
O abp. Kazimierzu Nyczu mówią, że jest bardzo normalny, a przy tym kontaktowy i otwarty na ludzi. Kiedy został metropolitą warszawskim, objechał wszystkie podległe mu parafie i spotkał się z każdym proboszczem.

Zawsze odbiera telefony, także od dziennikarzy, zwłaszcza zaś od swoich podwładnych. - Księżom w swojej diecezji powiedział, że od tego jest, aby im służyć i rozwiązywać problemy. W każdy czwartek przyjmuje więc u siebie tych, którzy chcą z nim porozmawiać, poradzić się albo po prostu mają do niego jakąś sprawę. Przyjmuje ich do oporu - opowiada nam jeden z duchownych. I dodaje, że abp Nycz to człowiek zgody, nie konfliktu, o czym miałby świadczyć chociażby fakt, że na jego imieninach bywali prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. - Zasłużył sobie na to wyróżnienie jak nikt inny - podsumowuje nasz rozmówca.

Czytaj także: Problemy banku watykańskiego spowolnią beatyfikację papieża?

Wczoraj papież Benedykt XVI na zakończenie audiencji generalnej w Watykanie odczytał listę 24 przyszłych purpuratów, wśród nich nazwisko abp. Nycza i zapowiedział zwołanie konsystorza na 20 listopada. Tego dnia nominaci dostaną od papieża insygnia kardynalskie. - Traktuję tę nominację jako wyróżnienie dla stołecznej diecezji i Warszawy jako miasta - mówił wczoraj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej abp Nycz . I dodał, że nominacja kardynalska jest "związana z Warszawą przez cały XX wiek". Przypomniał swoich poprzedników: kard. Augusta Hlonda, kard. Stefana Wyszyńskiego i kard. Józefa Glempa. Podkreślił, że papieska nominacja jest dla niego wezwaniem do jeszcze większej służby Kościołowi. - Chciałbym być tak samo obecny w Kościele warszawskim, a równocześnie być wiernym temu, do czego zobowiązuje Ojciec Święty swoich kardynałów - mówił.

Przyszły kardynał urodził się w Starej Wsi koło Bielska-Białej w rodzinie robotniczo-chłopskiej, kończył LO im. Marii Skłodowskiej-Curie w Czechowicach-Dziedzicach, a w 1967 r. rozpoczął studia w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Krakowie. - Był jednym z kleryków, ja byłem jego ojcem duchowym - wspomina bp Jan Zając. - Cóż mogę o nim powiedzieć? Pracowity, kompetentny, przygotowany naukowo i duszpastersko do swojej pracy. Zresztą, spotkaliśmy się po latach w seminarium, kiedy ja byłem jego rektorem, a abp Kazimierz Nycz moim zastępcą - opowiada bp Zając.

20 maja 1973 r. abp Nycz otrzymał w Kaniowie święcenia kapłańskie z rąk bp. Juliana Groblickiego. Zrobił licencjat na Wydziale Teologii PAT w Krakowie, potem studia doktoranckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, podjął pracę w Wydziale Katechetycznym Kurii Metropolitalnej w Krakowie i pomagał w duszpasterstwie w skawińskiej parafii pw. Miłosierdzia Bożego. W latach 1987-1988 był wicerektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. - Jestem fanem abp. Nycza, a znam go od 25 lat - nie ukrywa ks. Kazimierz Sowa.
- Uczyłem się w seminarium, kiedy abp Kazimierz Nycz był tam wicerektorem. Pamiętam, że chyba raz w miesiącu klerycy mogli wtedy wybrać się do kina, ale wcześniej musieli swoim przełożonym opowiedzieć dokładnie, na jaki film idą. Wybór, jak łatwo się domyślić, nie był zbyt szeroki. Ale to właśnie Kazimierz Nycz jako pierwszy zadecydował, że takich "spowiedzi" nie będzie, bo każdy decyduje za siebie. On posiada cechę, której już dzisiaj się nie spotyka: wierzy w to, co ktoś inny mówi - opowiada ks. Sowa. I dodaje, że abp Nycz jest mistrzem osiągania celów uważanych za rozbieżne. Konkretny, skupiony, potrafi słuchać innych i szukać najlepszych rozwiązań.

To było widać także wtedy, gdy został mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej. I później, kiedy - jako wikariusz generalny archidiecezji krakowskiej - organizował trzy ostatnie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. - To właśnie na nim opierała się cała praca organizacyjna i świetnie sobie radził. To był czas, kiedy stacje komercyjne umacniały swoją pozycję i chciały mieć równy dostęp do Jana Pawła II co telewizja publiczna. Na tym tle dochodziło więc czasami do napięć - dodaje.
- Arcybiskup Nycz potrafił wysłuchać każdej ze stron, a potem je pogodzić, byłem zresztą świadkiem takich sytuacji - opowiada Paweł Biedziak, były rzecznik prasowy komendanta głównego policji. - Wyważony. Wylewał nam wszystkim kubeł zimnej wody na głowę i spokojnie przyglądał się sprawie. Ale miałem takie wrażenie, że ta jego postawa, to wsłuchiwanie się w ludzi nie wynikało tylko z chęci, żeby się powiodło, żeby pielgrzymka się udała, ale z jakichś głębszych motywacji - dodaje Paweł Biedziak.

Ludzie, którzy współpracowali z abp. Kazimierzem Nyczem, podkreślają, że jest człowiekiem bardzo otwartym na świat, nowe koncepcje czy pomysły. - Błyskawicznie łapie problem, zagłębia się, ma zmysł analityczny, szybko reaguje. Raz przyszedłem do niego z pewną propozycją: przedstawiłem mu, co chciałbym zrobić, pokazałem, jakie będą koszty. Przyjrzał się projektowi i od razu stwierdził, że będą o tyle, a tyle wyższe. Miał rację - opowiada jeden z naszych rozmówców.

Ksiądz Kazimierz Sowa wspomina, jak to w 2002 r., kiedy Jan Paweł II miał przybyć z pielgrzymką tylko do Krakowa, na jednym ze spotkań doszli do wniosku, że jej organizacja bez środków ogólnopolskich będzie sporym obciążeniem finansowym dla diecezji. Wtedy on osobiście rzucił propozycję, aby poszukać sponsorów. Większość zebranych oburzyła się, zarzucając mu, że chce "sprzedać papieża".

- Wieczorem zadzwonił abp Nycz i zapytał, o jakich sponsorów mi chodzi i jak sobie całą tę akcję wyobrażam. Zrobiłem listę, odbyliśmy spotkania i zebraliśmy 2 mln zł. I generalnie nikt nam potem zarzutów nie robił, bo wszystko było przygotowane w bardzo przejrzysty sposób - opowiada ks. Sowa.
Ostatnio, już w Warszawie, abp Nycz zaangażował się w rozbudowę Świątyni Opatrzności Bożej. Aby ściągnąć do niej wiernych, chce w Świątyni urządzić multimedialne muzeum Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego. - Żeby zachęcić do oglądania wystawy, postawił tymczasowy namiot wystawowy na dziedzińcu kurii metropolitarnej, przed swoimi oknami, rzecz kiedyś nie do pomyślenia - opowiada jeden z duchownych.
- To, co się działo w ciągu ostatnich trzech lat wokół Świątyni Opatrzności Bożej, to wielka zasługa abp. Kazimierza Nycza - przyznaje Sylwester Bizacki, dyrektor Centrum Opatrzności Bożej. - To człowiek mądry, życzliwy, o ciepłej duszy - charakteryzuje przyszłego kardynała.

Podobno także bardzo kontaktowy. Wprawiał w osłupienie pozostałych biskupów i proboszczów, bo nawet do tych sporo od siebie starszych zwracał się po imieniu.- Jest człowiekiem bardzo bezpośrednim, co ułatwia mu kontakt z innymi, ale też szybko wchodzi w relacje osobiste, nie tworzy dystansu - przyznaje bp Jan Zając.

Przeciwnicy abp. Nycza, który zaliczany jest do bardziej liberalnych hierarchów kościoła, zarzucają mu, że zbyt późno, jako metropolita warszawski, zajął stanowisko w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu, że, jako osobowość charyzmatyczna, nie potrafi zjednoczyć rozbitego Kościoła.

W wywiadzie na pytanie, jak - nie lekceważąc tradycyjnej polskiej religijności - budować i rozwijać Kościół, abp Nycz odpowiedział: "Jeśli Kościół w Polsce nie zagubi owego bycia z narodem, bez domagania się przywilejów dla siebie, to ma szansę. Niezwykle ważne jest też to, abyśmy wszyscy potrafili pogłębiać swoją religijność. W grupach, we wspólnotach. Duchowni i świeccy razem".

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl**

60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu **

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marcin
zasługuje na godność kardynalską, jak mało kto :)
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska