Problemy z aurą zaczęły się w decydującej fazie pierwszego seta, przy stanie 5:3 dla Polki. Wówczas nad kortem pojawiły się drobne opady deszczy, ale utrudniające grę, zwłaszcza na korcie trawiastym. Zapadła decyzja, pierwsza z kilku, o przerwaniu meczu.
Po około dwunastu minutach tenisistki wróciły na kort, na trybunach rozległy się brawa, ale nasza zawodniczka zwróciła uwagę, że kort jest zbyt mokry i panie ponownie opuściły plac gry.
Przed organizatorami stało trudne zadanie, aby nie narazić trzeciej rakiety świata na kontuzję tuż przed rozpoczynającym się Wimbledonem, ale z drugiej strony nie zamierzali zbyt pochopnie ogłosić definitywnego przerwania pojedynku.
Rozpoczęły się prace nad osuszeniem trawy przy użyciu teleskopowych drążków z giętkimi końcówkami i po paru minutach kort nadawał się do gry. Przerwa trwała ponad 16 minut, ale obie tenisistki nie upomniały się o przysługujące im prawo do rozgrzewki.
Najgorsze dopiero nadeszło w drugim secie, przy stanie 2:0 dla Radwańskiej. Obie tenisistki niechybnie zeszły do szatni i konieczne było przykrycie kortu. To zwiastowało dłuższą przerwę, która potrwała ponad 3 godziny.
W kolejnym podejściu zawodniczki zdążyły rozegrać trzy gemy (3:2 dla Agnieszki) i po raz kolejny trzeba było przerwać zmagania, których po dokonanej przez organizatorów inspekcji już nie wznowiono. Oficjalną decyzją gra w czwartek nie będzie kontynuowana, a mecz zostanie dokończony w piątek.
Nad Radwańską wisi prawdziwe fatum, które ciągnie się od Rolanda Garrosa, przez Birmingham, po Eastbourne. To już trzeci przypadek, gdy opady deszczu przeganiają z kortu naszą najlepszą tenisistkę. Co gorsza, za każdym razem po wznowieniu gry "Isia" nie potrafiła utrzymać prowadzenia i odpadała z turniejów. Oby tym razem odwróciła niekorzystną tendencję.