Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Advocatus diaboli. Jarosław, Polskę zostaw!

Jerzy Surdykowski
Rządzących wyzywa się słowami obelżywymi. Manifestacje są legalne, kukły premiera i prezydenta płoną do skutku, a policja nie aresztuje, nawet nie wyciąga pał.

Do polityki- jak do długich spodni - trzeba dorosnąć. Ponieważ z dorastaniem mamy trudności, nie należy się dziwić, że "klasa polityczna" nie ma klasy; w morzu słów stara się utopić własną nieudolność. Politycy mówią więc co wiedzą,ale nie zawsze wiedzą, co mówią

Trudno zrozumieć ostatnie wydarzenia. Przywódca partii opozycyjnej rozpoczyna kampanię trzy lata przed wyborami, na uroczystościach żałobnych śpiewa się "sto lat!", Lech Wałęsa przegrywa proces z niejakim Henry Richardem Czarneckim, mistrz Polski w piłce kopanej nie umie wygrać meczu, a związki zawodowe walczą o niższe emerytury. Największą zagadką jest stan świadomości osób, które śpiewają szacowną pieśń religijną z refrenem "ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie". Zazwyczaj bowiem ma to miejsce w trakcie manifestacji, podczas których wyzywa się rządzących słowami powszechnie uznanymi za obelżywe i zarzuca się wszelkie możliwe zbrodnie. I nic się nie dzieje. Manifestacje są legalne, kukły premiera i prezydenta płoną do skutku, policja nie aresztuje, nawet nie wyciąga pał. Więc jaki to kraj, wolny czy zniewolony? Jak pogodzić wolność wygadywania bzdur i głosowania na byle kogo z refrenem pasującym do Generalnej Guberni w ostateczności do PRL-u? Jak to sobie układają w głowach śpiewający, jak godzą rozbieżność widzialnego świata i ideologii?

A przecież można. Pokazał to najważniejszy z protestujących, wołając świątobliwie "zło dobrem zwyciężaj" po odpaleniu zwyczajnej już serii złości i inwektyw. W tej sytuacji może nawet uda mu się wskoczyć w buty Lecha Wałęsy, choć każdemu normalnemu "lemingowi" spoza grona wielbicieli Prezesa wydają się nań o wiele za duże. Stąd tytuł.

W szaleństwach bywa jednak metoda i to sprytna. Nie tylko polskich. Przed laty udało mi się podpatrzyć słynny w świecie obyczaj dobrowolnego poddawania się krzyżowaniu na Filipinach. Wszystko to prawda, ale gwoździe są tak skonstruowane, by miały wielki i groźnie wyglądający łeb, lecz cieniutką iglicę, zaś nogi spoczywają na mocnej podpórce. Biczownicy odbywający tam swoje krwawe procesje mają proste urządzenia potęgujące efekt, a zmniejszające ból. W sumie nie jest to przyjemne, lecz kilka, nawet kilkanaście minut da się wytrzymać. Chodzi o to, aby zyskać palemkę męczeńską bez zbytniego cierpienia. Potem jest tak, jak z niedawną próbą samobójczą pułkownika Mikołaja Przybyła: krew się polała, ale naboje lipne.

Do polityki bowiem - jak do długich spodni - trzeba dorosnąć. Ponieważ z dorastaniem mamy trudności, nie należy się dziwić, że "klasa polityczna" nie ma klasy; w morzu słów stara się utopić własną nieudolność. Mówią więc co wiedzą, ale nie zawsze wiedzą, co mówią. Są w zgodzie z prawdą tylko wtedy, gdy zarzucają sobie nawzajem kłamstwo. Oczywiście udają, że wierzą w swoje własne słowa, ale żeby chociaż czasem usiłowali zapamiętać to, co usłyszeli od innych. Dlatego tak trudno jest powiązać przyczynę ze skutkiem; dobrym przykładem była chryja, która wybuchła wokół nienowej sprawy podejrzenia o torturowanie więzionych przez USA terrorystów w tajnym ośrodku w Polsce. Oczywiście, że jest to podejrzenie haniebne, które trzeba wyjaśnić. Ale nagłaśnianie go właśnie teraz, oznacza igranie z niebezpieczeństwem zamachu al Kaidy podczas zbliżających się rozgrywek Euro.

Odpowiedzią na cytowany refren powinno być coraz lepsze rządzenie, a jakie jest, dość przypomnieć sprawę ACTA, deregulacji zawodów, czy zręczność przeprowadzenia sprawy podniesienia wieku emerytalnego. Ostatnio zaproszono nas na dwutygodniowe konsultacje, kiedy już wszystko zostało ustalone bądź w zaciszu gabinetów, bądź w jazgocie telewizyjnych pyskówek. Zapraszają na obiad po deserze. Pogratulować! Odpowiedzią na coraz bujniejszą fantazję posła Macierewicza powinno być jeszcze rzetelniejsze prowadzenie smoleńskiego śledztwa. Tymczasem okazuje się, że pani marszałek (wtedy minister zdrowia) Ewa Kopacz kłamała w sprawie obecności polskich lekarzy przy wszystkich sekcjach zwłok, wrak samolotu wciąż jest w Smoleńsku psuty i rozkradany. Argumentów partii, której skrót wypada dzisiaj rozszyfrować jako "Porażka i Szaleństwo", dostarcza nie tylko premier Putin swym brakiem dobrej woli, ale i premier Tusk swą niezręcznością. Mija właśnie termin, w którym obiecał decyzję w sprawie wniosku o postawienie panów Kaczyńskiego i Ziobry przez Trybunałem Stanu. Jeśli taki wniosek wejdzie, stanie na porządku obrad Sejmu, to będzie trochę tak, jakby policja w odpowiedzi na cytowany refren wyciągnęła pały, podobnie jak w PRL.

Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter, wydał ostatnio powieści "S.O.S." i "Paradygmat" oraz tom esejów "Wołanie o sens".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska