Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Zagajewski. Poeta w czasach popkultury

Redakcja
Adam Zagajewski bywa też człowiekiem praktycznym
Adam Zagajewski bywa też człowiekiem praktycznym Grzegorz Mehring
- Dziś ton epoce nadaje kultura popularna, ale ta wyższa nie znika. Może tylko jest zmuszona ulegać pewnym kompromisom, ale jestem przekonany, że przetrwa - mówi Adam Zagajewski, którego pytamy w rozmowie o jego nową książkę "Lekka przesada". Rozmawia Magda Huzarska-Szumiec .

Czytając Pana eseje pt. "Lekka przesada", wyobrażałam sobie Pana życie. Wyszło mi na to, że rano, zaraz po przebudzeniu, sięga Pan po książki Prousta, Manna czy innego wielkiego pisarza, potem jakiś spacer, rozmyślanie nad nowym wierszem zakończone słuchaniem Mozarta, Mahlera czy innego wielkiego kompozytora. Pięknie życie ma poeta.
W jakiejś mierze ma pani rację. Ale to nie jest tak do końca. Wciąż jestem nauczycielem akademickim. Przez dziesięć tygodni w roku prowadzę zajęcia na uniwersytecie w Chicago i już to wymaga poddania się dyscyplinie akademickiej. Ale kiedy jestem w Krakowie, to rzeczywiście prowadzę dość swobodne życie. Jestem wolnym pisarzem, słucham muzyki, jaką lubię, czytam książki, jakie lubię. Jednak dzień zaczynam od włączenia Internetu, sprawdzenia, jakie maile wpadły w nocy, bo jestem choć po części nieodrodnym dzieckiem swojej epoki.

Czyli to nieprawda, że urodził się Pan za późno?
Nie może tego powiedzieć człowiek, który urodził się tuż po wojnie. Choć rzeczywiście nie przystaję do powszechnych statystyk. Ale nie tylko ja się w nich nie mieszczę. Mam na całym świecie przyjaciół, którzy podobnie żyją, odczuwają. I nie jest to grupka wymierających dinozaurów, tylko ciągle aktywna klasa intelektualistów. To nie jest środowisko, które idzie na emeryturę. W wielu krajach wciąż są pełne sale koncertowe i wciąż słucha się Mahlera czy Brahmsa. Oczywiście, że ton epoce nadaje kultura popularna, ale ta wyższa nie znika. Może tylko jest zmuszona ulegać pewnym kompromisom, ale jestem przekonany, że przetrwa.

A czy to nie lekka przesada chodzić tak wciąż z głową w chmurach?
Zaskoczę panią, ale ja jestem człowiekiem całkiem praktycznym. Przecież normalnie prowadzę samochód, pamiętam, ile mam pieniędzy na koncie… Tak więc, jak widać, potrafię połączyć chwilę poetyckich odlotów z chwilami wielkiej trzeźwości.

Musiał się nią Pan wykazać, kiedy przyjechał Pan w latach 80. do Paryża i był Pan bez środków do życia. Jak się Panu udało odnaleźć w tamtejszej rzeczywistości?
Byłem bardzo zakochany w mojej przyszłej żonie, za którą pojechałem do Francji i tak naprawdę nie myślałem o rzeczach przyziemnych. Ale one w końcu mnie dopadły. Wtedy zająłem się tłumaczeniem na język polski z francuskiego. Potem szczęśliwy traf sprawił, że zaproszono mnie na uniwersytet do Ameryki i od tej chwili moja sytuacja powoli zaczęła się poprawiać.

Kiedy Pan się już tam znalazł, nie czuł się Pan trochę jak Pana ojciec, który został wysiedlony ze Lwowa i do końca życia nosił w sobie tęsknotę za rodzinnym miastem?
Chyba nie, bo ja w Stanach byłem zawsze na bardzo określony czas. Poza tym do tęsknoty miałem i Paryż, i Kraków. To bardzo bogata tęsknota. Moi rodzice byli odcięci od Lwowa i domyślali się, że nigdy tam nie wrócą. To była zupełnie inna sytuacja. Ja miałem zawsze wykupiony bilet powrotny.

Co odczuwał Pan, kiedy przyjechał Pan po raz pierwszy do Lwowa?
To był rok 1969. Na początku odczuwałem obcość. Pierwsze wrażenie było okropne. Lwów był wtedy sowieckim miastem. Wszystkie budynki były przykryte sowieckim kurzem, szarością, taką zieloną szarością, bo to było miasto mocno zmilitaryzowane. Wszystko to wyglądało jak gigantyczne koszary. Ale pod koniec tego pobytu coś się we mnie przełamało, zobaczyłem inny Lwów.

Zobaczył Pan wtedy Lwów swojego ojca?
To nie było do końca możliwe, bo ojciec miał w pamięci o wiele bogatszy Lwów. Kiedy był już bardzo stary, a ja z kolejnej wyprawy przywiozłem mu fotografie Lwowa, to od razu odgadywał, jaką widać na nich ulicę, jaki zaułek.

To Pana ojciec jest autorem tytułu Pana nowej książki "Lekka przesada"?
Rzeczywiście, zaczerpnąłem go ze stwierdzenia ojca, który tak określił poezję. To jest ironiczny tytuł. Nawiązuje on do tego, z jakim przekąsem ludzie osadzeni w świecie, tacy jak mój ojciec, reagują na sztukę, na poezję. Wydaje im się, że to wszystko jest przesadzone, histeryczne i że można by bez tego żyć. Ja po ojcu odziedziczyłem takie ironiczne spojrzenie na poezję. Czuję się rozdwojony.

Ironia często przebija też przez Pana słowa, kiedy pisze Pan o czasach nam współczesnych. Rozbawił mnie fragment książki, w którym zastanawia się Pan, dlaczego 120 dorosłych osób zgadza się, żeby im w samolocie puszczano infantylnego "Harrego Pottera" czy też "Zorra". Popkultura Pana irytuje?
Nasza epoka trochę dziecinnieje.

To gdzie szuka ukojenia poeta w czasach popkultury?

Tam gdzie zawsze, w książkach, płytach... Poza tym staram się z nią za często nie spotykać. Jak tylko mogę, to raczej omijam ją szerokim łukiem.

Kraków: rozpoczęła się**rekrutacja na studia 2011**

Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Wszystko o Euro2012 na**www.drogadoeuro2012.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska