Pierwszy krąg to "kuria" na piętrze - mówi ksiądz doskonale zorientowany w tym, co się dzieje w Pałacu Arcybiskupim przy ul. Franciszkańskiej. Ta "kuria", w odróżnieniu od tej formalnej, której poszczególne komórki organizacyjne znajdują się na parterze i drugim piętrze gmachu, to najbliżsi współpracownicy metropolity, których miejsca pracy skoncentrowane są wokół sali, gdzie kardynał przyjmuje gości (tej z papieskim oknem), i jego prywatnego apartamentu.
Ludzie z "kurii"
Tworzą oni sekretariat metropolity. Zwani są "kurią", bo mają najbliższy dostęp do kardynała Dziwisza i są podejrzewani, także przez kolegów z innych kondygnacji budynku, o najpoważniejszy wpływ na jego decyzje. Najbardziej znani z nich są dwaj księża. Jeszcze młodzi, jak na standardy Kościoła, bo tak naprawdę już po czterdziestce. Pierwszy z nich to Dariusz Raś, osobisty sekretarz kardynała.
Jego wpływ na kardynała stanowi przedmiot wielu plotek. Przybierają one na sile wraz z rosnącą pozycją polityczną jego młodszego o trzy lata brata Ireneusza, posła PO, a dzisiaj już szefa małopolskich struktur tej partii. Poseł od dzieciństwa jest mocno związany z Kościołem, wychowany był w ruchu oazowym, niewiele dzieliło go od wstąpienia do seminarium, ostatecznie skończył studia na Papieskiej Akademii Teologicznej. Teraz angażuje się m.in. w działalność Zakonu Rycerzy Kolumba, wpływowej katolickiej organizacji bardzo silnej w USA, a ostatnio rozwijającej się również w Polsce i czasem nazywanej masonerią w Kościele.
Ks. Dariusz Raś, kiedy przed pięcioma laty pojawił się u boku kardynała, od początku zwracał uwagę choćby z racji swej odmienności od ks. Andrzeja Fryźlewicza, człowieka skromnego, małomównego i oddanego, który taką samą funkcję pełnił przy kardynale Franciszku Macharskim. Ks. Dariusz Raś to człowiek zupełnie innego typu. Wykształcony w Rzymie, przystojny, w eleganckiej sutannie, pewny siebie, łatwo nawiązujący kontakty, ale tak samo wobec "szefa" lojalny.
Dyskretny wpływ
W 1995 roku pojechał razem z kolegami z tego samego rocznika w krakowskim seminarium duchownym na zwyczajową pielgrzymkę do Watykanu. Wtedy po raz pierwszy osobiście zetknął się z ks. Stanisławem Dziwiszem. A dopiero rok wcześniej został wyświęcony. Potem przez kilka lat był wikarym w Libiążu. Bp Kazimierz Nycz, ówczesny biskup pomocniczy w Krakowie, a dzisiaj metropolita warszawski, wysłał go na studia do Rzymu, a dokładniej - na prowadzony przez Opus Dei uniwersytet Santa Croce. Tam studiował komunikację społeczną, perfekcyjnie nauczył się włoskiego, nawiązał mnóstwo kontaktów. Nie tylko w swoim pokoleniu duchownych z całego świata studiujących w Rzymie.
Kiedy po śmierci Jana Pawła II spełniły się powszechne oczekiwania, że następcą odchodzącego na emeryturę kardynała Macharskiego w Krakowie będzie Stanisław Dziwisz, spodziewano się, że kierujący już wtedy po powrocie z Włoch diecezjalnym Radiem Plus w Krakowie ks. Raś zostanie jego rzecznikiem prasowym. Sam zainteresowany przytakiwał dopytującym o to kolegom. Ale pięć lat temu doszło do decydującej rozmowy z kardynałem. Niektórzy twierdzą, że nowy metropolita dał ks. Rasiowi wybór: albo rzecznikowanie, albo funkcja osobistego sekretarza. Pochodzący z Nowej Huty ksiądz miał postawić na obowiązki wymagające pełnej dyspozycyjności przez całą dobę, jednak dające mu realny wpływ na to, co się w kurii dzieje. - Funkcja sekretarza bardziej odpowiada ambicjom Darka. On lubi mieć dyskretny wpływ na sprawy - uważa jeden z jego znajomych.
Koledzy z seminarium
Niedługo po tej rozmowie ks. Raś wystukał SMS-a do ks. Roberta Nęcka z informacją, że to on zostanie rzecznikiem prasowym kurii. I tak od 5 lat ks. Robert Nęcek jest twarzą diecezji. Są kolegami z roku w seminarium. Wśród nauczycieli mieli takich księży, jak Józef Tischner, Józef Życiński, Tadeusz Pieronek, Kazimierz Nycz czy historyk Kościoła Jan Kracik.
Ks. Nęcek pochodzi z Krakowa. Razem z rodziną mieszkał najpierw przy ul. Szlak, a potem w Nowym Prokocimiu. Jego siostra pracuje na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II. Do pierwszej pracy został skierowany do Wadowic, choć nie do tej papieskiej, głównej tamtejszej parafii. Potem spędził rok na stypendium w Rzymie, gdzie wysłał go jeszcze kardynał Macharski. W Watykanie poznał ks. Dziwisza, który także jemu - podobnie jak innym młodym i uczącym się tam księżom - od czasu do czasu wsuwał do kieszeni swoje prywatne "stypendium". Po powrocie do Polski studiował jeszcze na KUL socjologię i naukę społeczną Kościoła. Jak każdy rzecznik, bywa stawiany przez ludzi i okoliczności w trudnych sytuacjach. - Jako graniczną zasadę przyjąłem, że nie wolno mi skłamać. I tego się trzymam - mówi ks. Nęcek. O własnym wpływie na decyzje kardynała woli jednak milczeć.
Księża Raś i Nęcek, choćby z racji wspólnoty pokoleniowej, tworzą tandem. To im przypisuje się na przykład istotny udział w powstaniu głośnego, bo mocnego, wystąpienia kardynała Dziwisza w sprawie Radia Maryja sprzed trzech lat. Metropolita mówił wtedy do zgromadzonej na Jasnej Górze Konferencji Episkopatu Polski, że ta rozgłośnia nie buduje jedności Kościoła, ale przeciwnie, jest elementem politycznych rozgrywek.
- Nikt nas nie wyręczy - mówił do biskupów i domagał się zmiany zarządów Radia Maryja i Telewizji Trwam. Wygłoszone podczas zamkniętego posiedzenia Konferencji Episkopatu wystąpienie po paru dniach przedostało się do prasy i wywołało sensację jako najbardziej stanowczy głos jednego z najważniejszych ludzi w polskim Kościele w sprawie, której hierarchowie nie potrafią rozwiązać. Po trzech latach nie widać jednak, by przyniosło jakikolwiek efekt.
Frontmani
Po wyborach prezydenckich ks. Nęcek w wypowiedzi dla jednej z gazet życzliwie mówił o wyborze Bronisława Komorowskiego. Wcześniej na trzy dni przed przed pierwszą turą wyborów tego kandydata, jako jedynego, przyjął kardynał Dziwisz. To nie podoba się np. księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu. Uważa on nawet, że przystąpienie piątki księży z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II do komitetu poparcia dla Jarosława Kaczyńskiefgo było swoistą reakcją na zaangażowanie kurii po stronie PO.
Ks. Raś z racji swoich obowiązków w dużym stopniu decyduje o tym, kto i w jakiej kolejności wchodzi do kardynała, a o takie spotkania zabiega nawet kilkadziesiąt osób dziennie. O jego rosnącej roli świadczy także drobny, lecz charakterystyczny fakt. Od kilkunastu miesięcy ks. Raś ma asystenta. Jest nim świecki młody człowiek krótko po studiach Wojciech Mróz. Ks. Nęcek jest publicznym głosem kardynała, choć ten dziennikarzy nie unika. - To są frontmani. Na to, co kardynał mówi, dużo większy wpływ mają inni pracownicy sekretariatu - mówi nam duchowny, który zna układ wpływów w kurii.
Skryby
Kardynał Macharski zwykle nagrywał wygłaszane homilie, które potem były przepisywane. Kardynał Dziwisz zwykle czyta swoje homilie. Ich zręby powstają właśnie w sekretariacie kardynała, który czasem dyktuje ich ważniejsze fragmenty. W sekretariacie nad homiliami, a także nad innymi dokumentami duszpasterskimi pracuje dwóch teologów związanych z Papieską Akademią Teologiczną, dzisiaj Uniwersytetem Papieskim Jana Pawła II.
Młodszy z nich to 53-letni dziś ks. dr hab. Jan Machniak. W kurii pojawił po objęciu tam rządów przez kardynała Dziwisza. Pochodzi z Przeworska w diecezji przemyskiej. Wyświęcił go w 1985 roku kardynał Macharski. Jest wszechstronnie wykształcony. Skończył polonistykę na UJ, a doktorat obronił w Rzymie. Zna sześć języków obcych. Przez wiele lat zajmował się duchowością teologii św. Faustyny. Napisał wiele książek na ten temat. Pisał też o innych świętych i błogosławionych związanych z diecezją krakowską, a więc m.in. o biskupie Józefie Sebastianie Pelczarze i Jerzym Ciesielskim.
Naukowo zajmował się także celibatem, wiernością małżeńską itd. Uczestniczył w pracach trybunałów beatyfikacyjnych siostry Faustyny, a ostatnio Jana Pawła II. Był też przełożonym duchownym w krakowskim seminarium. Obecnie jest szefem katedry teologii duchowości na UP JPII. Ma opinię świetnie zorganizowanego, energicznego. Jego charakterologicznym przeciwieństwem jest flegmatyczny ks. dr Tomasz Chmura, drugi z teologów pracujących w kardynalskim sekretariacie. Uchodzi za konserwatystę, a pochodzi z Choczni koło Wadowic. Jest o dwa lata starszym kolegą kardynała Dziwisza z seminarium. Na nich obu zwrócił uwagę jeszcze biskup Wojtyła. Jednego z nich uczynił swoim sekretarzem, drugiego wysłał na studia do Leuven w Belgii.
Ks. Chmura jest dziś emerytowanym pracownikiem PAT, zajmował się teologią moralną, w tym teologią Bożego Miłosierdzia. Jest autorem m.in. na półurzędowej biografii kardynała Dziwisza, cytowanej w uroczystych laudacjach na jego cześć. W październiku ubiegłego roku kardynał Dziwisz mianował go prałatem. Obaj teologowie pracują codziennie w pokoju pałacu sąsiadującym z salą, w której kardynał przyjmuje gości. Skład sekretariatu uzupełniają jeszcze trzy siostry zakonne. Dwie z nich, Eufrozyna i Tobiana, pracowały przez lata z ks. Dziwiszem w najbliższym otoczeniu Jana Pawła II, a po jego śmierci razem z sekretarzem papieża wróciły do Krakowa. O ich losach szerzej pisaliśmy kilka miesięcy temu. Trzecia, także pochodząca ze Zgromadzenia Sióstr Sercanek, które tradycyjnie od niemal stu lat pracują przy krakowskich metropolitach, to siostra Irena, która w sekretariacie jest zatrudniona od czasów kardynała Macharskiego.
Trzy pomniki
Do najbliższego otoczenia ks. Dziwisza należy jeszcze z pewnością pan Edward. To kierowca kardynalskiego passata. Sprawny, dyspozycyjny, dyskretny. Osób, które chcą uchodzić za bliskie metropolicie, jest oczywiście wiele. - Komuś, kto często szlifuje posadzki na pierwszym piętrze, może się wydawać, że kardynał rzeczywiście go słucha. Zaręczam, że to zwykle złudzenie - mówi jeden z naszych informatorów. Jednak ostatnio, właśnie na tle zamieszania z pogrzebami Lecha Kaczyńskiego i Janusza Kurtyki, odżyły interpretacje, że kardynał często przyjmuje pogląd swojego ostatniego rozmówcy w danej sprawie, bo trudno mu odmówić. Takie wrażenie miały np. niektóre osoby zaangażowane w kwestię pochówku prezesa IPN w podziemiach kościoła Świętych Piotra i Pawła. - Za Macharskiego byłoby to nie do pomyślenia - słychać w kurii.
Podobnie ludzie z otoczenia kardynała tłumaczą to, że ma on już za życia w diecezji trzy pomniki, na których jego postać towarzyszy figurze Jana Pawła II. Metropolita nie zgadza się na taki kształt pomników, a w końcu je odsłania i święci. Gdy o jakąś decyzję zabiega lub próbuje się jej przeciwstawić wiele osób, powstaje zamieszanie, a postanowienia - wydawałoby się -już podjęte stają się nieaktualne.